Film ma klimat, wciągającą historię, ciekawe postaci, jest śledztwo, tajemnice, zapowiadało się naprawdę bardzo dobrze. Jednak od momentu gdy policjantka wyszła szukać kota dzieją się dziwne rzeczy. Skakanie z miejsca na miejsce i wpadanie na siebie wszystkich bohaterów. Taki przypadek. Choć może rzeczywiście wszyscy działali w zmowie, bo jednoznacznie nie jest to wyjaśnione. Łysy osiłek najpierw męczy się z wykończeniem jednej kobiety, a inna prawie go zabija mimo że sam chodzi z bronią ... Nielogiczności dotyczą też dziecka, po co Cornelia wróciła do Egipcjanina skoro praktycznie "została zabita". Dla forsy? Syndrom sztokholmski. Kim była kobieta z którą rozmawiał szef policji? Nie pojawi się już nigdzie. Scena na zakończenie kiczowata i ta muzyczka.
Fakt, ta kobieta zaczepiająca go na ulicy i mówiąca, żeby ją uczył... Nic z tego nie zrozumiałem.
A Cornelia wróciła, bo pewnie szukała okazji do zemsty. W końcu znalazła. Gest głową do swojego tajnego wybawiciela mówi wiele o tym, co za chwilę zrobi i z czego on doskonale zdaje sobie sprawę.
Ogólnie niezły. :)
Czy tą kobietą nie była sama główna bohaterka? Oglądając wydawało mi się, że to jest jedna z wielu dygresji, które zostały umieszczone dość chaotycznie, często wprowadzając odbiorcę w właśnie takie wątpliwości. Ale to tłumaczyłoby dlaczego szef policji w końcowej scenie mówi, że jest dla niego jak córka, plus sam nieraz w wielu scenach powtarza, że to on ją nauczył fachu policjanta.
Masz rację to ona. Faktycznie zostało to tak wklejone, że nie zrozumiałem, że to retrospekcja.
Tych retrospekcji to było tyle i tak niespodziewanych, że powinni robić w nich dymki nad głowami postaci z imionami, inaczej nie szło się połapać..
Dokładnie. To już było mocno naciągane, takie wyjęte trochę z dooopy.
Gdyby Alina nie otwarła okna, kot by nie zwiał itd itd.
Później biega za nim i łapie go w ostatniej chwili przed nadjeżdżającym autem.
Następnie goni łysego i w ostatniej chwili, mocno rozpędzona, w miejscu ''hamuje'' przed pędzącym pociągiem. Ehhh....