jest to taki sam melodramat, jak 'antychryst', gdzie gra również pani ch.g. tylko tutaj mniej symbolicznych eksponatów.
przez takie dziwaczne klasyfikacje człowiek odsuwa się od filmu (o ile w nie wierzy, na szczęście nie wierzy;-)
tam zresztą też widzę, że z kolei horror. ciekawe, ale wydaje mi się, że antychryst też nie odchodzi w stronę straszenia, tylko po prostu w sposób obrazowy i może paraboliczny pokazuje nasze neurotyczne podejście do partnerów w związku. i jest to straszne owszem...