PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=624}

Zagubiona autostrada

Lost Highway
7,5 76 379
ocen
7,5 10 1 76379
7,6 37
ocen krytyków
Zagubiona autostrada
powrót do forum filmu Zagubiona autostrada

Król jest nagi!!!

ocenił(a) film na 4

Król jest nagi. Kim trzeba być, aby mieć odwagę to powiedzieć?

Zagubiona Autostrada, to kolejny film Lyncha, pod którym na filmwebie pojawiają się setki wpisów typu "nie wiem o co chodziło, ale daję 9/10". Gloria!!!

Niedługo Lynch nakręci bułkę z masłem na tle zachodu słońca. Ktoś potem powie "To idiotyzm. On nakręcił bułkę z masłem". Ale zaraz zostanie na filmwebie napadnięty "Nie zrozumiałeś tego filmu! To cudowny film o zachodzie słońca a bułkę należy interpretować po swojemu, bo taki już jest Lynch".

Filmy Lyncha to bzdety. Jednak bezpieczniej jest się przyłączyć do rzeszy wielbicieli i dać 9/10. W psychologii działa to tak "Nie zrozumiałem tego filmu. Może jest po prostu głupi? Ale inni dali wysokie oceny, więc to może ja jestem za mało inteligentny? Lepiej też dam 9/10 żebym w razie czego nie wyszedł na mało inteligentnego".

"Król jest nagi".

ocenił(a) film na 9
Sony_West

Kiedy pierwszy raz oglądałem ten film nie wiedziałem nawet kto to jest Lynch. Gra Patricii mnie urzekła, tak samo muzyka, niesamowity klimat. Oglądałem już go kilkanaście razy i wciąga zawsze tak samo i za każdym razem zwracam uwagę na jakiś nowy szczegół. Film genialny po prostu.

ocenił(a) film na 5
Sony_West

Zgadzam się z Tobą stary. Lubienie Lyncha jest trendy..."mój ulubiony reżyser to...nie mam jednego ale oczywiście Lynch..." bla bla bla. Nie mówię, że gość jest jakiś ułomny robiąc takie filmy tylko wysnuwam teorię, że on po prostu robi te filmy po to żeby cisnąć z onanistów jego "twórczości" :) Tak jak mówisz...bułka na tle zachodu i dostanie od połowy 9/10. Doceniam pewne aspekty tego filmu więc dałem 5/10. Ładna aktorka, scena z bladą twarzą i telefonem na początku, ale szanujmy się...:]

ocenił(a) film na 5
Sony_West

Nie zrozumiałem tego filmu. Fakt. Dałęm więc 5/10. Ale po ponad 23 latach pamiętam go w miarę dobrze i jakoś mi w tej główie siedzie, ergo pod tym względem wybija sie na tle innych filmów. Poza tym... Teraz doceniłbym bardziej to, że się ten film dobrze ogląda i wciąga. Bo czy wszystkie filmy trzeba zrozumieć? Może to jest taki typ, który po ma się po prostu obejrzeć, a rozumieć nie ma czego. Ocena za jakiś czas może ulec zmianie ;)

Sony_West

Ten film jest jak koszmar senny. Składa się z różnych epizodów, często absurdalnych, nie mających logiki. Za to wywierających silne emocje.

Może Lynch nie jest geniuszem, ale cała jego twórczość moim zdaniem potwierdza, że jest wybitny. Stworzył własny rozpoznawalny styl a to już świadczy o ciekawej, bardzo odrębnej osobowości. Uważam, że ma w swoich filmach genialne momenty, potrafi świetnie dobrać wybitnych aktorów i uzyskać 150% ich możliwości np. fantastyczna scena próby z Mulholland drive (ta z Naomi Watts).

Bywa również męczący ze swoimi natręctwami.

Ja, w przypadku "Zagubionej autostrady" zastosuje dziwny system oceny, opisze jedynie swoje wrażenie:
- za pierwszym razem 10/10,
- drugi seans 4/10.

Ale aktorstwo w tym filmie to pierwsza klasa.

Sony_West

jak dla mnie to sa flaki z olejem..podchodze do tego gowna 4 raz...no wielka mi sensacja,ze facet zniknał z celi..pi i sigma tez znikali w kazdym odcinku..tu jest podobnie,a debile sie zastanawiaja..

ocenił(a) film na 9
JANmsciciel

Ponieważ nie ma to żadnego znaczenia.Fabuła jest tylko pretekstem żeby poruszyć coś w Twojej duszy,w Twojej psychice.

ocenił(a) film na 8
Sony_West

Nie znam za dobrze twórczości Lyncha, ale jedno wiem na pewno. On ma kilka lub więcej filmów z mocno odciśniętym surrealizmem. Tutaj można pomyśleć, że gł. bohater ma schizofrenię ale zdarzenia w więzieniu oraz odciski palców przeczą jakoby Pete był wytworem wyobraźni. Jak dla mnie wprowadził tu surrealizm, żeby nie dało się tego logicznie rozwikłać. Dzięki temu zapada w pamięci, porusza do rozmowy nad interpretacją filmu. Jako thriller dla mnie bardzo fajny. Oglądanie kaset, wyobrażenia Pete'a, z których potem odwiedzamy miejsca (wysadzana chatka- ciągle myślałem, że wybuchnie, a tu nic) tworzą świetny nastrój i napięcie.

ocenił(a) film na 9
Sony_West

Brawo!

ocenił(a) film na 6
DramaticBrony

"król jest nagi" to może lekka przesada, ale film arcydziełem nie jest i kropka... Pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
Sony_West

Często mam sny, które pamiętam po przebudzeniu. Te mocne sny są tak autentycznie odbierane, że już na jawie Ja wybudzony nadal odczuwam tą przyjemność czy nieprzyjemność tego snu. Musi chwila potrwać abym całkiem doszedł do siebie. Za co lubię sny? Przynajmniej w tej sferze życia|(sen) coś się dzieje a wrażenia są naprawdę realne i nie dość, że takie przygody i wrażenia dzieją się podczas wypoczynku bo tym ma być nas sen to jest wielką dawką emocji. Pojawia się reżyser, który potrafi tworzyć takie dziwne, senne, niewytłumaczalne filmy niby bez sensu, ale są tak jak nasz sen jest i musieliśmy to wytrzymać, przeżyć i się obudzić. U David'a Lynch'a nie musimy nic na siłę. Mamy taką próbkę snu dziwnych jego pasji, emocji, wyobraźni i odbieramy to, że to jest właśnie ten KLIMAT. Bardzo to lubię i nie szukam w tych filmach sensu, ale wrażeń i od tego reżysera te wrażenia dostaję. Ps. To nie ja zabiłem Laurę Palmer:)

ocenił(a) film na 10
Sony_West

Misiaczku, sorry, że to mówię, ale prawdopodobnie wyszedłeś na idiotę. I to w taki obiektywny, wszechstronny sposób. Pozdroski

lowcaszyi

Nawet nie prawdopodobnie, ale z całą pewnością. :)

użytkownik usunięty
Sony_West

racja. Mulhollan Drive, Autostrada to słabiutkie filmy, to szmiry.
Tylko jego fanom się spodobają.

ocenił(a) film na 9
Sony_West

Tego rodzaju filmy nie da się tak łatwo sklasyfikować.Nawet jesli ktoś udowodni mi że to film do niczego ważne jest dla mnie co ja sam czuję w trakcie oglądania.A są to uczucia potężne,od obrzydzenia przez lęk do skrajnego zachwytu.Ktoś inny może mieć inne wrażenia i pozostaje mi tylko mu współczuć.Sztuką jest nie to co jest ładne i kolorowe ale to co nas porusza.Inaczej wszyscy kolekcjonowalibyśmy ogrodowe krasnale.Pozdrawiam i szanuję tych,którzy muszą koniecznie wiedzieć o czym jest ten film,a nie co robi z naszą duszą.

Sony_West

"Filmy Lyncha to bzdety."


Bzdura.
Lynch to surrealista, nad owym słynnym "zrozumieniem" jego filmów łamią sobie umysły nawet wytrawni krytycy - i na tym polega zabawa. Surrealizm to przecież głównie zabawa formą - może służyć przekazywaniu różnych treści, ale też zostawiać pole dla wyobraźni odbiorcy.
Owszem, jego twórczość jest nierówna, a w nadmiarze, tzn. oglądana jednym ciągiem może być męcząca, ale od czasu do czasu wyskoczyć na chwilę z rzeczywistości i obejrzeć sobie taki sen na jawie? - jak znalazł :)

Dla mnie to przede wszystkim mistrz klimatu - większość współczesnej filmowej populacji mogłaby się tego od niego uczyć.

Sony_West

Widzę, że niezbyt kumaty jesteś, więc proszę i nie ma za co. ;)

"Wygląda na to, że nie potrafię już napisać tekstu od tak, tylko muszę wcześniej wprowadzić w temat. Cechą wstępu jest jednak to, że można go całkiem pominąć i przejść do kolejnej części tekstu (dzięki wam, o bogowie edytorstwa, za istnienie nagłówków wielu poziomów).

Na ogół fakt, że komuś tam coś przyobiecałem nie ma wpływu na powstanie tekstu. Najczęściej obiecuję, kiedy właśnie piszę i wiem, że się pojawi. O „Zagubionej autostradzie” nie pisałem i temat umarł. Ale ożył w cudowny sposób i oto jest.

Z reguły na początku pisania o filmie dla porządku ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości ostrzegam, żeby ludzie, którzy nie widzieli filmu lepiej nie czytali mojego tekstu, jeżeli chcą obejrzeć, ponieważ mogą tu przeczytać pewne szczegóły fabularne, które powinny być odkryte dopiero w trakcie seansu, a co za tym idzie — popsuliby sobie sami frajdę. Jak wiem, niektórzy mają to gdzieś, czytają o „Odysei kosmicznej 2001″ bez zamiaru oglądania filmu itd. Okej, zostali ostrzeżeni. W przypadku „Zagubionej autostrady” ostrzeżenie powinno być moim zdaniem rozszerzone, ponieważ film ten dorobił się opinii takiego, który nie ma jednej interpretacji. Przyznam się, że też tak sądziłem przez wiele lat, ale pewnego nudnego dnia w nie pamiętam której pracy szukałem czegoś o postaci Tajemniczego Mężczyzny, który gra w scenie uważanej za jedną ze straszniejszych w filmach Lyncha (bazuję na ankiecie przeprowadzonej na Gronie, czyli Wam zostawiam ocenę wiarygodności), pomimo iż zasadniczo nic się w niej nie dzieje. Ale może właśnie o to chodzi. Szukałem o Tajemniczym Mężczyźnie, a znalazłem istną petardę — stronę z wywiadami z wszystkimi ludźmi biorącymi udział w tworzeniu filmu (Lynch, współscenarzysta, Angelo Badalamenti i oczywiście aktorzy). Tam, czytając kolejne wypowiedzi, dowiedziałem się, jaki pomysł na film miał Lynch, skąd go wziął i tak dalej, i tak dalej. Tak doszedłem do konkluzji, że film pomimo zakręcenia i pewnej dowolności w interpretowaniu fabuły ma raczej jedno wyjaśnienie. I zatem, PT Czytelnicy, jeżeli uważacie, że film ma wiele znaczeń i żadnego prawdziwego, i że elementy podane nam przez Davida Lyncha się momentami wykluczają, to zakończcie czytać w tym miejscu, ponieważ kiedy skończycie, będzie już tylko jedno wyjaśnienie. Tak, potężną moc mają czasem moja słowa.

I przejdę od razu do konkretów. Prosto z mostu.

Główny bohater

Głównym bohaterem filmu jest Fred Madison. Koniec kropka. Co więcej, ciężko powiedzieć, kto tak naprawdę poza nim naprawdę istnieje. Pamiętam, że kiedy grano „Zagubioną autostradę” na TVP2, to Grażyna Torbicka przytoczyła scenę, w której Fred i Rene wzywają do siebie do domu policjantów i jeden z nich zwraca uwagę na brak zdjęć. Fred mówi wtedy, że lubi pamiętać rzeczy po swojemu, niekoniecznie tak, jak się działy. Nasza Grażyna powiedziała, że wyczuwa, iż to zdanie było istotne, a Lynch potwierdził to. Powiedział, że to coś w rodzaju zdania-klucza. To już jedna rzecz o Fredzie, jaką wiemy na pewno — lubi po swojemu.

Wiem ponadto, że Fred jest z zawodu saksofonistą oraz że ma żonę, o którą jest chorobliwie zazdrosny. Podejrzewa ją o zdradę, sprawdza (dzwoni do domu, lecz jej nie zastaje), atmosfera robi się coraz gęstsza. Sprawę pogarsza fakt, że Fred — najprawdopodobniej na tle psychicznym — cierpi na impotencję, co umniejsza go w jego własnych oczach. W końcu brutalnie zabija żonę (polecam zrobić stop-klatkę na króciutkiej migawce z ostatniego filmu podrzuconego do ich domu — zobaczycie, jakiej masakry dokonał przy tym). Fred zostaje aresztowany i osadzony w celi śmierci. Siedząc w zamknięciu snuje różne wizje.

To cała akcja filmu.

Część I: historia pewnego małżeństwa

Film został podzielony na trzy części, choć brak jakichkolwiek formalnych podziałów na takowe. Niemniej można je wyodrębnić i tego będę się trzymał.

Część I pokazuje próbę poskładania do kupy przez Freda tego, co się stało, ma jednak tendencję do umniejszania swojej winy do tego stopnia, że wymyśla sobie osobnika, który przejmie jego złą część. Tym kimś jest Tajemniczy Człowiek. Nazywany czasami personifikacją zła, ucharakteryzowany trochę na wampira, a trochę na aktora teatru kabuki Robert Blake, jest w istocie uosobieniem zazdrości Freda. Zazdrości, z którą sobie wyraźnie nie radzi. Co ciekawe, Tajemniczy Człowiek wciąż próbuje przekazać Fredowi, co tak naprawdę się stało. We wspomnianej wcześniej rozmowie na przyjęciu oznajmia Fredowi, że się znają i że był u niego. Po czym dodaje, że właściwie teraz też jest u niego. Mówi także, że nie ma w zwyczaju pojawiać się tam, gdzie go nie chcą — wypisz-wymaluj, wampir. A jednak nie. Wampir też jest wyobrażeniem czegoś innego tak naprawdę. Tajemniczy Człowiek reprezentuje uczucie zazdrości, które nie ma władzy nad człowiekiem, dopóki ten go do siebie nie dopuści.

Scena na przyjęciu pokazuje nam jednak więcej: okazuje się bowiem, że tylko Fred zauważa Tajemniczego Człowieka. Z materiałów dotyczących pracy nad filmem wiadomo, że Lynch powiedział do wszystkich aktorów biorących udział w przyjęciu: „Traktujcie go jak kamerdynera”. Istotnie, biała twarz nie wzbudza niczyjego zainteresowania, a Andy wypytywany przez Freda o to, kim jest ten osobnik tam pod ścianą, nie bardzo wie o kogo chodzi. Wspomina, że to może przyjaciel Dicka Laurenta, który odgrywa dość istotną rolę w tej historii, ale do niego wrócimy później.

W części pierwszej Tajemniczy Człowiek pojawia się jeszcze w jednej scenie: kiedy Fred budzi się w nocy i patrzy na swoją żonę, ale zamiast jej twarzy widzi bladą twarz swojej zazdrości.

I zatem docieramy do taśm, które ktoś podrzuca do domu. Otóż nikt nie podrzuca taśm. Jak wiemy z III części, operatorem kamery jest Tajemniczy Człowiek, a ten nie istnieje. Pamiętamy jednak, że Fred nie lubi zdjęć i woli pamiętać po swojemu. Taśmy pełnią tutaj inną rolę — są w pokręconych wizjach naszego saksofonisty symbolem niezafałszowanych wspomnień. „Podrzucający je” Tajemniczy Człowiek jest tak naprawdę podświadomością Freda, która próbuje przebić się na wierzch. Co możemy zobaczyć na taśmach? Właściwie nic: nagranie sprzed domu, następnie nagranie z domu oraz wreszcie z ich sypialni, po którym wzywają policję. Na tym etapie Fred za wszelką cenę próbuje usunąć wspomnienie tego, że zabił żonę. Nieskutecznie, ponieważ taśmy od Tajemniczego Człowieka informują go o tym, co chce wyprzeć ze świadomości. I oto Fred wraca do domu, lecz nie zastaje swojej żony. Zamiast tego natrafia na ostatnią — ba, wręcz finalną — taśmę. Odtwarza film i widzi to samo, co wcześniej: przed domem, w domu i nagle niczym pisk z „Odysei kosmicznej 2001″ pokazana jest na ułamek sekundy masakra w sypialni — Rene przecięta na pół oraz Fred cały we krwi, patrzący w obiektyw.

Krzyk Freda przenosi nas na komisariat, gdzie dostaje plombę od przesłuchującego go policjanta, lecz wydaje się nie wiedzieć, co się stało. Mówi tylko: — Powiedzcie, że jej nie zabiłem. — Być może działał w zamroczeniu i nie wiedział, co się dzieje, ale może dopiero siedząc w celi zepchnął to w głąb swojej pamięci uzupełniając braki różnymi wyobrażeniami. To jest pierwsza rzecz, która podlega interpretacji.

Uważam, że sceny pokazujące Freda w więzieniu są jedynymi prawdziwymi. Cała reszta jest skażona jego próbami stworzenia sobie innego wytłumaczenia dla tego, co się stało. I kiedy wszystko wydaje się widzowi jasne i proste, Lynch wraz z Giffordem wprowadzają wydawać by się mogło nowego bohatera.

Część II: historia pewnego mechanika

Oto pewnego ranka strażnik zamiast Freda odnajduje w celi młodego mechanika samochodowego. Głupia sprawa, nikt nie wie, skąd się tam wziął, ani gdzie podział się Fred (chociaż o tym nikt nie mówi akurat, jakby tej kwestii nie było). Pete zostaje wypuszczony, odbierają go rodzice i wraca do swojego miasteczka. Wydawać by się mogło.

(Na marginesie wspomnę, że małe miasteczko, jakie widzimy w filmie, to nic innego jak Los Angeles. Lynch tak zręcznie dobierał lokacje, że udało mu się stworzyć wrażenie jakiejś dziury zabitej deskami.)

Już spieszę z wyjaśnieniami: żaden Pete nie istnieje. To dalej jest Fred. Jak to się dzieje, że został wypuszczony? Otóż nie został. On nadal siedzi w celi i fantazjuje. Po klęsce związanej z wyparciem wspomnienia morderstwa popełnionego na własnej żonie postanowił pójść innym tropem i wymyślił sobie całkiem nowego siebie. Jeżeli tak na to spojrzeć, to Pete jest zaprzeczeniem Freda: jest młody, jest bardzo sprawny seksualnie i nie znosi muzyki, co dobitnie pokazuje scena w warsztacie samochodowym, kiedy Pete wyłącza radio grające kawałek, którym jako Fred katował saksofon podczas koncertu w klubie (kompozycja zatytułowana „Red Bats with the Teeth” Angelo Badalamentiego). Totalne zaprzeczenie. A jednak Pete ma doskonałe ucho, co przyznaje pan Eddy, kiedy zabiera Pete’a za miasto, by ten posłuchał pracy silnika.

Pan Eddy zostaje zdemaskowany przez śledzących Pete’a policjantów jako… Dick Laurent. Ten sam, który podobno nie żyje.

Pete radzi sobie całkiem niezgorzej, spełniając się jako kochanek i ogólnie człowiek bez problemów, ale pewnego dnia na scenie pojawia się ktoś jeszcze — jasnowłosa Alice, która wygląda jak siostra bliźniaczka Rene. Tutaj dochodzimy do drugiej rzeczy, która podlega interpretacji. Otóż albo Fred tak bardzo kochał swoją żonę — mimo wszystko — że nie mógł bez niej żyć i w efekcie umieścił w swoim filmie, albo był tak popieprzony, że próbował podejść swoją żonę jeszcze raz, jako młody Pete. Może na swój sposób ją sprawdzał. Skłaniam się ku drugiej wersji (Dop. Sickmind: z tą jedną rzeczą się właśnie nie zgadzam z autorem interpretacji. Fred wiedział, że jego żona to puszczalska, prowokująca mężczyzn lafirynda, ale miał na jej punkcie obsesje i bardzo ją kochał, dlatego też w umyśle wytworzył sobie obraz jej alter-ego, jasnowłosego "anioła", kobiety będącej przeciwieństwem żony - wiernej, ułożonej, kochającej, czyli takiej jaką pragnął żeby była w rzeczywistości).

Żeby było jasne powiem od razu, że Rene i Alice jest tą samą osobą. Patricia Arquette zdradziła, że spytała Lyncha o to, czy to są dwie różne postaci, ale ten odparł, że nie. To ta sama postać, tylko pokazana na dwa różne sposoby. Ale nawet bez tej wypowiedzi znajdziemy potwierdzenie w filmie. (Poza tym Lynch jest znany z tego, że każe robić aktorom dziwne rzeczy, żeby uzyskać zamierzony efekt. Jarmusch podczas kręcenia „Broken Flowers” również nakłamał aktorkom o tym, jaką pełnią rolę w fabule.)

Tak czy siak Alice nie tylko się pojawia, ale i zostaje. Zaczyna spotykać się z Petem, pomimo iż obydwoje wiedzą, że pan Eddy, który jest formalnie facetem Alice, nie podaruje im tego. Alice opowiada swoją historię, o tym, jak poznała pana Eddy’ego oraz Andy’ego — warto zwrócić uwagę na dialog w samochodzie między Petem i Alice, który zaczyna się identycznie jak ten, który przeprowadzili w I części Fred i Rene, lecz ten drugi ujawnia więcej szczegółów na temat przeszłości, m.in. o pracy w branży porno.

Tymczasem sprawa zaczyna się sypać, pan Eddy zaczyna coś podejrzewać, odwiedza Pete’a, daje umoralniającą gadkę, podczas której opowiada jak głęboko wciśnie kochankowi Alice pistolet w tyłek zanim pociągnie za spust, po czym się zmywa. Sam Pete próbuje sobie przypomnieć, co się działo wieczór przed tym, jak obudził się w więziennej celi, widzi swoją rodzinę i dziewczynę, którzy go wołają. W rozmowach pojawia się wzmianka o jakimś mężczyźnie. Jakby tego było mało, związek Pete’a z Shelly zaczyna się sypać. Początkowa szczęśliwa wizja, jaką Fred sobie utkał, zaczyna się pruć.

Wtedy do Pete’a dzwoni pan Eddy i przekazuje słuchawkę swojemu przyjacielowi, którym okazuje się być… Tajemniczy Człowiek. Ten opowiada mu, co robi się ze skazańcami na Dalekim Wschodzie. O tym, że siedzą w celi i nigdy nie są w stanie stwierdzić, kiedy nadejdzie po nich kat. Jak już wiemy, Tajemniczy Człowiek pojawia się wtedy, kiedy prawda próbuje przebić się na wierzch. Niestety, opowieść o skazańcu w celi (czyli Fredzie) nie trafia na podatny grunt.

Alice proponuje Pete’owi ucieczkę. Mówi, że okradną jej znajomego, Andy’ego, a potem pojadą do innego znajomego, który pomoże im w podrobieniu dokumentów. Alice usypia czujność Andy’ego i wtedy do Hotelu „Zagubiona Autostrada” wkrada się Pete. Po krótkiej bójce Andy ląduje z narożnikiem szklanego stołu w głowie (a matki zawsze ostrzegały przed takimi wypadkami!). Ponieważ Pete’owi leje się krew z nosa udaje się do łazienki, ale zamiast tego trafia do pokoju numer 25, gdzie doznaje jakieś fantasmagorycznej wizji przedstawiającej Alice/Rene uprawiającą seks. Zamyka drzwi i wraca na dół.

W hotelu jeszcze dostajemy kolejny ważny ślad od twórców filmu: jest nim zdjęcie przedstawiające: Andy’ego, Rene, Alice oraz pana Eddy’ego. Pete patrząc na zdjęcie mówi, że są takie same.

Para ucieka na pustynię, gdzie jest drewniana chata. Znajomego jeszcze nie ma. Pete i Alice odbywają w świetle samochodu stosunek, podczas którego Pete wciąż powtarza „Chcę cię, chcę cię”. W pewnym momencie Alice mówi: — Nigdy nie będziesz mnie miał. — Następnie nago udaje się do chaty i wchodzi do środka.

Tak kończy się część druga. Próba stworzenia sobie w wyobraźni innego świata również legła w gruzach. Chorobliwa chęć totalnego posiąścia swojej żony i zazdrość wzięły znowu górę.

Część III: domek z kart

Mężczyzna wstaje i okazuje się, że widzimy nie Pete’a, lecz Freda. Trochę zaskoczony, ale ubiera się i udaje do chaty. W środku stoi powleczona folią kanapa, a na środku stoi Tajemniczy Człowiek z kamerą. Ponieważ taśmy i telefony od podświadomości nic nie dawały postanowił obejść się brutalniej z Fredem. Kamera służy tu pokazaniu, od kogo były taśmy-wiadomości. Fred pyta: — Gdzie jest Alice? — Tajemniczy Człowiek odpowiada ostrym tonem: — Ona nazywa się Rene, jeżeli powiedziała inaczej, to kłamała. A ty, jak się, k...rwa, nazywasz? — Fred zaczyna uciekać, a Tajemniczy Człowiek podąża za nim z kamerą.

Fred wraca do hotelu i udaje się do pokoju numer 25, gdzie jeszcze przed chwilą Rene uprawiała seks z panem Eddym. Fred sprzedaje Eddy’emu plombę i pakuje do bagażnika, a następnie wywozi gdzieś na pustynię. Przez okno z hotelowego pokoju przygląda się wszystkiemu Tajemniczy Człowiek, który pojawia się również na miejscu. Pan Eddy pyta, o co tu chodzi. Tajemniczy Człowiek podaje mu kamerę, na której pan Eddy ogląda scenkę z jakiejś imprezy, gdzie pan Eddy i Rene są razem (prawda! to jest prawda, czego nie możemy powiedzieć o scenie seksu w hotelu pokojowym). Fred i pan Eddy zaczynają się szamotać, aż Tajemniczy Człowiek wkłada Fredowi w dłoń nóż, którym ten podrzyna gardło panu Eddy’emu.

Jesteśmy już blisko końca. Oto policjanci, którzy kontrolowali wcześniej mieszkanie Freda i Rene wraz z dwoma, którzy śledzili Pete’a, są w hotelu „Zagubiona Autostrada” i oglądają miejsce, w którym Andy dokonał swojego żywota, oraz zdjęcie, które Pete widział wcześniej, tym razem jednak jest ono inne: przedstawia Andy’ego, Rene i pana Eddy’ego. Nie ma na nim Alice. W końcu nigdy nie istniała. Jeżeli miałbym typować sceny nie będące wytworem wyobraźni Freda, to ta byłaby jedną z nich. (Podobnie jak ujęcie martwego pana Eddy’ego na pustyni.)

Na koniec Fred udaje się do swojego domu, gdzie dzwoni domofonem i mówi: — Dick Laurent nie żyje. — Na początku filmu mamy okazję oglądać tę scenę z drugiej strony domofonu. Siedzący w pokoju Fred odbiera domofon i słyszy powyższe zdanie. Pętla czasowa? Od lat spotykam się z teorią, że to jest dowód występowania w filmie pętli, ale to nieprawda. Trzeba pamiętać, że praktycznie wszystko, co oglądamy w filmie, nie wydarzyło się w kolejności przedstawionej widzom, o ile w ogóle. Jeżeli istnieje jakakolwiek pętla, to w głowie Freda, któremu wszystko już się miesza. Wciąż próbuje się pogodzić z prawdą, ale wciąż ponosi klęskę najpierw uciekając w fikcję, a potem niszcząc ją.

I wracając do filmu: po odejściu od domofonu Fred wsiada w samochód i zostaje zauważony przez obserwujących go policjantów (ci sami, którzy obserwowali Pete’a). Ucieka przed policją, a scena pościgu zamyka film.

Próba rekonstrukcji

Pomimo iż jest to trudne, to można spróbować zrekonstruować wydarzenia, przynajmniej niektóre. Podejrzewam, że Fred związał się z Rene, która była dziewczyną z przeszłością. Był o nią zazdrosny — może słusznie, może nie — i pewnego dnia odbiło mu, w efekcie czego zabił Andy’ego i pana Eddy’ego, a następnie swoją żonę. Zatem zdanie, że „Dick Laurent nie żyje” jest pierwszą próbą przebicia się do świadomości i temu służy — pokazaniu, że to już tylko rojenia Freda. Dlatego Tajemniczy Człowiek na przyjęciu przywołał Andy’emu na myśl „jakiegoś znajomego Dicka Laurenta”. Policjanci, którzy zjawiają się w domu Freda i Rene, to policjanci, którzy go aresztowali za potrójne morderstwo. Zdjęcie oraz film pokazany na kamerze panu Eddy’emu są dowodami na to, że Rene znała obydwu mężczyzn. Cała reszta jest jednym wielkim urojeniem człowieka, który nie chce dopuścić do siebie świadomości tego, czego się dopuścił.

Genialne, panie Lynch."

ocenił(a) film na 9
Sony_West

Czy naprawdę trzeba w pełni zrozumieć film by stwierdzić, że się komuś bardzo podobał?
No właśnie.

Sony_West

Fajnie kolego tylko szkoda że w żaden sposób nie skyrtykowałeś tego filmu, tylko krytykujesz ludzi którym się on podoba. Film jest genialny, reżyseria, klimat, budowanie napięcia, praca kamery, strona wizualna, gra aktorska, ścieżka dźwiękowa, podkład muzyczny wszystko jest absolutnie na mistrzowskim poziomie i jest to coś czemu nie można zaprzeczyć w żaden sposób. Druga sprawa, mam wrażenie że osoby które ogólnie nie lubią Lyncha, czy osoby które krytykują ten film po prostu nie mają dystansu żadnego do siebie, i jeżeli czegoś nie zrozumieli to się obrażają na film, bo czują że ich duma została w jakiś sposób urażona przez twórce, czy że zostali oszukani przez reżysera, bzdura. Osobiście uważam że jest to najlepszy film Lyncha, i wcale nawet nie próbowałem go zrozumieć, nie śledziłem każdego momentu doszukując się jakichś elementów do rozwiązania. Po prostu się rozsiadłem wygodnie w fotelu i chłonąłem każdy moment i każdą scene, myślę że Lynch oczekiwał tego samego od widza. Film płynie wspaniale, 2godziny 14 minut przeleciały mi w 10 minut. To jest właśnie magia kina. Jeżeli będę miał ochotę to poczytam setki teorii na internecie które wytłumaczą mi ten film w jeden czy drugi czy trzeci sposób, ale nie widzę takiej potrzeby obecnie, bo i bez pełnego zrozumienia dla mnie to jest perełka w morzu generycznego i zwyczajnego gówna którym hollywood nas zalewa co roku. Jak chce oglądnąć tysięczny raz ten sam film to jest takich 99.9 % które hollywood nam co roku serwuje. Nie wszystko musi mieć wstęp rozwinięcie i zakończenie po linii prostej, kino daje właśnie możliwość kreatywnym osobą eksperymentować, i to jest najpiękniejsze. Lynch to amerykańska perełka, i jest to ogromna strata dla kina że nie robi więcej filmów, nie da się go zastąpić.

Sony_West

,,Lost Highway" jest uważany za jeden z lepszych filmów Lynch-a. Osobiście, wolę innego Jego filmy, ten niespecjalnie przypadł mi do gustu.

Trudność w odczycie filmów Lyncha tkwi w tym iż Jego filmy są bardzo abstrakcyjne. Warunkiem koniecznym do prawidłowego odczytu tych filmów jest znajomość, przynajmniej szczątkowa, proksemiki odbioru filmu. Lynch w pewnym sensie w tym się właśnie specjalizuje, jako reżyser potrafi znakomicie stworzyć warunki do pewnego rodzaju ,,szamańskiego transu" wgłąb swojej psychiki.
Oczywiście, każdy może do tego filmu podejść inaczej. My ze znajomymi z ASP czerpiemy z filmów Lynch-a prawdziwą przyjemność, w dużej mierze wynika to z faktu iż Lynch jest malarzem i swoje filmy komponuje w sposób podobny do malowania obrazu.

Nie odbieraj tego jako atak, ale krytyka także powinna mieć sens. Zauważyłem w twoim ,,awatarze" paszczękę tego sprite z ,,Diablo 3", tytułową postać. Teraz zobacz, jako miłośnik serii mogę powiedzieć dokładnie to samo co Ty o Lynch-u: ,,Blizzard" jest nagi, Diablo 3 to odgrzewane kotlety i brak inwencji na każdym kroku. Walki bezsensownie łatwe, w kółko te same postacie, fabuła już nie ta co była. Za parę lat powstanie Diablo 4 i ponownie będziemy eksplorować Sanktuarium by raz jeszcze odwiedzić Łotrzyce, Dalekie Pustkowia, Fortecę Pandemonium i jakieś sfery niebiańskie i piekielne czeluście. I znowu będzie Włócznia z kości, Wybuch Zwłok, Teleportacja, Szarża, i ludzie pójdą do sklepów z wywalonymi jęzorami i wywalą kasę na ten chłam;. I pójdą, jeżeli lubią tą serię, i wydadzą pieniądze na Diablo 4. I owszem, Diablo 3 jest pod wieloma względami słabsze od Diablo 2, a fabularnie słabsze od Diablo 1. Wszystkie rozwiązania z 3-ki miały już miejsce w 2-ce, a niemoc scenarzystów skłoniła ich do powrotu do korzeni i odgrzania pomysłów z 1-ki. Nic nadzwyczajnego, lepsza oprawa graficzna, silnik z Warcraft-a - i gra gotowa.

Cała seria ,,Diablo" jest denna jak zdechła flądra na dnie wiadra. Sukces gry wynika z przypadku, na krótko przed zakończeniem prac ekipa postanowiła zmienić system turowy( tak, zajrzyj na yt, zobaczysz jak wyglądało ,,Diablo 1" pierwotnie) na nowy sposób kalkulacji frames per second, który przyspieszył rozgrywkę zapewniając upływ 24 tur w ciągu sekundy. Tym samym od gracza zaczęto wymagać refleksu, wskutek pojawienia się akcji w grze. I to był strzał w dziesiątkę.

U Lynch-a generalnie nie chodzi o fabułę. Narratorem w Jego filmach jest widz, to jest jeden ze sztywnych postulatów reżysera, które coraz konsekwentniej realizuje z upływem lat. I w sumie dobrze robi, tym samym popchnął trochę film naprzód i zapewnił sobie rozpoznawalność. Co mnie osobiście bawi to fakt że właśnie najwięcej odbiorców nieusatysfakcjonowanych Jego filmami zarzuca błędy w scenariuszu - tymczasem to na widzu spoczywa odpowiedzialność sporządzenia scenariusza. To trochę jakby iść na Policję na skargę za niezrozumienie wydarzenia, którego było się uczestnikiem. Widziałam wypadek i zaskarżam reżysera za to że nie rozumiem! Stąd min. Lynch niemal każdą postać pierwszoplanową wikła w jakąś intrygę, spisek, portretuje tak jakby cierpiała na zespół urojeniowy - swoisty cichy persyflaż nt. widza, który za mocno uwikłał się w grę i dał się zapędzić w kozi róg.

W Kwietniu tego roku wziąłem udział w konkursie artystycznym w Polsce. Zawiozłem osobiście moją pracę, wydruk grafiki wykonanej w programach 2D, malarski temat, krajobraz z dzikami, skala pomiędzy amarantem a indygo ze złamaniem czerwienią na plamie gleby. Świnki były żółte, ale dzięki bardzo umiejętnemu wykorzystaniu koloru... były dla wielu ludzi niewidzialne. Tak samo jak i mój podpis, jak najbardziej czytelny. Bajer polegał na tym by chwilę popatrzeć na obraz z odległości paru metrów, by rozluźnić mięśnie oczu, tak by wymusić aktywne widzenie i niejako wejść w trans by zobaczyć prawdziwe kolory( kolory świecące, kształtujące powidoki) . Wtenczas, po paru sekundach na obrazie pojawiały się dziczki i inne detale, w pełni czytelne dla obserwatora.
Niestety, najwyraźniej nawet organizatorom konkursu nie chciało się poświęcić paru sekund na relaks przed moim obrazem skoro w nazwie napisali ,,tytułu brak" na karteczce, którą umieścili dokładnie pod... tytułem obrazu.

Wniosek z tego płynie dość prosty - istnieją takie obszary sztuki, które stawiają odbiorcy pewne wymagania, których niespełnienie uniemożliwia prawidłowy odbiór tej sztuki. I Lynch właśnie tak formułuje swoje filmy by widza zmusić do świadomego śnienia swoich filmów. Ponieważ istnieją ludzie, którzy chyba tego nie potrafią, stąd istnieje wiele zażaleń na scenariusze w Jego filmach - te natomiast są obowiązkiem widza, który bierze udział w ich powstawaniu podczas seansu.

ocenił(a) film na 8
Sony_West

Jak Lynch jest nagi to ty jesteś głupi.

ocenił(a) film na 9
Sony_West

Możliwe, iż wątek ten jest już nieco przedawniony, aczkolwiek czuję się zobowiązana, by bronić pana Lyncha, ponieważ uważam jego dorobek (łącznie z tym filmem) za kawał dobrej roboty.
Po pierwsze, chyba każdy kto zapoznał się z twórczością Lyncha ma wiadomość, iż jego filmy są co najmniej niedosłowne. Szczerze mówiąc, zawsze uważałam to za największy atut jego twórczości. Możliwość indywidualnej interpretacji filmu, w którym nic nie jest podane na tacy, to coś całkiem intrygującego. Czytałam kiedyś biografię Lyncha, gdzie jasno można zauważyć, iż nienawidzi on pytań o treść i interpretację filmu. Podczas niektórych wywiadów dziennikarze zamiast odpowiedzi otrzymywali tylko zlepek dziwnych odgłosów. Nie zrozummy się źle, Lynch nie chce, żeby widz odwalał za niego robotę, tworząc wyjaśnienia i układając puzzle w tej obszernej układance. Każdy widz dostaje po prostu trochę artystycznej przestrzeni, z której możemy korzystać, w której możemy podporządkowywać film do naszych pomysłów, bo przecież wiele jego filmów nie ma ściśle określonych i zamkniętych zakończeń.
Po drugie, ,,Zagubiona autostrada" jest filmem, który wymaga od widza pewnej samodzielności. Na pewno nie jest to film pozbawiony sensu, ani kolejne pseudo dzieło wpasowujące się w stwierdzenie, iż ,,błoto też stwarza pozory głębi". Film ten da się poskładać, czytałam wiele niesamowitych i niezwykle kreatywnych interpretacji, które są tego dowodem. Większość z nich ujmuje w nieco inny sposób ten sam problem, także domyślam się, iż twórcy tych interpretacji wyłapali główny wątek, który chciał przekazać Lynch.
Po trzecie, twórczość Lyncha jest nieco surrealistyczna, a przez to może wydawać się, iż nie niesie żadnej treści i trąci pompatycznością, kiedy w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Lynch jest mistrzem w tym co robi i odważnie trwa w tworzeniu kina niezależnego. Moim zdaniem jego twórczość nie uderza i nigdy nie uderzała do mas. Nawet jeśli jego filmy są rozpowszechnione i dotarły do dużego grona odbiorców, to jednak nie każdy widz będzie czuł się komfortowo w jego konwencji.
Po czwarte, rozumiem każdą osobę, która nie przepada za twórczością Lyncha. Większość jego filmów jest istotnie niepokojąca i wzbudza w widzu odczucia oscylujące między zaniepokojeniem, a irytacją. Nie jest to kino rozrywkowe i nie powiedziałabym, że na pewno można się odprężyć przy filmach Lyncha (a przecież wiele osób właśnie tego oczekuje od filmu). Jednakże wciąż jego dzieła są niezwykłym doznaniem audiowizualnym i majstersztykiem fabularnym z niepowtarzalnym klimatem. Dlatego nie można, powtarzam nie można tak lekko stwierdzać, iż ,,Zagubiona autostrada" jest słabym filmem, tylko dlatego, że jest mniej przystępna w odbiorze.

Konkludując: Król nie jest nagi!

Sony_West

Ja się właściwie zgodzę. Lynch to akurat przykład przerostu formy nad treścią. Sukces jego filmów opiera się na złudzeniu ponadprzeciętności.

ocenił(a) film na 10
Sony_West

Film może wydawać się zagmatwany, ale fabularnie jest prosty. Jest o saksofoniście który zabił. Zone i stworzyl w celi śmierci swoje alterego. W momencie kiedy jest stworzył widzimy co się dzieje z młodym bohaterem, ale to wszystko tylko wyobraznia głównego bohatera. On cały czas siedzi w celi śmierci a to co dzieje się poza nią to tylko fantazja. Jego prawdziwe życie zlewa się z jego imaginacja, kiedy uprawia stosunek z blondyna i widzimy, że przeniknął do wymyślonej wersji siebie. Cała fabuła filmu nie prowadzi do rozwikłania zagadki lecz bohaterowi wydaje się, że udaje mu się zbiec w momencie ucieczki widzimy elektrowstrząsy wykonane na nim w celi śmierci. Thriller świetny bo niekonwecjonalny. 10/10

ocenił(a) film na 10
Sony_West

Może jest tak jak piszesz z tymi ocenami. Jednak ogladanie tego filmu jest dla mnie niezłą zabawą. Wymagane jest tu maksimum skupienia żeby podążać za nieoczywistą fabułą, bo przecież to (wbrew pozorom) nie jest tak że Lynch coś tam nagrał a potem zmontował to na łapu capu, i wyszedł taki jakiś bełkot. Trzeba czasami utożsamiać się z bohaterami i odczuć to co w danej scenie czują lub spróbować przynajmniej odczuć. Czasami się nie udaje i po prostu nam to wisi ale jak się uda to historia jest fascynująca. A jak wisi nam cały film to wtedy trudno o pochlebną opinię.

georgeAzbest

Too long, didn't read.

Sony_West

NIE ma NICZEGO sprzecznego czy głupiego w wystawianiu wysokiej oceny sztuce, której się nie rozumie, bo nie ma konieczności wyjaśniania uczuć, które się czuje.

ocenił(a) film na 8
Sony_West

Uuuu można prosić o adres gdzie wysłać maść?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones