PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=209977}

Zaklęci w czasie

The Time Traveler's Wife
7,3 63 590
ocen
7,3 10 1 63590
Zaklęci w czasie
powrót do forum filmu Zaklęci w czasie

Skoro przenoszenie w czasie to choroba genetyczna głównego bohatera, to jak zrozumieć sytuację, gdy po jego śmierci choroba nadal "żyje" (w książce ponoć "żyje" aż do sędziwego wieku ukochanej)?

Omijam metaforę o wiecznej miłości, bo to nie jest argument, który wszystko załatwia. Jak się coś tworzy, nawet najbardziej fantazyjnego, to musi mieć w miarę sensowną podstawę, bo inaczej rozpada się jak domek z kart. Więc jak w tym filmie określić byt choroby po śmierci chorego? Duch? Czy może przeogromna liczba jego "klonów"? W tym momencie przypadłość przestaje być przypadłością.

Zaznaczam, że lubię melodramaty i filmy fantasty (połączenie obu tych gatunków również akceptuję - urzekł mnie "Dom nad jeziorem", a "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" był nawet niezły). Lubię się wzruszać na filmach, nie mam nic przeciwko produkcjom o podróżach w czasie, nie mam również nic przeciwko nietuzinkowym obrazom. Natomiast w tym filmie nie podoba mi się jego końcówka. Dziwne są też "klony" głównego bohatera. "Oryginał" znika w innej czasoprzestrzeni, a jego "klony" pojawiają się w odpowiednim miejscu i "załatwiają sprawę". W tych sytuacjach też już można się zastanawiać nad tym, czy aby na pewno jest to choroba, tak jak nam wmawiają? Bo przypadłość bohatera powinna go jedynego (z czasu rzeczywistego) przenosić w różne lata, a nie tworzyć niewyobrażalną liczbę "klonów" z każdej sekundy jego życia, które również "latają" sobie tu i ówdzie. Czy naprawdę trzeba naginać nawet namiastkę logiki w imię określonego celu?

Jakie zdanie posiadacie na ten temat?

Slaught

Moje zdanie jest takie, że to był jeden facet , a nie klony tylko on już w tej przyszłości był zanim umarł. Brzmi głupio ale to fantasy.

ocenił(a) film na 1
Slaught

nie rozumiem pytania. podczas przenoszenia się w czasie spotykał swoje przyszłe i przeszłe ja, gdy przenosił się w czasie teraźniejszym, to żył. a czas jest krzywą... czy jakoś tak:)

unnamed01

Ale skoro umarł, to wszelkie jego przyszłe ja powinny się "wykasować" i już więcej nie ukazywać się jego żonie.
A samo przenoszenie w czasie wolę odbierać jako pewną liczbę światów, w których bohater przeskakuje z jednego świata do drugiego. Więc w świecie oryginalnym (nazwijmy tak umownie świat, w którym się urodził) po swojej śmierci już nie powinien się pojawić.

unnamed01

Żeby jeszcze lepiej wyjaśnić moje przekonanie, uważam, że w świecie oryginalnym powinien bytować tylko on, a jego spotkania z bliskimi - jak również z samym sobą - z różnych okresów życia, mają miejsce w innych, równoległych światach. Gdy umiera on, powinny skończyć się również jego skoki z jednego świata w drugi, które są przecież jego chorobą. Co za tym idzie, nie powinniśmy już obserwować żadnego jego przebywania w dowolnym świecie, a co dopiero w tym oryginalnym, rodzimym. No chyba, że pojawia się on w tym świecie, w którym inne jego ja dokonało już swojego życia. I tam spotyka się z innym ja swojej żony. Ale moim zdaniem traci to już większy sens, bo jednak najważniejsze jest to, co dzieje się w jego oryginalnym świecie.

Ogólnie konstrukcja tego filmu mi się nie podoba. Bo gdyby chodziło o jakieś jasnowidztwo, to byłoby to u mnie do przyjęcia. Kilkurazowe podróże w czasie (z różnych powodów) również byłyby u mnie do przyjęcia. Ale podróże w czasie jako choroba genetyczna i dodatkowo śmierć bohatera, wymagają znacznie większej uwagi oraz ostrożności w prowadzeniu fabuły.

Slaught

"ale skoro umarł, to wszelkie jego przyszłe ja powinny się "wykasować" i już więcej nie ukazywać się jego żonie."

No i nie pokazał się żonie po jego śmierci bo jak zauważyłeś już nie żył. W ostatniej scenie miał 39 lat (przeniósł się w przyszłość gdy jego córka się narodziła). A tak swoją drogą tutaj nie ma żadnych "klonów". To jest przecież jedna i ta sama osoba przez cały czas która przeżywa jedno życie:), tylko podczas tego życia ta "choroba" przenosi go do różnych czasów.

voltrex12

"To jest przecież jedna i ta sama osoba przez cały czas która przeżywa jedno życie:), tylko podczas tego życia ta "choroba" przenosi go do różnych czasów." - Oczywiste jest to, że jest to jeden i ten sam człowiek. "Klony" to jedynie ironia z mojej strony. Nie podoba mi się przede wszystkim konstrukcja tego filmu, o czym napisałam wyżej.

ocenił(a) film na 1
Slaught

Czas to pojęcie względne, mawiał Einstein ;)

unnamed01

Akurat w tym konkretnym przypadku, nic mnie nie przekona do totalnej "zabawy" czasem.

ocenił(a) film na 1
Slaught

ja jednak zaufam autorytetom o wyższym IQ ;)

unnamed01

Czasami "czucie i wiara silniej mówią do mnie, niż mędrca szkiełko i oko".

ocenił(a) film na 1
Slaught

Dlatego myślisz, że on nie mógł się już jej pokazać w przyszłości, bo w pewnej dacie zginął i od tego momentu już nie powinien istnieć w przyszłości?

unnamed01

Tym pytaniem sobie odpowiedziałeś/-łaś.

ocenił(a) film na 1
Slaught

nie, bo przyszłość była jego tamtejszą teraźniejszością :)

unnamed01

Już pisałam jak odbieram konstrukcję tego filmu i co mi w niej nie odpowiada.

ocenił(a) film na 7
unnamed01

sorry ,że tak po ponad roku czasu,ale oceniłeś film na jeden, a rozumiem,że go w jakiś sposób bronisz. Czemu?

ocenił(a) film na 1
Monika1514

czytałam książkę kilka razy :)

ocenił(a) film na 7
unnamed01

Książka jednak dość chaotyczna była i jak dla mnie zbyt szczegółowa czasami. Jednakże uważam,że gdyby się postarał to mógłby się uratować,a tak 5 lat czekał na śmierć.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones