Na początek, choć wydawało się, że temat obstukany i wałkowany na wszystkie sposoby to jednak udało się pokazać kilka aspektów związanych z podróżami w czasie, których jeszcze w filmach nie widziałem.
Najbardziej podobał mi się moment gdy zobaczył swoją nienarodzoną córkę, a potem gdy okazało się, że ona też to potrafi i celowo sama podróżuje i oczywiście ryczałem na tych scenach jak bóbr, ale...to ze względów osobistych - sam jestem świeżym ojcem, a gdy mój potomek był jeszcze w brzuchu miałem sen, że jadę samochodem w nocy po pustej drodze...zasypiam...i nagle przed samochodem spod pół przymkniętych oczu widzę małego dzieciaka jak stoi na drodze, podnosi rękę i woła "tato obudź się!". Obudziłem się. Zapamiętałem dobrze jego twarz i powiedziałem jego rodzicielce, że jak za kilka miesięcy okaże się, że ten prawdziwy będzie podobny do tego ze snu.....................to zacznę się bać! Chodzić do kościoła! Nie palić świeczek o 24:00 i o 3:00, itd.
Na szczęście nie jest podobny :D
Film nie uniknął pewnych rażących paradoksów związanych z podróżowaniem w czasie...wstecz. Bo jeśli chodzi o podróże wstecz to nawet najbardziej fantazyjni naukowcy już dawno skreślili to z listy rzeczy możliwych. W przyszłość - jak najbardziej i tylko fizycznie to jest problem, wstecz...nawet logicznie nie da się tego 'ogarnąć'.