Moim zdaniem książka, film zmienia fabułę, nie ma kilku najważniejszych rzeczy, jest przesłodzony i przez to nieco niewiarygodny - no i zupełnie inne zakończenie. Myśle, że powieść Diderota "ugrzeczniono" żeby nie drażnić Kościoła - książka była (jest?) na indeksie. Ten wątek księdza, który chciał ją zgwałcić pod pozorem, że jej pomoże... Suzanne przecierpiała w zakonie dużo więcej, wykazała ogromny hart ducha - a w filmie robi niewiele i jest jakby bezwolna. Moim zdaniem - a wiem co mówię - typowym klasztornym postrachem jest siostra Christine, znałam podobne typy.