Jej umiejętności, a raczej ich brak, doprowadzały mnie do szaleństwa. Sam Claflin, jej przeciwieństwo, obiecujący aktor, próbował ratować jakoś to wszystko, ale... Egh.
W książce, którą czytałam po raz kolejny tuż przed premierą nawet znosiłam Louisę, ale tu? Miałam ochotę wyjść.
Zdecydowanie należy jej się Złota Malina.
nigdy wcześniej nie widziałam jej w żadnym filmie. kompletnie ominął mnie ten cały szał na Grę o tron, więc kompletnie nie wiedziałam czego się po niej spodziewać, a słyszałam opinie że Clarke jest beznadziejną aktorką.
po raz pierwszy w akcji widziałam ją właśnie w 'Me Before You' i moim zdaniem zagrała fantastycznie. jako Lou była rewelacyjna - empatyczna, zabawna, słodka i rozbrajająca :>
z Claflin'em stworzyli genialny duet
Mam podobne odczucia co do Emilii, mam pytanie a propos tego, że czytałaś ksiązke, jak przedstawione było to, że Lou podsłuchała rozmowe rodziców Willa, poszła do nich i po prostu powiedziała: "dzień dobry usłyszałam, że wasz syn dał wam 6 miesięcy, ale mogę pomóc" (przynajmniej tak wywnioskowałam z filmu, jeżeli się mylę - przepraszam).
Z tego co pamiętam to podsłuchała rozmowę rodziców Willa i jego siostry. Następnie sama próbowała zmienić jego nastawienie, miała nawet specjalny kalendarzyk odliczający dni. Wydaje mi się, że kiedy matka Willa uznała za stosowne jej to powiedzieć, ona odpowiedziała coś w stylu "już wiem" i odtąd informowała ją o postępach, czy tego typu sprawach.
Jetem w trakcie ogladania tego filmu, bylem pozytywnie nastawiony, ale jak zobaczylem miny glownej bohaterki to aż musiałem poczytać forum i widzę, że moja opinia nie jest odosobniona :)
Ja tez jestem "w trakcie" oglądania filmu. Wczoraj skończyłam książkę, która mega mi się podobała (serio, pierwszy raz płakałam jak bóbr przy książce!) i byłam bardzo ciekawa filmu. No i poraża! Postać Lou jest tutaj straszna, wręcz nie do zniesienia, ta aktorka to dno niestety... pominę jej mimikę, ale często mam wrażenie jakby czytała swoje kwestie, a nie grała. Wygląda jakby przy każdej scenie czekała, aż drugi aktor skończy swoją kwestię, żeby mogła powiedzieć swoją. To jest maniera aktorów-amatorów z "Trudnych spraw". Szkoda, ponieważ historia mi się podoba, ale jednak wolę książkę niż film...