W momencie kiedy poznajemy męża Christine, a w zasadzie kogoś kto go udaje, wiedziałem, że coś z tym facetem jest nie tak. Kiedy dowiedziałem się, że powodem jej problemów z pamięcią było ciężkie pobicie, od razu wiedziałem kto jest za nie odpowiedzialny. No i tak właśnie kolejne wydarzenia w filmie tylko mnie w tym utwierdzały aż do zakończenia. Przez to zniknęło całe napięcie już na wczesnym etapie seansu. Ale mimo to film godny polecenia.
Dokładnie. Mnie jedynie film "zaskoczył" brakiem zaskoczenia- liczyłem, że to zamierzony zabieg, żeby widz podejrzewał męża Christine, ale finalnie prawda była by inna- Ben (ten fałszywy) naprawdę ograniczał dla jej dobra, o to Mike cały czas nią manipulował. Dochodzi do tego kompletnie niepotrzebna scena- Mike próbuje pocałować Christine, ta "przypomina sobie", że to on ją pobił, po czym ucieka, a ten traktuje ją środkiem usypiającym. Scena z czapy i nie pociągająca za sobą, żadnych konsekwencji. Jakby pochodziła z pierwotnej wersji scenariusza, w której to Mike jest "tym złym", ale twórcy zapomnieli ją wyciąć po wprowadzeniu zmian.
a mi się wydaje że on to zrobił, żeby dać im jeszcze jedną szansę, że kiedy się obudzi, znów o wszystkim zapomni, znów będzie należeć do niego, Collin jak zwykle boski...