Naprawdę próbowałam znaleźć sensowny powód, aby nie oceniać tego filmu tak nisko. Ale nawet Cage mnie nie przekonał. Przez pierwszą połowę chciało mi się śmiać, potem równowaga śmieszność-żałosność zdecydowanie się zaburzyła na korzyść tej drugiej...
Nic w tym filmie nie trzyma się kupy. Mam wrażenie, że scenariusz był pisany na kolanie przez 7-latka w szkole na przerwie między przyrodą a religią, do tego gdzieniegdzie na skrypt upadła kanapka z salcesonem, przez co logiczniejsze elementy fabuły się zatarły.
Mam wrażenie, że obejrzałam jakąś papkę z kategorii B. Naciągane 4 tylko za R. Byrne, która jako jedyna dawała radę.
*****UWAGA SPOILER*****
Końcowa scena z łąką i drzewkiem przypomniała mi innego gniota - Nostalgię Anioła (choć z nim nie było jeszcze tak źle - ratowali go aktorzy)
*****KONIEC SPOILERU*****