Nie byłem pewien czy dać 1, 2 czy jednak 3. Stanęło na 3. I nie zrozumcie mnie źle. Film ma ciekawy pomysł. Serio, rośliny jako główny wróg, masowe samobójstwa, mniejsze i mniejsze grupki. Tu jest się czego bać, coś co nas zabija w okrutny i wyszukany sposób i tego nie widać, nie wiadomo jak się przed tym uchronić. To było straszne. Tylko, że film ma klasyfikacje thriller sf. Jak bym się nastawił na horror to może dał bym nawet 4, ale nastawiłem się na thriller sf więc lipa, bo to jednak bardziej horror i to podchodzący pod gore. No i jak na gore to za mało gore, jak na nie gore to za dużo gore, więc to kolejny problem i brak konsekwencji. To wszystko to jednak małe miki, bo to co razi najbardziej, co nie pozwalało mi cały czas cieszyć się filmem to obsada. Niby dobra, niby Mark i Zooey to porządna klasa średnia wysokobudżetowych produkcji z Hollywood, a jednak coś było nie tak. Do cholery, cały film jest zagrany jak by główni bohaterowie cierpieli na jakiś lekki autyzm czy coś. Ich miny, ich reakcje, naprawdę normalni ludzie tak się nie zachowują. Ogólnie większość gry aktorskiej jest tak spierniczona w tym filmie. I facet od szklarni i babeczka co ich ugościła, wszyscy są dość zdrowo popieprzeni i to bardziej niżby wynikało to ze scenariusza. Osobiście winię za to reżysera, on w końcu decyduje o tym co i jak mają zagrać aktorzy, on im sugeruje i zmusza do dubli jak nie jest zadowolony z efektu. Nie wierzę, że taka obsada nie mogła zagrać lepiej. Sądzę, że on chciał aby tak to zostało zagrane, jego osobista wrażliwość mu tak nakazała i wyszło lipnie. Dopiero po obejrzeniu filmy spojrzałem kim jest reżyser i wiele się wyjaśniło. Te złote maliny są nie bez powodu.