Pod koniec lat 90 bardzo lubiłem serial pod tytułem „Zdarzyło się jutro” (w oryginale ‘Early Edition’), w którym kotek głównego bohatera przynosił gazetę opisującą zdarzenia, które dopiero będą mieć miejsca i które, w miarę możliwość, trzeba było „odkręcić”. Wtedy nie wiedziałem nawet, że jego protoplastą, była fabuła powstała w latach 40.
Oryginałowi jednego z pewnością nie można zarzucić – rewelacyjnej, pomysłowej fabuły !! Reszta mniej, lub bardziej podejmuje rzucona rękawicę. Prawda jest taka, że mimo całego uroczego klimatu i niezobowiązującej zabawy film wywołuje uczucie zmarnowanej szansy. Pomyślcie co by było, gdyby to rozwinąć – bohater bawiący się w Zbawcę innych ludzi, narzucający im właściwy tor działań, przeszkadzający niegodziwcom itp.
Nic z tego – oryginalna historyjka jest tylko ubraniem – reszta to ciąg jednostajnych zdarzeń mających na celu spełnienie american dream (świetna praca plus ukochana kobieta). Tyle zostało z pomysłu.
Lecz nawet mimo tego, klimat starego kina solidnie kusi…
Moja ocena - 6/10
Przeżyłeś podobnie jak ja zderzenie z oczekiwaniami. Też oglądałem z zainteresowaniem ten serial i miałem zupełnie inny obraz filmu w głowie. Nie posądzałbym jednak Claira o niewykorzystanie pomysłu. Po prostu zupełnie inaczej do niego podszedł i uczynił głównego bohatera niegodziwcem. Gary z serialu jest poczciwym obywatelem, który chce pomagać ludziom. Tymczasem filmowy Larry myśli jedynie o kobiecie, pieniądzach i sławie. Trudno by było takiego bohatera nagle rehabilitować w naszych oczach. Można za to zabawić się jego chciwością co twórcy wykorzystali. Poza tym przyjęli założenie że przyszłości nie da się zmienić. I bez wątpienia pomysłowo z tego wybrnęli, bo niby zawsze wiemy z gazety jak się wszystko zakończy, ale w każdej przepowiedni jest haczyk. Ja jestem zadowolony. Może nawet bardziej niż gdybym dostał powtórkę z serialu, bo nie lubię dwa razy oglądać tego samego ;)