Nie spodobał mi się. Oczekiwałem świetnej komedii, a dostałem... nic. śmiesznych momentów było niewiele (mogę je policzyć na palcach jednej ręki), film był nudny i nieciekawy, a w dodatku miał skopany scenariusz. Jedyne zalety to aktorstwo (Goldie Hawn i Meryl Streep zagrały bardzo dobrze, znośnie również Bruce Willis) i bardzo dobre, pionierskie jak na tamte czasy efekty specjalne. Oprócz tego nic o mogłoby przykuć uwagę widza. Nie polecam filmu nikomu, może jedynie zatwardziałym fanom czarnych komedii. Wielka szkoda, że Robert Zemeckis, ceniony twórca wspaniałej trylogii "Powrót do przyszłości" i genialnego "Forresta Gumpa" zrobił pośrodku tych filmów takiego "zapychacza".
TAxi akurat jest OK, Dwójka zwłaszcza, co do American Pie to.. bez komentarza :D
Każdy ma inne zdanie. Film moim zdaniem był genialny, ale jak komuś się nie podoba, to ma prawo do tego, wiec panie ''sant'' troszkę mniej infantylności polecam.
głupi jesteś i jesteś pierwszą osobą na filmwebie która obrażę :))) film jest wspaniały!! i koniec kropka :)
Ta opinia jest wyłącznie twoją opinią i nie mieszaj w to Zemeckisa. Ten ceniony twórca i tu nie rozczarował, ale jak wiadomo wyjątki potwierdzają regułę. Ty i twój gust jesteście tym wyjątkiem.
Chyba aż tak słaby nie jest :) Oglądając film po raz pierwszy byłam zachwycona. Do kolejnych trzech razy nie trzeba było mnie namawiać. Jest gorzki, ironiczny, wielobarwny, zabawny i naszpikowany gagami. Wg mnie pewnego rodzaju klasyk
Zgadzam się z Robertem. Mnie też film zawiódł. Dla mnie przeżycia Helen są bardzo traumatyczne. Ta przyjaźń obu pań na końcu - happy end całkowicie niewiarygodny, budzi we mnie niesmak. Powodów do śmiechu nie miałam wcale. Czułam jedynie zaskoczenie rozwojem wydarzeń. Jedyne co mi się podobało to zobaczyć znanych aktorów "za młodu" Willis zupełnie nie do poznania :) Lubię czarne komedie ale tej mówię nie. Może po prostu jest za stara i dlatego taki humor już nie bawi...
Aż się dziwię, że kobieta to napisała: "Ta przyjaźń obu pań na końcu - happy end całkowicie niewiarygodny, budzi we mnie niesmak." :D Absolutnie nie uogólniam, ale obserwując niektóre kobiety wcale mnie to nie dziwi.
A tak poza tym, to przeżycia Helen - tak - były traumatyczne. Kobiety nadal się nienawidziły gdy Helen wypiła eliksir. Przecież chciały się nawet pozabijać. Ale potem połączyły je wspólne przeżycia - obie były żywymi trupami. I nagle miały w spólny cel - utrzymać Ernesta przy życiu. Myślę, że wtedy Ernest przestał być ich obiektem pożądania. Właściwie to możliwe, że nigdy nim nie był. (Helen pewnie go kochała, jednak wydaje mi się, że przez większość czasu chodziło jej o zemstę, nie o odzyskanie Ernesta. Ta scena z filmu o duszeniu kobiety oraz w psychiatryku gdy do Helen dociera, że chce zabić Madeline.) Jedyne czego chciała Madeline to wieczna młodość. Tymczasem Helen by ją upokorzyć wypiła eliksir młodości i chciała jej zabrać Ernesta. Role się odwróciły. Helen wypija eliksir i nagle obie mają ten sam problem - potrzebują Ernesta by je "konserwował". Nie chcę go z miłości. A gdy Ernest je zostawił - co im pozostało? W końcu kiedyś już były przyjaciółkami, mimo że ich przyjaźń była trudna i nieidealna. Miały się nienawidzić i borykać się ze swoimi problemami samotnie?