To się naprawdę świetnie ogląda... muzyka, klimat, ciągle coś się dzieje... no super ! Niestety odporność bohaterów na uszczerbki swoich ciał zdumiewająca... szkoda bo film świetnie wykonany... tylko ten realizm... można co nieco ponaciągać ale bez przesady... przytłaczający całość minus ! 5/10 ale polecam gorąco...
SPOILER:
To metafora śmierci i odrodzenia. Bohaterka umiera jako seksowana laska, spełniająca zachcianki facetów, a odradza się jako świadoma emancypantka. Nie bez powodu na jej brzuchu zostaje odciśnięty symbol feniksa. Ten film z założenia miał być alegorią, a nie kinem realistycznym.
jakiego feniksa? cos chyba sobie kolega dopisal zbyt wiele, przeciez to byl orzel - nawet na puszcze jest napis American Eagle...
Ptak w takiej samej pozie w jakiej często przedstawia się feniksa. To zamierzony motyw.
Zrobiłem mały reaserch i o feniksie wspomina między innymi wikipedia podając szczegółowy opis, jest na letterboxie o tym dyskusja, recenzja z Holywood Reportera też zauważyła podobieństwo. Zdaje się, że nie tylko ja dopisuję.
no to fajnie, szkoda tylko ze ta cala symbolika g warta przy tych wszystkich idiotyzmach fabularnych ktorych moim zdaniem nawet obrana stylistyka a'la grindhouse nie usprawiedliwia
Nigdy nie zrozumiem obniżania ocen filmów kilkakrotnie za jakiś tam realizm. Czasu wam nie szkoda na szukanie dziur w całym, zamiast skupienia się na filmie i poczucia go w jakoś sposób?
co innego male glupotki na ktore mozna przymknac oko a co innego obrazajace inteligencje widza idiotyzmy na kazdym kroku
"Jakiś tam realizm"...
Jakiego obniżania? Nie można obniżyć czegoś, co nigdy nie było wysoko. Nie potrzeba też wiele czasu i wysiłku by znaleźć dziurę w sicie. Czasu to szkoda marnować na oglądanie takiego szajsu.
Są dwa rodzaje fantastyki. W jednej kosmiczni podróżnicy przemierzają kosmos z nadświetlną prędkością, strzelają z laserów i uprawiają szermierkę kolorowymi świetlówkami. I to jest okej, bo taka jest konwencja, wszyscy wiemy, że rzecz dzieje się gdzieś w kosmosie, gdzieś w przyszłości... jak to mówią - inne uniwersum. Teoretycznie to wszystko jest możliwe. Nawet kiedy film traktuje o podróżowaniu w czasie, co nieuchronnie prowadzi do paradoksów i absurdów, w teorii i to jest możliwe.
Drugi rodzaj fantastyki to taki kiedy akcja dzieje się tu i teraz, bohaterami są zwykli ludzie, pozbawieni cudownych mocy, żyją na ziemi, a wszystkie prawa fizyki, chemii i biologii i fizjologii są takie same w jakich my żyjemy, a reżyser pokazuje nam rzeczy, które w tychże warunkach nie mają prawa zajść. To taki rodzaj fantastyki, w którym wątła kobitka spada z trzydziestometrowego klifu na gałąź, która przebija ją na wylot, po czym uwalnia się, idzie do jaskini, wychyla piwko (z dziurą w brzuchu ;-))), wyciąga gałąź, wypala ranę puszką po tym piwku, do rana dziura się zarasta, a niewiasta udaje się na rozpierduchę dokonując krwawej zemsty. To już nie jest jakiś "brak realizmu". To jest piramidalna, niewiarygodna bzdura, obrażająca inteligencję widza. Oczywiście pod warunkiem, że widz takową posiada...
Ale to wciąż pastisz, gdzie główna bohaterka, jak ktoś zauważył, "jest feniksem powstającym z popiołów".