i wiele juz filmów widziałam i różnych do cna. Jednak studium rozkładu to dla mnie za wiele. Wartości artystycznej dziełu odmówić nie można bezsprzecznie, jednak zgnilizna (bądź co bądź stan zakorzeniony w naturze i nieobcy tym samym) niestety zdeprecjonowała ten film, w moim subiektywnym odczuciu.
Kolejny kadr, kolejny dialog, myśle sobie naprawdę dobre dzieło ale....a tu za chwilę znów aligator z dziurą w brzuchu, znów studium rozkładu....nie, ja jednak podziękuję.
I długo sie zastanawiałam jak go ocenić, żeby mu nie ujmować.
Stary post, jednak trudno mi nie odpowiedzieć.
Pierwsze sceny rozkładu, choćby marniejących krewetek, również mnie zniechęciły. Ale z każdym kolejnym ciałem coraz mniej przejmowałam się niemalże widocznym smrodem zwłok, a skupiałam na tym że tak wygląda prawda. Faktem jest to że jesteśmy obrzydliwi w swej cielesności, ludzie jak i zwierzęta. Na tych ujęciach widać jak niewiele w życiu magii i metafizyki, a jak wiele mięsa i ekskrementów. Myślę że pierwszym krokiem by zaakceptować ten fakt jest wyzbycie się obrzydzenia. W końcówce filmu miałam ochotę nawet pogłaskać marniejące ciało, ot, to że coś jest obrzydliwe i trudne do zniesienia, nie znaczy że nie zasługuję na czyjąś uwagę.