Mimo, że ”Zezowate szczęście” uznaje się za jeden z najwybitniejszych filmów w polskiej kinematografii, to nie do końca mnie przekonał. Irytowała mnie stylizacja na nieme kino w początkowej fazie filmu, opowiadającej o dzieciństwie Jana Piszczyka. Pozytywnie zaskakuje mnie natomiast przesłanie filmu, zważywszy, że nakręcono go w 1960 roku. Nie wiem czy taki był zamysł twórców, bo nie czytałem recenzji i wypowiedzi internautów ale dla mnie ”Zezowate Szczęście” jest kpiną z ustroju promującego skrajnych konformistów i nieudaczników. Ustroju, w którym regułą była nieufność i podejrzliwość. Moja ocena to 7/10 - bardziej podobała mi się treść filmu niż jego forma.
Stylizacja na nieme kino - wg mnie uzasadniona, gdyż młodość Piszczyka przypadała na lata kina niemego właśnie; natomiast od strony technicznej nie mnie oceniać. Treść filmu jest za to dla mnie trafiona; gdyż pokazuje człowieka; któremu się nie farci w latach 30-50 XX w; tj. latach gwałtownych przemian systemowych: sanacja, okupacja niemiecka; okupacja radziecka - i wśrodku tych przemian - człowiek; próbujący się w tym wszystkim odnaleźć; lecz ich gwałtowność sprawia; iż ten wariuje.
Trzeba pamiętać; iż w latach 60-tych nie było przyzwolenia na poglądy; nie dziwi zatem ukazanie II RP jako totalitarnego państwa o chorych zapędach mocarstwowych <podczas manifestacji> ("Na Kowno") i przepełnionego antysemityzmem ("Żydzi na Madagaskar"). W 68 roku ówczesna władza przepędziła Żydów z Polski.