Wspaniała kreacja B.Kobieli w filmie,który przerasta te dzisiejsze,ponoć "kultowe" komedie koterskiego i innych koterskopodobnych o kilometry.Dzisiejsze pseudokomedie w których widz ma zrywać boki,gdy padnie kilka wulgaryzmów są do kitu,po prostu zezowate,właściwie są do d..y!DLACZEGO MAM SIĘ ŚMIAĆ Z
MIAUCZYŃSKIEGO,SKORO CHCE SIĘ WYMIOTOWAĆ!
P.S.tv rzeczywiście ma ludzi za idiotów puszczając chłam w normalnym
czasie,zostawiając filmy przez duże F na jakieś pokręcone godziny!
pozdrawiam.A.
Wydaje mi się, że akurat filmy Koterskiego to zły przykład. Opowiadają w istocie o podobnym bohaterze - zagubionym w rzeczywistości pechowcu, godnej politowania jednostce, która uosabia wady i przywary naszego społeczeństwa.
Zgadzam się natomiast z tym, że film Munka jest rewelacyjny. Lektura obowiązkowa dla wszystkich miłośników kina.
Też bardzo lubię Zezowate, ale najeżdżanie w tym wątku na filmy Koterskiego (sic!!) jest co najmniej nie na miejscu. Filmy Koterskiego stawiam jednak jeszcze wyżej.
Choć Piszczyk faktycznie w wielu momentach przypomina Miauczyńskiego.
A Kobiela rzeczywiście zagrał fantastycznie.
Hmm, czemu nie na miejscu? Jak ktoś nie lubi, to ma prawo się wypowiedzieć. To, ze dla pewnej grupy ludzie filmy Koterskiego są genialne, nadzwyczajne i nie wiadomo jakie, nie oznacza, że stają się nietykalne. Żadne "sic!" nie zmieni faktu, że jeśli ktoś czegoś nie lubi, nie ważna jest opinia większości.
Kobiela zagrał znakomicie. Osoba Piszczyka wydaje mi się o wiele bardziej wrażliwa i delikatna od postaci Miauczyńskiego. Ten pierwszy okazuje raczej bezradność i melancholię, Adaś zaś wykazuje się częściej wściekłością, frustracją, często jest wulgarny. Łączy ich fakt, że są zagubieni w rzeczywistości, ale radzą sobie z tym faktem zupełnie inaczej.
Problem nie polega na tym, czy ktoś coś lubi, czy nie. Bo jeżeli ktoś sugeruje, że filmy Koterskiego to płytkie i robione pod publikę komedyjki, to znaczy to jednoznacznie, że niczego z nich nie zrozumiał i w tym kontekście "sic!" jest jak najbardziej na miejscu. Poza tym jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe, jak ktoś może dostrzec głębię przekazu i dramat jednostki ukryte pod płaszczykiem komediowej formy w "Zezowatym szczęściu" a zupełnie nie dostrzega dramatu Miałczyńskiego. Filmy Koterskiego przecież nie są lekkimi komediami, to bardziej dramaty ukazujące nam w krzywym zwierciadle obraz nas samych.
W moim odczuciu filmy Munka i Koterskiego są równie wybitne. Jeżeli ktoś chciałby zderzyć ze sobą sztukę i tanią komedyjkę, to "Zezowatemu szczęściu" powinien raczej przeciwstawić filmy typu "Chłopaki nie płaczą" czy "Nie kłam kochanie".
Wyjaśniam, czemu rozdrażniło mnie "sic!" przy nazwisku Koterskiego: odniosłam wrażenie, że po prostu każdy kto odważy się powiedzieć: Nie lubię Adasia M., od razu dostaje etykietkę głąba.
Osobiście ja mam z Koterskim tak, jak niektórzy z sushi - doceniam, ale nie smakuje mi aż tak, żeby się zachwycać.
ja bardziej widze podobieństwo do bohatera "obsługiwałem angielskiego króla".W zezowatym szczęściu zbliżyliśmy się bardzo do kina czeskiego.
W filmach Koterskiego są przedstawione po prostu inne czasy, kiedyś "dupa" czy "cholera" były przekleństwami dziś pier... jest używane jako przecinek. Co do filmów podobnych nasuwa mi się jeszcze "Jak rozpętałem 2 wojnę światową".
Telewizja nie ma ludzi za idiotów, telewizja po prostu wie, że widz to idiota - i na bazie tego walczy o przetrwanie.
Porównywanie Munka do Koterskiego... normalnie strzelać i bagnetem dobijać.