Stylistyka komiksowa od czasu Sin City staje się coraz popularniejsza w kinie akcji. Tutaj mamy kryminał w 50% komiksowy (ze względu na postacie o czym za moment) w 50% noir (bo mimo wymawianych kwestii, stroi z epoki i starego samochodu, sposób nakręcenia scen, mało "duszny i nocny" klimat, ciężko zaklasyfikować to jako pełne noir)

Jest więc niezła obsada i miernie zarysowane postacie nie wychodzące poza kanon (duży czarny od razu prezentuje się jako specjalista od rozbijania głów chociaż niespecjalnie mu to wychodzi, jest twardy Malone i oczywiście jego ciapowaty pracodawca, seksowna femme fatale, typowy psychol z zapalniczką i ogranymi tekstami oraz skośnooka niunia oczywiście w stylu "loli", obeznana we wschodnich sztukach walki i w wymachiwaniu bronią białą)

Tytułowy Malone to podobno twardy s**rwiel, chociaż w paru scenach ciężko uwierzyć w to, skąd wzięła się jego reputacja (*SPOILER* cała faza ucieczki ze swojego mieszkania, dość śmiesznej walki ze zbirami jest totalnie sztuczna [żeby nie użyć mocniejszego słowa - żałosna]; jakim cudem Malone od początku nie wiedział że zmarły na karuzeli facet nie jest bratem femme fatale ? Tak zimnej reakcji na śmierć członka rodziny mógłby nie rozszyfrować tylko ktoś ułomny intelektualnie *SPOILER*) sceny z matką Malone'a mało zabawne, finałowe starcie rozczarowujące, motywy kierujące antagonistą tego filmu oraz innymi postaciami z Malone'em włącznie rozczarowujące i mało przekonywujące.

Zdecydowany plus za początek filmu, niestety potem równia pochyła. Gdyby obsada była słabsza, film uważałbym za niewarty uwagi, tak z czystym sumieniem mogę mu wystawić 6/10.