Może i dobry dokument, ale mam wątpliwości czy spełnia swoją misje "uzdrowieńczą" dla zgwałconych kobiet.
Bo co może dać takiej ofierze obejrzenie tego filmu? Że nie ona jedna?
W pewnej chwili odniosłam wrażenie, że robi tym filmem niezły biznes... jakoś nie potrafiła mnie przekonać w bezinteresowność.
Przepraszam jeśli kogoś dotknęłam. Ale nie wytrzymałam do końca filmu - wyłączyłam.
Celem jest raczej zwrócenie uwagi na to, żeby rodzina, znajomi uwierzyli ofierze, wspierali ją. A usłyszenie, że nie ona (lub on - były w filmie historie mężczyzn) jedyni to bardzo ważne. Tak jak wspomniano w filmie niewielka część gwałtów jest w ogóle zgłaszana. A taka osoba, która przeszła całą drogę jest wiarygodna. Ważny był fragment z wypowiedzią dla mediów adwokata gwałciciela, którego argumentem było to, że jest ona wysoka i nie da się jej "zgwałcić wzdłuż i wszerz w BMW". Typowy victim shaming. A jeśli robi biznes to uważam, że świetnie - przekuć coś negatywnego na pozytyw.