Takie arthousowe pierduśmierdu. Zaczynało się to intrygująco, pozwaniem bohaterów i naturalnymi dialogami, z czasem rośnie zainteresowanie, ale jak już się ma wrażenie, że wszystko zmierza w jakimś ... w jakimkolwiek kierunku, to okazuje, że generalnie... nie?
Znaczy się, ok, jakby kaleczenie nie przedstawili kluczowej (?) sceny - to ok, no dochodzi do jakiegoś zwrotu akcji (niezbyt zaskakującego), ale to, co z niego wynika i następuje później ... nie wiem co miało znaczyć, co symbolizować, co sygnalizować.
Zagrano to raczej ok, nakręcono (w 90%) - też. Ale nic z tego nie wynika i końcówka rozczarowuje.