Ten gilm to totalna porażka, wymyślone problemy chorej na głowę głównej bohaterki, mam nadzieję ze wpadnie pod samochód ciężarowy.
Bo Wiktras jest "niedojrzały", że tak to ujmę (jak niedojrzali byli jej młodociani "oprawcy"), a może i w ogóle nie załapuje, o co chodzi - a ona jest (przepraszam) wkur.iająca!
p98 "Początek filmu jest intrygujący, z czasem przekracza granice żenady."
jo777
w odpowiedzi na post: p98
To, że "przekracza granice żenady" - o ile to samo mamy na myśli - właśnie jest jakimś aspektem (nie zamierzonym przez Odell) genialności psychologicznej tego filmu.
Bo pokazuje nie tylko jej wizję wydarzeń, ale i ją samą - jako dorosłego już człowieka, zdominowanego przez zapiekłe poczucie krzywdy. Przecież choćby już sama jej twarz, wyraz jej oczu (plus cały pomysł tego filmu) tak wiele o niej mówi, nie uważasz? Nie tylko o tym, kim jest obecnie, ale i o tym, kim najprawdopodobniej musiała być w przeszłości, jako nastolatka - i co właśnie ściągało na nią taką a nie inną reakcję jej kolegów. Okrutną - ale zrozumiałą; uzasadnioną jej osobowością.
I film jest tak głęboko znaczący i genialny wprost dlatego właśnie, między innymi, że pokazuje również to "uzasadnienie".
Po tylu latach nadal napakowana jest taką mściwą pretensją - do wszystkich po kolei.
Nic dziwnego, że nikt nie chce z nią rozmawiać (na jej warunkach). Z jej postawy (i choćby z jej wzroku, z całej jej mimiki) emanuje coś tak irytującego, że - paradoksalnie - film ten znakomicie uzasadnia, że nikt jej nie cierpiał.
Ale warto podziękować jej za odwagę i za szczerość, bo w konsekwencji powstał film inspirujący do zastanowienia - i nad odpowiedzialnością "kata", i "ofiary" - obok którego nie da się przejść obojętnie. Stąd oceniam go tak wysoko.
------------------------------------------------------------ -------------------------------------------------------------------------------- -----------------
Cóż, wypadałoby jej współczuć - ale bardziej to rozumiem, niż czuję. (Choć, generalnie, mam na ludzi bardzo otwarte serce. Naprawdę. Dla przykładu, którejś zimy, przez ponad dwa miesiące gościła u mnie w domu pewna bezdomna kobieta, wcześniej zupełnie mi nie znana, którą spotkałam na ulicy, a która nie miała się gdzie podziać. Itp.)
Więc jakby trochę się dziwię, że ta osoba raczej mnie irytuje, i bardziej identyfikuję się z jej prześladowcami, niż z nią samą. Może to jakiś atawizm: "jak zając ucieka, to pies goni".
Nie wiem, ciekawa byłabym ją poznać.
Ale przecież w jakimś sensie ona właśnie dała się poznać, robiąc ten film - i "występując" w nim w roli samej siebie... Jakby przez wszystkie te lata w żaden sposób tej swojej traumy nie przerobiła (co już rzeczywiście powód do współczucia - i tu rzeczywiście szczerze jej współczuję). Na moje oko, to przydałaby się jej jakaś poważna psychoterapia - bo jak żyć, nosząc w sobie tyle urazy do ludzi. Przecież musi ona projektować tę urazę również na innych ludzi.
Wiem, jak to działa. Uczyłam angielskiego 18-letnią dziewczynę, będącą w podobnej sytuacji, która powiedziała kiedyś z całą powagą, że chciałaby wytruć wszystkich ludzi. I choć miałam dla niej dużo wyrozumiałości i przyjaźni, nie byłam w stanie z nią wyrobić. Bo wszystko interpretowała sobie na obraz i podobieństwo swoje własne, tzn. na obraz tej traumy, poprzez którą postrzegała świat i ludzi. W konsekwencji, choć darzyła mnie dużym zaangażowaniem, w tym krzywym zwierciadle, w którym widziała moje reakcje, w ogóle nie potrafiłam siebie rozpoznać. To, co robiłam czy mówiłam w jakiejś najniewinniejszej intencji, ona interpretowała sobie całkiem na odwrót - a próba wyjaśnienia z mojej strony, prowadziła do kolejnych nieporozumień. No nie dało się z nią żyć.
Po latach - była już wtedy po trzydziestce - spotkałyśmy się znowu. Nadal była poważnie skonfliktowana ze światem, ale trochę się poprawiła i w sumie, zważywszy wszystko razem, jakby nawet trochę byłam trochę z niej "dumna", bo spodziewałam się daleko gorszego rozwoju wypadków.
Któregoś dnia powiedziała do mnie, że chciałaby wytruć połowę ludzi. - No - mówię - to już postęp! Bo nie wiem, czy pamiętasz, ale kiedyś chciałaś wytruć wszystkich :)