oczywiście ludziskom znudzonym polskimi komedyjkami, amerykańskimi łubudubu 'zmruż oczy' przypadnie do gustu, ale nie komuś kto nie ekscytuje się byle 'eXistenz' czy 'butterfly effect'. ludziska wychowane na kinie z innej epoki (na myśli mam Felliniego, Bergmana - i reszte ekipy, nową falę francuską, polskie kino z lat '50 i '60) na 'zmruż oczy' sie nudzą, zasypiają.
w takim razie dobranoc i śpij kamiennym snem może sam/a coś lepszego wyśnisz ale będzie tylko jeden widz.
Otóż to, otóż to!
Panuje wszak moda na "kino offowe" (czytaj: kolega ma kamerę, więc trzeba "coś zrobić"), więc i profesjonaliści kręcą filmy, w których pustkę myślową maskuje się pseudointelktualnymi chwytami, które mają w zamyśle udawać bezdenne głębie myślowe.
W tym wypadku wyszła jedynie bezdenna szmira.
Cóż - nie wystarczy wzdychać i przewracać oczami, żeby być intelektualistą.
Dłużyzny, zwyczajna nuda i brak pomysłu na akcję nie czynią z twórców drugich Fellinich, Antonionich albo Godardów.
Z takiego kina wyśmienicie wyśmiewają się twórcy "Polisz kicz project".
"Stary, ale ja nie umiem filmować ... W życiu nie miałem kamery w ręku ..."
"To nawet lepiej! Ludzie pomyślą, że to takie, wiesz ... głębokie, intelektualne. Im mniej umiesz, tym lepiej"
Owszem owszem. Zmiażdżyło mnie wręcz to nic wynikające z filmu. Chociaż ostatnie 5minut całkiem mi sie podobało. Reszta...nuda. Nawet świetny aktor niczego nie nadrobił bo nie miał jak. Nie miał czego zagrac:/ I ciesze się że nie jestem inteligentna i nie napiszę nic mądrzejszego niż powyżej na temat tego filmu.