Właśnie skończyłem oglądać. Uważam że to bardzo udany remake. Ale nie będę go porównywalna do filmu Jerzegp Hoffmana, bo to generalnie dwa różne filmy traktujące o tej samej historii. Tu główne skrzypce gra Marysia a Antonii jest uzywany do rozwinięcia tej historii. Dużo rzeczy które zostały pominięte w filmie Hoffmana tutaj znajdują swoje miejsce w głównym nurcie fabularnym. Mi się podobało, jak dla mnie nowy Znachor pokazuje że nie trzeba bezcześcić oryginału żeby ponownie opowiedzieć jakąś historie, poprostu trzeba ją opowiedzieć tak żeby była suplementem do oryginału
Byłam sceptyczna, ale też uważam, że nowa wersja się obroniła. Zmiany są przemyślane i przemawiają do mnie, scenografia piękna, aktorstwo przyzwoite.
Ogólnie to pierwszy był scenariusz, odrzucony, ale jednak scenariusz. Później była książka, która stała się hitem i wtedy scenariusz wzbudził zainteresowanie i zrealizowano film, w którym wątek drugiego związku matki Marysi z leśniczym był jeszcze bardziej rozwinięty.
A które rzeczy zostały pominięte w filmie Hoffmana (oprócz rozwiniętego w nowej adaptacji wątku zdrady i ucieczki Beaty do młodego leśniczego)? Jeśli czytałaś książkę to powinna wiedzieć, że właśnie adaptacja Hoffmana jest wierna pierwowzorowi literackiemu, natomiast film z 2023 jest luźno oparty na wątkach i w ogóle nie odzwierciedla fabuły powieści.
Pierwsze, co mi się przypomina, to fakt odkrycia tożsamości Wilczura przez Dobranieckiego. W filmie Hoffmana swoje odkrycie obwieszcza na sali sądowej, w książce robi to dużo później
To prawda, w książce Dobraniecki po długim wahaniu, już po rozprawie sądowej, jedzie za Znachorem i dopiero wtedy objawia jego tożsamość. Oczywiście, również adaptacja Hoffmana nie trzyma się ściśle powieści, ale jest jej bliższa. Z całą pewnością Marysia nie była walczącą feministką (chociaż swój honor miała), Wilczur cały czas walczył ze swoimi demonami (tu akurat mam najmniej zastrzeżeń do roli Lichoty, chociaż nie rozumiem zachwytów, że nareszcie jest postacią z krwi i kości, ba! chłop do tańca i do różańca!).
W filmie wprowadzono tyle zmian fabularnych, że wolałabym szczerze, żeby wprowadzono ich jeszcze kilka i puszczono pod zupełnie innym tytułem. Wtedy, być może, film bardzo by mi się podobał.
Niektóre zmiany też średnio mi pasowały, chociażby wykluczenie Prokopa i jego rodziny. Dodatkowo nie podoba mi się sam sposób, w jaki profesor Wilczur stracił pamięć. W książce i u Hoffmana jest to pewien zwrot w jego życiu, w wyniku bolesnej straty łamie się on psychicznie i popełnia błąd, który kosztuje go wszystko co ma. W nowej adaptacji jest przedstawiony po prostu jako ofiara napadu. Brakuje mi tego wątku załamania. Jednak w porównaniu do polskich filmów z ostatnich paru lat i konkurencji, jaką jest film Hoffmana, nowy Znachor wypada całkiem dobrze.
Właśnie szukałem gdzieś info czy ta nowa adaptacja jest wierna książce. Czyli rozumiem, że ta adaptacja nie ma wiele wspólnego z książką?
No cóż, mam przy sobą książkę, a ponieważ od lat do niej nie zaglądałam, przypominam sobie fakty: - Wilczur jeszcze jako młody docent poznaje młodziutką 17-letnią Beatę, biedną jak mysz kościelna, której rodzina straciła w wyniku wojny cały olbrzymi majątek. Wilczur ciężką pracą robi wszystko, aby młodej żonie przychylić nieba. Odnosi olbrzymi sukces jako chirurg i fenomenalnej intuicji i umiejętnościach, poza tym jego klinika pomaga nieodpłatnie ubogim. Kiedy ma 37 żona rodzi mu dziecko.
- Beata nie jest w stanie unieść sławy męża, poza tym nie kocha go. Zabiera córkę Marysię i odchodzi z młodym leśniczym Jankiem. Żeby skończyć ten wątek: żyją szczęśliwie i niedługo - Janek choruje na suchoty (gruźlicę - to dla młodego pokolenia) i umiera, kiedy Marysia ma 12 lat. Dziewczynka jest przekonana, że Jan jest jej ojcem. Choroba pochłania cały ich skromny dobytek. Beata zaczyna zarabiać na życie lekcjach muzyki i szyciem; jeżdżą od miasteczka do miasteczka, w końcu trafiają do Radoliszek, gdzie umiera.
- Marysia trafia pod opiekę proboszcza, który przekazuje ją Szkopkowej. Marysia zaczyna pracę w jej sklepie. Jest piękna, życzliwa i dobra.
- wróćmy do Wilczura. Oszalały z bólu upija się, zostaje ograbiony i niemal śmiertelnie pobity. Traci pamięć. W jego sprawie toczy się postępowanie, które z braku dowodów zostaje ostatecznie odłożone i zapomniane. Jedyne spadkobierczynie, czyli żona i córka nie zgłaszają się po spadek, klinika zostaje oddana pod nadzór Dobranieckiemu, który pomału wprowadza swoje porządki. To jedyna (poza tym, że nie przyznał później na rozprawie, że rozpoznaje w Znachorze profesura Wilczura, a robi to później, po dość poważnej walce z samym sobą) jego wina wobec Wilczura.
Wędrując za pracą Znachor trafia do domu młynarza Prokopa i jego rodziny. Tam operuje nogę syna Wąsika. W domu mieszka też Zonia, wdowa po innym synu Prokopa, prosta kobieta, która jest jeszcze młoda, i chętnie ułożyłaby sobie jeszcze z kimś życie (czemu nie ze Znachorem, którego sława jako uzdrowiciela roznosi się na okolicę, i który, zgodnie z jej marzeniami, mógłby zapewnić jej całkiem wygodne życie...
Tak wygląda mniej więcej połowa książki, tak przedstawiają się główne wątki - oprócz romansu Marysi i Czyńskiego, którego to wątku nie chce mi się już opisywać...
Przyjemność po mojej stronie... Tak, film niezły, zgoda. Na obecne standardy wręcz bardzo dobry - rewelacyjna muzyka, świetne klimatyczne zdjęcia. Tylko moja prostolinijna natura nie znosi przekombinowywania, a tak drastyczne wkraczanie w treść i zmiana fabuły zwyczajnie mnie boli.
Ja nazwałbym ten film nową adaptacją powieści. Ogólnie nie jest źle, nawet jest w miarę dobrze. Kilka rzeczy na plus imho: krótki wątek Beaty i Jana Olszy, wychowanie Marysi w lesniczowce w puszczy co p. Hoffman pominął, karczma jako centrum życia wsi i miejsce pracy, pozostać Zośki i aktorka odgrywająca jej rolę, młody hrabia Czyński moim zdaniem bliższy książkowego pierwowzoru. Na minus w mojej opinii wykasowanie rodziny młynarzy chociaż Zosia jest super, brak postaci Wasylka i zastąpienie go pracownikiem tartaku, wykasowanie postaci pijaka z Warszawy, kiepska postać doktora z Radoliszek oraz całkowicie czarny charakter postaci doktora Dobranieckiego. Leszek Lichota dobry w roli, ale na pewno nie pomnikowy.
Wszyscy macie trochę racji i trochę nie macie. Znachor powstał jako scenariusz filmu (wielki przedwojenny hit z Juniszą-Stępiwskim jako Wilczórem/Kosibą, oraz Smosarską jako Marysią). Sceneriusz początkowo nie zyskał przychylności wspołpracujących z Dołęgą-Mostowiczem wytwórni filmowych, więc pisarz "przerobił" go na książkę. Ta stała się hitem. Film wreszcie piwstał, i miał nawet 2 sequele (Profesor Wilczór i Testament Profesora Wilczóra). Motyw pobicia często pojawia się w twórczości Dołęgi-Mostowicza, bo sam doświadczył takiego po przewrocie majowym, jako krytyk sanacji. To także autor Kariery Nikodema Dyzmy, Doktora Murka, czy Pamiętników Panny Hanki. Pistać niezwykle barwna i niezwykła: kibiecuarz, bon-vivant, gwiazda dziennikarstwa i najpoczytniejszy przedwojenny polski pisarz. Dołęga-Mistowicz brał udział w kampanii weześniowej, zginął id sowieckich kul.
Smosarska nie grała w tym filmie. Rolę Marysi otrzymała Elżbieta Barszczewska :)
Tak, film jest bardzo odmienny od wersji Hoffmana, zatem trudno mówić o remaku. Zresztą, po co robić remake po 40 latach uznanego i mocno usadowionego w kulturze filmu. - to byłoby jak zderzenie z pociągiem. Nową adaptację (czy ta bazując na pierwotnym scenariuszu czy książce) robi się, aby przedstawić nowe spojrzenie i nowe realnie (stąd silne postaci kobiece i ich dalece większa samodzielność). inna jest tez dynamika relacji Czyńskich itp.