Była nieuchwytnym, znikającym punktem dla którego wielu gotowych było zginąć w efektownym rozbłysku. Była taka niedotykalna i nierealna w tym technicolorze. Była wielka. Ten film jest na to oczywistym dowodem. Bo też jest wielki. Dzisiaj mamy Amerykę Tarantino z quasi montypajtonowskimi dialogami o cheesburgerach z bohaterami za wszelką ceną chcącymi powrócić do tamtego snu. Ale oni chcą wrócić do niego za darmo, czyli za dolary. A cena poniesiona przez Kowalskiego nie była w dolarach.