PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30719}

Znikający punkt

Vanishing Point
7,5 17 385
ocen
7,5 10 1 17385
6,6 7
ocen krytyków
Znikający punkt
powrót do forum filmu Znikający punkt

Smaka na ten film zrobił mi Tarantino w swoim "Death Proof", gdzie sporo się o dziele Sarafiana mówi, głównie o białym Dodge Challenger rocznik 1970. Dawno temu widziałem telewizyjną wersję z 1997 z Viggo Mortensenem w roli Kowalskiego i spodobała mi się bardzo. Teraz patrzę na ocenę tamtego filmu i nie wiem, czy na pewno na nią zasługuje, no ale o tym przekonam się dopiero, kiedy sobie ów film przypomnę. Jakie natomiast wrażenie zrobił na mnie ten "jedyny właściwy, oryginalny" "Znikający punkt" z roku 1971? Ano, dobre, ale zdecydowanie mniejsze niż się spodziewałem. Nie zachwyciłem się tym filmem ani trochę. Nie jest to film zły, ale jak dla mnie zabrakło napięcia i emocji. Nie kupuję po prostu tego szaleńczego rajdu na amfie Kowalskiego, który z uśmiechem na twarzy depta gaz i pędzi ku wolności przy dźwiękach muzyki. Drażnił mnie ślepiec w radio wygłaszający podniosłe tezy o ostatniej wolnej duszy na świecie. A było tak dlatego, że moim zdaniem "Znikający punkt" jest filmem afirmującym wolności źle rozumianej. Jest to wolność rozwijająca skrzydła w zniewoleniu- od narkotyków, i do tego wolność, która ogranicza innych, chociażby takich biednych policjantów, którzy się za Kowalskim muszą uganiać. Biały Challanger to taki samotny jeździec anarchii, który imponuje hipisom palącym trawkę i przmierzającym nago na motocyklu bezkresne pustynie. Dla mnie jest to puste, Kowalski nie reprezentuje nic, co by mi imponowało. Ale w tamtych czasach w USA film musiał zrobić oszałamiającą karierę i nie dziwię się, że niekiedy nazywa się go nawet kultowym. Zrozumienie tego pozwala mi docenić "Znikający punkt" bardziej niż bym się skupił jedynie na subiektywnym odczuciu. Dlatego podciągam ocenę z 7 na 8/10.

Slowik

A ja skomentuje tak:
Nie wiem jakie intencje miał Sarafian krecac ten film, ale odbieram go nieco inaczej niz ty. Doskonale rozumiem postawe Kowalskiego, ktory wcale nie jest "wojownikiem wolnosci". Otrzymuje pewna aprobatę spoleczenstwa, ale sam o tym nie wie. A gdy juz sie dowiaduje, jak chocby od Super Soula czy harleyowca w Nevadzie, to nie robi to na nim wiekszego wrazenia. Nie zamienia sie w Gumowego Kaczora czy Burta Mistrza Kierownicy Reynoldsa, niesionego na skrzydłach "złej" sławy. Pozostaje nadal tym samym Kowalskim bez imienia siedzacym samotnie w Dodge'u i bynajmniej nie jadącym ku wolności, lecz ku śmierci, która ostatecznie zakonczy jego byt, który jak widać w retrospekcjach do najszczesliwszych nie należał.
I wlasnie to, ze Super Soul nazywa go ostatnią wolną duszą tej ziemi jest dla mnie zabawne w tym filmie i bynajmniej nie stwarza mitu bohatera-Kowalskiego. A to dlatego, ze Kowalski ma gdzieś tego typu mity - i ja, jako świadomy widz, wiem, że tworzą je jedynie ludzie, którzy sami nie potrafią dokonać wyboru w swym życiu, potrzebują więc bohaterów, którym mogliby sie przyglądać niczym gapie podczas finałowej sceny. I choć w tych momentach mogą trzymać kciuki i wygłaszać wyzwoleńcze pieśni, to są oni jedynie pionkami, ktore po dwóch minutach wrócą do swej codziennosci i zapomną o całej sprawie. Tak jak mowie, patrzac na ten film, nie mozna spoglądać z perspektywy Super Soula - trzeba stać sie Kowalskim. Facetem, który nie ma ani nic do stracenia ani do zyskania. On nie chce walczyc z policją ani stać się symbolem dla kogokolwiek. Obstawiam, ze 50% ludzi, którzy mianowali ten film kultowym sami tak na prawde nie czują o co w nim chodzi. A w bardzo duzym uproszczeniu chodzi o samotnosc.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones