Ani chrzescijanski w zaden sposob (mimo kilku aluzji), ani nawet wszechmogacy, wszechwiedzacy czy dajacy zycie/ smierc. Pomijajac oczywiscie fakt, ze ma problemy sam ze soba to w filmie bohaterowie wprost mowia, ze nie ma zycia po smierci, Bog jest nikim bez swojego komputera, raz cos moga raz nie - slowem pakowanie sie w takie tematy jest ryzykowne bez przemyslenia dokladnie calosci. Motyw boga-czlowieka pojawia sie w ostatnim czasie, czesem tez w chrzescijanskich filmach i ksiazkach, ale bardziej na zasadzie porownania, dla zrozumienia pewnych koncepcji. Ten film byl pkina jezeli chodzi o dopracowanie pomyslu, chociaz wiele scen bylo fajnych i zabawnych. Aktorstwo super. Brakowalo mi jednoznacznosci - czy to miala byc komedia, sf, dramat spoleczno- filozoficzny czy co? Film ciagnie sie niemilosiernie, ale dlugo wyczekiwane zakonczenie jest dosc przyzwoite (pasuje do filmu i troche lagodzi niesmak i nude).