No bo o czym niby jest ten film? O zdziwaczałym samotnym restauratorze, którzy ni stąd ni zowąd jedzie na drugi koniec świata, tyko dlatego, że wymienił z jakąś durną panienką kilka komentarzy w necie. A z drugiej strony sfrustrowana idiotka, która... właśnie, nawet nie wiadomo czego ona oczekuje, bo nie zajmuje stanowiska wobec idiotycznego wybryku jej "niby" znajomego. I co? I o tym robi się film? Równie dobrze można wyprodukować historię np. dzieciach w przedszkolu, albo o spóźnionym pociągu.. No, chyba że chodziło o promocję lotniska w Seulu...
Samo lotnisko było rewelacyjne, trochę już w życiu widziałam mając różne przesiadki ,ale to w filmie było niesamowite...to były bardzo dobre sceny i wzbogaciły film. A fabuły nie ma co sie czepiać tylko przemyslec temat. Ile to osob nawiazuje rozne znajomosci czasami bez powodzenia przez internet i jego serwisy. Mamy takie czasy kiedy ludzie żyja troche w ukryciu i czesto szukaja znajomosci w inny sposob. A film jak film nie był krecony na Oscary tylko na spokojny wieczor , widzialam gorsze .