Piotr Czerkawski

Wariacje Kunderowskie – żegnamy autora "Żartu"

Hotspot
/fwm/article/Wariacje+Kunderowskie+%E2%80%93+%C5%BCegnamy+autora+%22%C5%BBartu%22+FILMWEB-151467 Getty Images © Eamonn M. McCormack
Filmweb A. Gortych Spółka komandytowa
https://www.filmweb.pl/fwm/article/Adam+Sandler-106010
PERSONA

Adam Sandler

Podziel się

Cham, prostak, milioner. Od dwóch dekad jest ulubieńcem publiczności i zmorą krytyków.

Cham, prostak, milioner. Adam Sandler od dwóch dekad jest ulubieńcem publiczności i zmorą krytyków.  Dla jednych jego nazwisko na plakacie filmowym to obietnica szampańskiej zabawy, dla innych – katuszy porównywalnych z borowaniem bez znieczulenia. O tym, w jakiej komik jest formie, przekonamy się już w najbliższy piątek, gdy do kin trafi komedia romantyczna "Rodzinne rewolucje".

Chris Rock nie wiedział, co jest grane, gdy pewnego ranka znalazł na podjeździe warte 200 tysięcy dolarów nowiutkie Maserati. Jak go później poinformowano, tego dnia Mikołaj z workiem wypełnionym włoskimi samochodami odwiedził również Davida Spade'a, Roba Schneidera i Kevina Jamesa. Czym panowie zasłużyli sobie na takie podarunki? Wystąpili razem z Adam Sandlerem w komedii "Duże dzieci", która niespodziewanie stała się największym przebojem w karierze gwiazdy "Klik" (271 mln $ wpływów). Sandler – piastujący również stanowisko producenta – uznał, że powinien się jakoś odwdzięczyć kumplom. Nigdy wcześniej nie podziękowano mi za pracę przy filmie. Sam na pewno nie kupiłbym sobie takiej bryczki, przyznał Rock. Myślę, że teraz jestem dziwką Adama.

Nie tylko obsada "Dużych dzieci" nie da powiedzieć o Sandlerze złego słowa. Wspomina reżyser Dennis Dugan, który nakręcił z komikiem już osiem filmów: Pierwszy raz spotkałem Adama dawno, dawno temu. Nie był wtedy jeszcze tym Adamem Sandlerem, tylko zwyczajnym typem. Chciałem go obsadzić w swoim filmie. Spotykaliśmy się cztery razy, ale producenci nie wyrazili zgody. Parę lat później facet jest już wielki. Zależało mi wówczas na posadzie reżysera "Farciarza Gilmore'a" z nim w roli głównej. Wchodzę do pokoju, a on stwierdza: "To ty jesteś gościem, który chciał mi dać rolę. Nie muszę nic więcej wiedzieć. Chcę z tobą pracować". Oto cały Adam.

Lojalność i zaufanie to dla Sandlera kluczowe kwestie podczas pracy nad filmem. W wypełnionym rekinami hollywoodzkim akwarium od lat otacza się gronem wiernych współpracowników. Dzięki temu zdjęcia przebiegają w mniej oficjalnej, kumpelskiej atmosferze, a Sandler ma praktycznie nieograniczoną władzę na planie. Nikt nie może mu powiedzieć, aby powściągnął błazeńskie zapędy albo usunął ze scenariusza niesmaczny plebejski żart. Jest to więc kino na swój sposób autorskie. Oczywiście, nie ma ono nic wspólnego z kinem autorskim poważanym przez krytyków, ale przecież nie można odmówić komikowi wyrazistej osobowości, a jego komediom łatwego do rozpoznania charakteru pisma.

Skoro jesteśmy przy krytykach: napisać, że nie kochają oni Sandlera, to jak powiedzieć, że Jarosław Kaczyński ma drobne zastrzeżenia do rządów Platformy. W recenzjach filmów z udziałem gwiazdora przeważają zazwyczaj takie przymiotniki jak: nieoglądalny, infantylny, prymitywny, bezużyteczny. Gdy Sandler wydał płytę "Stan and Judy's Kid", jeden z dziennikarzy stwierdził, że to cyborg zesłany na Ziemię do torturowania słuchaczy. Co na to sam zainteresowany? Wstałem dzisiaj rano i rzuciłem okiem na "Variety" i "The Hollywood Reporter". Napisali pozytywne recenzje "Małego Nicky'ego". Pomyślałem sobie: mam to gdzieś. Cały czas zbierałem od nich cięgi. Nie powiem teraz: Och, wreszcie mi się udało. W moim stylu będzie raczej: Pierd...  się. G... mnie to obchodzi. Na początku mi zależało, ale potem zdałem sobie sprawę, że nie jestem w tym biznesie, żeby krytycy mnie lubili. Chcę bawić ludzi.
Sandler ma szczęście, bo jego widownia pozostaje głucha na zawodzenia krytyki.
Łukasz Muszyński

Sandler ma szczęście, bo akurat w przypadku jego filmów widownia pozostaje głucha na zawodzenia krytyki. Gwiazdor ma na koncie aż trzynaście tytułów (nie licząc animacji "Hotel Transylwania"), które w samych Stanach Zjednoczonych zarobiły ponad 100 milionów dolarów. W 2011 roku "Forbes" umieścił go na trzecim miejscu w rankingu najlepiej opłacanych aktorów. Lepsi byli wówczas tylko Leonardo DiCaprio i Johnny Depp. Majątek komika szacuje się na około 300 milionów dolarów. Co Sandler robi z taką górą złota? Obowiązkowo inwestuje w nieruchomości – jest właścicielem gigantycznej posiadłości w Pacific Palisades oraz willi w Bel Air. Jak każda szanująca się hollywoodzka osobistość chętnie wspiera także organizacje charytatywne – dotuje badania medyczne, ratuje bezpańskie zwierzęta, a także pomaga uzdolnionym dzieciakom z ubogich domów. Gdy musi odpocząć, najchętniej wybiera się z bliskimi do Miami albo luksusowego meksykańskiego kurortu Las Ventanas. Jego garaż zarezerwowany jest wyłącznie dla cadillaców. Kiedyś woził się po Rodeo Drive czarnym DTS-em, a dziś woli raczej  rodzinnego Escalade'a z napędem hybrydowym.

Jak do tego doszło, że jedno z siedmiorga dzieci skromnych żydowskich imigrantów z Rosji wspięło się na najwyższe piętro Fabryki Snów? Sandler (rocznik 1966) od podstawówki pełnił rolę klasowego klauna. Co ciekawe, dopiero w wieku 17 lat doszedł do wniosku, że chce zarabiać na życie rozśmieszaniem publiczności. Pierwsze kroki w zawodzie stawiał na deskach bostońskich klubów. Wkrótce potem przeprowadził się do Nowego Jorku, aby podjąć naukę na tamtejszym uniwersytecie. Następnym przystankiem było Los Angeles. Jego współlokatorem był wówczas sam Judd Apatow – wtedy jeszcze początkujący scenarzysta, dziś reformator amerykańskiej komedii, autor takich hitów box office'u jak "40-letni prawiczek" i "Wpadka". Całe nasze życie kręciło się wówczas wokół stand-upów i pisania żartów, relacjonował reżyser. Każdego dnia spało się do południa. Musiałeś być w pracy dopiero około 20.30. Czasem praca trwała tylko piętnaście minut. Z tamtego okresu reżyserowi zostały godziny nagrań wideo, na których Sandler wydzwaniał do sklepów spożywczych i dla draki awanturował się ze sprzedawcami. Jedno z nich trafiło później do filmu Apatowa "Funny People". Gwiazdor zagrał w nim chorego na raka komika, który zdobył sławę i chwałę rolami w głupkowatych komediach. To szczególna postać – raczej smutna niż zabawna, z życiorysem rymującym się w wielu miejscach z biografią Sandlera.  

Przełomem w karierze bohatera tego tekstu okazało się zaproszenie do kultowego programu satyrycznego "Saturday Night Live", który od lat jest kuźnią komediowych talentów. Występowali w nim m.in. Bill Murray, Eddie Murphy, Billy Crystal, Chevy Chase czy John Belushi. Dowcipy Sandlera o penisach w stanie erekcji i otyłych striptizerkach doprowadziły do tego, że audycja była o krok od zdjęcia z anteny. Ostatecznie przerażeni producenci postanowili pozbyć się  rozpasanego showmana. Ten nie przejął się zbytnio wymówieniem. W szufladzie miał bowiem scenariusz "Billy'ego Madisona", którym zamierzał utorować sobie drogę do biura któregoś z hollywoodzkich prominentów.

Opowieść o rozpieszczonym potomku zamożnej rodziny hotelarskiej ma wszystkie cechy typowej sandlerowskiej komedii: rubaszny humor, sentymentalne przesłanie oraz poczciwego bohatera z permanentnym problemem kontroli gniewu. W prawdziwym życiu też mam z tym kłopot, wyznał aktor. Jednak na przestrzeni lat nauczyłem się temu przeciwdziałać. Po prostu lubię grać bohaterów, którzy są ciągle obrażani i czasem z tego powodu tracą panowanie nad sobą. Lubię się wygłupiać i wydzierać. To część mojej komedii. Gdy dorastałem, potrafiłem tłuc wszystko w domu. Mój ojciec śmiał się ze mnie. Kiedy go to nie bawiło, tłukł mnie.
Punch-Drunk-Love-Wallpaper8.jpg

W ubiegłej dekadzie przez moment wydawało się, że Sandler pójdzie w ślady Jima Carreya i spróbuje sił w ambitniejszym repertuarze. Nominacja do Złotego Globu za "Lewy sercowy" Paula Thomasa Andersona nie okazała się, niestety, wystarczającą zachętą do dalszych artystycznych poszukiwań. Szkoda, bo twórca "Aż poleje się krew" uszlachetnił emploi Sandlera: wyeksponował jego neurozy i melancholijną naturę, pokazał kryjącą się za maską trefnisia gorycz. Gwiazdor mógł to wszystko wykorzystać, grając u boku Toma Cruise'a w "Zakładniku" Michaela Manna. Wolał jednak zaprosić Drew Barrymore na "50 pierwszych randek" i wkuwać bez powodzenia "Trudne słówka". Rolę taksówkarza wożącego po LA płatnego zabójcę przejął tymczasem Jamie Foxx i zgarnął za nią nominację do Oscara.  

Choć ostatnie filmy Sandlera (oprócz "Jeszcze większych dzieci") sprzedały się poniżej oczekiwań, komik wciąż jest ulubieńcem Ameryki. Wskaźnikiem popularności może być jego fanpage na Facebooku, do którego należą aktualnie ponad 52 miliony internautów (dla porównania: Robert Downey Jr ma tylko 19 milionów "lajków", a Leonardo DiCaprio – 11). Ludzie lubią Sandlera w równym stopniu za jego poczucie humoru co zwyczajność. Nigdy nie pretendował do tytułu przystojniaka roku, na wywiady w telewizji przychodzi ubrany w dresy, pod którymi chowa dodatkowe kilogramy, a skandalizujący bywa wyłącznie na ekranie. Minęły lata, od czasu gdy wraz z Quentinem Tarantino upadlał się w Las Vegas. Dziś to stateczny mąż i ojciec dwójki dzieci prowadzący dochodową firmę producencką Happy Madison Productions. Lubi grać na gitarze i wrzucać na Fejsa zdjęcia swoich buldogów. Kiedy wszedłem do biznesu, nie mogłem zrozumieć, dlaczego jakiś reżyser albo aktor, z którymi pracowałem, nagle brał wolne i mówił: muszę zmykać, żeby zobaczyć mojego dzieciaka w Małej Lidze. Myślałem: Stary, odbiło ci? Kręcimy tu film. Dziś oczywiście mówię tylko o jednym: To na razie, wszyscy. Mój maluch za chwilę zrobi pierwszą kupę. 
18