Piotr Czerkawski

Wariacje Kunderowskie – żegnamy autora "Żartu"

Hotspot
/fwm/article/Wariacje+Kunderowskie+%E2%80%93+%C5%BCegnamy+autora+%22%C5%BBartu%22+FILMWEB-151467 Getty Images © Eamonn M. McCormack
Filmweb A. Gortych Spółka komandytowa
https://www.filmweb.pl/fwm/article/Rozmawiamy+z+Bradem+Dourifem%2C+czyli+Laleczk%C4%85+Chucky%2C+koszmarem+z+dzieci%C5%84stwa-146649
WYWIAD

Rozmawiamy z Bradem Dourifem, czyli Laleczką Chucky, koszmarem z dzieciństwa

Podziel się

Z kultowym aktorem rozmawiamy o jego pracy przy filmach z serii "Laleczka Chucky" oraz nowym serialu "Chucky" stacji SCI FI.

Brad Dourif występuje na ekranie nieprzerwanie od prawie pięćdziesięciu lat i zagrał chyba wszystko, co było do zagrania. Występował u Lyncha i Jacksona, u Formana i Hoppera, robił tanie horrory i wysokobudżetowe blockbustery. A nawet jeśli nie znasz jego twarzy, to na pewno kojarzysz jego głos. Z kultowym aktorem rozmawiamy o jego pracy przy filmach z serii "Laleczka Chucky" oraz nowym serialu "Chucky" stacji SCI FI.

***

Bartosz Czartoryski: Czy podpisując umowę na "Laleczkę Chucky", spodziewałeś się, że trzydzieści pięć lat później nadal będziesz rozmawiał o tym filmie z dziennikarzami?

Brad Dourif: Nie, absolutnie!

Slashery były wtedy szalenie popularne, kręcono ich na tony. Czemu to Chucky chwycił?

Bo chyba każdy z nas pamięta jak jako dziecko przed zaśnięciem patrzył na te wszystkie cienie rzucane przez lalki i zabawki, które wydawały się wtedy niezwykle złowieszcze. Chyba wtedy otwierają się w naszej wyobraźni pewne drzwi i do głosu zaczynają dochodzić różne projekcje. A mordercza lalka nie jest niczym tak osobliwym, jak mogłoby się wydawać. Trzeba jednak pamiętać jedno. Cała ta seria nie odniosłaby takiego sukcesu, gdyby nie pewien człowiek, Don Mancini, który to wszystko przecież wymyślił. On zawsze rozumiał, że gatunek z czasem przechodzi gruntowne transformacje, a jego umiejętność dopasowania się do takich zmian jest niezwykła.

Masz swój ulubiony przykład takiej udanej transformacji?

Zupełnie serio uważam, że "Narzeczona Laleczki Chucky" ma absolutnie genialny, ale to naprawdę genialny scenariusz. Donowi idealnie udało się wykorzystać metafilmowy charakter tego pomysłu i śmiało sięgnął po automatyczny potencjał tej opowieści. Bo przecież jego swoistym fundamentem było nic innego jak klasyczna "Narzeczona Frankensteina". Świetny pomysł, który posłużył filmowi nie tylko jako pretekst, ale naprawdę trzymał się kupy.

"Narzeczona Laleczki Chucky"


Cała seria to istny wyjątek, bo rzadko bywa, żeby przy każdej części czuwał nad wszystkim ten sam człowiek. Czy faktycznie Don Mancini nadal aktywnie pracuje przy franczyzie?

O tak. Cały czas trzyma na tym wszystkim łapę.

A czy twoje podejście do postaci zmieniało się z biegiem lat, tak jak ewoluował Chucky?

Mam kilka bardzo prostych zasad, których się trzymam od zawsze. A i tak ciągle odbywam z Donem dyskusje na ten temat. Jego zadaniem jest nieustanne przesuwanie granic i poszukiwanie nowych rozwiązań. Do mnie z kolei należy przypominanie mu, że pewne rzeczy powinny pozostać praktycznie niezmienione. Chucky to potwór. Bez potwora nie ma horroru. I jeśli Chucky stanie się nagle zbyt bystry, zbyt przebiegły albo za bardzo zabawny, to wtedy jego żądza zabijania nie będzie niczym przerażającym, tylko stanie się żartem. Zatraci się groza. Z czasem doszlibyśmy do momentu, kiedy przestałby działać jako postać tak jak powinien.

Łatwo go przekonać?

Poniekąd. Nieraz, już podczas sesji nagraniowej, umyślnie rejestrowałem daną kwestię dwukrotnie, na różne sposoby, jeden poważniejszy, drugi zabawniejszy, żeby sam zobaczył.

A jak znalazłeś odpowiedni głos dla Chucky'ego? Potrafię sobie wyobrazić, że wymagało to pierwotnie sporego nakładu pracy czysto koncepcyjnej

Bynajmniej, nic z tych rzeczy. Powiedziałbym nawet, że jego głos jest dziełem pewnego przypadku. Kiedy kręciliśmy "Laleczkę Chucky", slashery stawały się już mocno campowe i ani postać Chucky'ego, ani Charlesa Lee Raya, nie mogły być przesadnie skomplikowane. Stąd postawiliśmy na prostotę i zdecydowaliśmy się na ten campowy klucz, zwłaszcza kiedy jego dusza już przeniknęła do lalki. Tyle że nadal upierałem się przy tym, że Chucky musi być cholernie przerażający. Chucky uwielbia swoją robotę i chciałem to dobitnie przekazać, podkładając mu głos. Że naprawdę, ale to naprawdę kocha zabijać.

"Laleczka Chucky"


Przy filmach pełnometrażowych o Chuckym sporo czasu spędziłeś odseparowany od reszty obsady, bo swoje kwestie nagrywałeś osobno. Jakie to doświadczenie dla aktora, który praktycznie nawet nie był obecny na planie swojego filmu?

Przez pierwsze trzy części szczerze tego nie znosiłem. Byłem w tej budce naprawdę samotny, po dłuższej chwili człowiek czuje się paskudnie. Dlatego trudno powiedzieć, że dobrze się wtedy bawiłem. Sama rola była świetna, ale za to praca – wymagająca. Na szczęście dzisiaj przy serialu wygląda to zupełnie inaczej. Przychodzi do mnie moja pasierbica i czytamy razem scenariusz, mam od kogo odbić swoje kwestie. Pracuję w miejscu, które lubię i gdzie czuję się komfortowo. Nie muszę już jeździć do wyznaczonego studia, tylko nagrywam wszystko u siebie, pod swoim dachem albo jadę do zaprzyjaźnionej firmy, gdzie znam i lubię tamtejszy zespół. Czuję się tam bardziej gościem w czyimś domu niż w pracy. I tak to wygląda. Nareszcie nie jestem sam jak palec.

Powiedziałeś o pierwszych trzech częściach, a co zmieniło się przy czwartej?

Dołączyła do mnie Jennifer Tilly! Zrobiliśmy razem "Narzeczoną Laleczki Chucky" i "Laleczkę Chucky: Następne pokolenie".

Ruszyła już produkcja drugiego sezonu serialu "Chucky" i zastanawiam się, czy po przenosinach na mały ekran, poza kwestiami praktycznymi, o których przed chwilą opowiadałeś, zmieniło się samo twoje podejście do roli.

Owszem, z prostej przyczyny. Serial daje postaciom więcej czasu ekranowego. Chociaż, jak już mówiłem, Chucky ma niezbyt złożony charakter. Wystarczy na niego spojrzeć i dowiadujesz się wszystkiego, co istotne. Czuje się komfortowo w tym plastikowym ciele. Tyle że scenariusz zahacza też o wcześniejsze epizody z jego życia, a poza tym Chucky potrafi teraz rozdzielić swoją osobowość, czyli jest to dla mnie szansa, aby poszukać w tym nowych okazji, nowych dróg dotarcia do tej postaci. Don zawsze szuka sposobu, by pokazać Chucky'ego z jeszcze innej strony niż do tej pory. Duma, co jeszcze możemy o nim powiedzieć. Serial musi przybliżyć ci tę postać, co nie jest takie łatwe, ale wydaje mi się, że Don sprostał temu zadaniu.

Getty Images © Paul Archuleta
Brad Dourif


Bardzo podobało mi się, że serialowy Chucky jest niemalże tricksterem, wytrawnym manipulatorem, który namawia do złego. Momentami wydaje się nawet antybohaterem.

O tak, na takie momenty czekałem szczególnie. Była to dla mnie niewysłowiona frajda.

Sam zapewne sporo dowiedziałeś się z serialu o Chuckym i o Charlesie Lee Rayu, doszły nowe konteksty, ale czy miało to dla ciebie znaczenie, kiedy budowałeś obie te postacie?

Niezbyt, bo dostaję swoje kwestie jeszcze przed zobaczeniem zarejestrowanego materiału i nie mam wtedy pojęcia, co nawyrabiała Fiona [Dourif, córka Brada – przyp. red.]. Mówiąc zupełnie szczerze, uważam, że zagrała Charlesa Lee Raya lepiej ode mnie! Serio, jest absolutnie niesamowita. Szkoda, że potem muszę podłożyć pod nią głos, bo uważam, że nie udaje mi się wychwycić każdego niuansu z jej roli.

Czy w ogóle postrzegasz Chucky'ego i Charlesa jako jedną postać, tę samą rolę?

Koniec końców – tak. Oczywiście biegnie między nimi pewna granica podziału i różnią się od siebie z oczywistych przyczyn, ale to ostatecznie jedna i ta sama osoba. Można powiedzieć, że obaj składają się z tych samych elementów, tylko te są trochę inaczej poukładane.

Doszło do swoistego przekazania pałeczki, bo Fiona gra nie tylko młodego Charlesa Lee Raya, ale i kontynuuje swoją rolę znaną z ostatnich części serii, sparaliżowanej, opętanej przez Chucky’ego dziewczyny, Niki. Czyj to był pomysł?

I tak wypchnąłbym Fionę na casting, ale akurat zadzwonił do mnie Don i zapytał, czy nie znam przypadkiem jakiejś aktorki, która jest odpowiednio postrzelona. Odparłem, że jasne, znam, to moja córka! To naprawdę dobra aktorka i ma w sobie tę pożądaną hardość. Przyszła ubiegać się o inną rolę, ale Don tylko na nią spojrzał i powiedział, że to wykapana Nica. Miał po prostu przeczucie, że to będzie wymarzona rola dla niej. I trafił, bo spodobali się sobie i oboje nie mogą się siebie nachwalić. Myślę, że odwaliła kawał dobrej roboty. Jest już częścią tej franczyzy!
5