Akira Kurosawa

8,6
3 686 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Akira Kurosawa

10-15 lat temu cztery jego filmy uważałem za arcydzieła- "Ran", "Samurajów", "Tron we krwi", " Rashomon". Powtórzyłem te sobie filmy ostatnio i zonk - mniej mi się podobają. Mój ukochany kiedyś Rashomon teraz mnie zwyczajnie znudził, choć nadal doceniam maestrię rezyserii i gry aktorskiej oraz całej opowiesci z psychologicznego punktu widzenia. Gorzej ogladało mi się też "Tron we krwi", najlepiej mniej lubiane kiedyś "Ran" i "Samuraje". Nadal uważam filmy za dobre/bardzo dobre/rewelacyjne, ale jak na gościa, który w każdym kalendarzu wpisywał sobie date urodzin Mistrza (obok dat Kubricka i Hitchcocka) zmiana mnie ta strasznie dziwi. Miał ktoś podobnie? jak nie z filmai Akiry to z innymi?

balech

Raczej nie oglądam filmów po kilka razy. Gdy obraz mi się zaćmi, to pamiętam przynajmniej podstawę i nawet jeśli nie jestem w stanie jej zwerbalizować, to czuję o co szło. Dlatego ciężko jest mi ustosunkować się do tego co mówisz. Nie sądzę, żebym był w stanie obejrzeć powiedzmy drugi raz Roshomona będąc w pełni władz umysłowych. Umarłbym z nudów, a i tak uważam na razie, że jest to jeden z lepszych filmów w historii. Mój umysł asymiluje określone treści i nie potrzebuje do nich wracać w sensie fizycznym. Jeśli uznam, że ten film jest słaby, to bez konieczności ponownego oglądania. Przeskoczy mi coś w głowie i będę wiedział. Np. cały Hitchcock zaczął mi się wydawać idiotyczny kilka lat temu. Allena nie mogę wręcz słuchać, tego pieprzenia. To wszystko jest dobre kino niby, a ja traktuję je teraz jak flaki z olejem. „Lśnienie” Kubricka oglądałem z kolei kątem oka i urywkami więcej niż raz. Odpadałem po prostu po kilku minutach, potem się budziłem i znowu patrzyłem. Pewnego pięknego dnia zmusiłem się, bo przecież to „Lśnienie”. I co? Moja intuicja z lat poprzednich mnie nie zawiodła. Film był i jest dla mnie denny.
Lubię za to wracać do scen. Np. jak Nosferatu przychodzi do Lucy w filmie Herzoga. Ich rozmowa, eksprasja Kinskiego, ten ruch gdy chce ją dotknąć ale się wycofuje, tak nieprawdopodobnie ludzki.
Reasumując. Uważam, że wszystko może się wypalić, wszystko można ogarnąć i uznać za marne. To tylko kwestia czasu, pracy, samorozwoju. Na pewno postawa typu „to geniusz, bo tak, na wieki” jest mi obca i świadczy według mnie o pewnym ograniczeniu. Gdyby ludzie nie potrafili „zniszczyć” dokonań poprzedników, to nie byliby zdolni do kroków naprzód.

użytkownik usunięty
balech

Ja obejrzałem ostatnio kilka filmów Kurosawy po raz pierwszy:
- siedmiu samurajów
- dersu uzala
- piętno śmierci
- rashomon
i dla mnie to jest największa zagadka kina, a z każdym jego filmem moje zdziwienie rośnie. Totalnie nie rozumiem, dlaczego Kurosawa jest uznawany za wybitnego reżysera. Żaden z jego filmów nic mi nie dał, nie sprawił, żebym pomyślał o jakimś problemie inaczej niż przed obejrzeniem filmu, nie wzruszył, nie rozbawił etc.
Oczywiście nie są to złe filmy, ogląda się nawet przyjemnie, ale póki co nie odkryłem w nich nic wyróżniającego. Widocznie nie dla mnie :)

Z japońskiej kinematografii spróbuj "Harakiri", "Kaidan", "Opowieści Księżycowe". Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
tearofmankind

Wyglądają ciekawie. Na pewno kiedyś obejrzę. Dzieki! :)

tearofmankind

Kobayashi jest dla mnie lepszy niż Akira.

balech

Dla mnie Kobayashi, Mizoguchi, Kurosawa, Ozu, Teshigahara, Yoshihige Yoshida to najwyższa klasa światowa ; )

użytkownik usunięty
tearofmankind

Trafiłem tak trochę naokoło, ale mógłbyś polecić coś z Yoshidy? Tak na dobry początek.

Piękny Woman Of The Lake z malowniczymi widokami i przyjemną fabułą, Chi wa kawaiteru(Blood is Dry) - nietypowy pomysł na film, ale zachwycający jak dla mnie, Rokudenashi - typowy film nowej fali o młodzieży, ale warto zobaczyć. Jest jeszcze Rangiku Eroica (Heroic Purgatory) - całkowita awangarda, zwłascza geometryczne ujęcia budzą podziw, fabuła zagmatwana tak, że nawet po drugim seansie nic nie wiadomo, ale za to jaka wizualna moc!

Zapomniałem dodać. Yoshihige Yoshida to nowa fala pełną gęba, a później tak i awangardowość. Kino w stylu Nagisy Oshimy, Hiroshi Teshigahary czy Masashiro Shinody. Różni się znacznie od kina Kurosawy czy Kobayashiego, zarówno tematycznie jak i technicznie. Jedyne co ich łączy to wysoka klasa filmowa.

użytkownik usunięty
tearofmankind

Dzięki.
Co do japońskiej nowej fali, to Shinoda i Teshigahara uświadomili mi na czym polega :)

Jeżeli Ci się spodobali to się na Yoshidzie nie zawiedziesz.

Jak już badasz Japońską Nową Falę to kluczowymi pozycjami są także: Funeral Parade Of Roses, Umrzeć w polu(To Die in a Country:Pastoral) - skandalisty Terayamy oraz filmy Seijun Suzukiego - czyli nowa fala w estetyce gangsterskiej.

użytkownik usunięty
tearofmankind

Te tytuły/nazwisko już kojarzę i jeśli jeszcze nie widziałem, to wkrótce to zrobię. Ale dzięki za odzew :]

balech

Nie zamierzam Cię linczować, ale usiądź i zastanów się chwilę. Czy stwierdzenie: „Powtórzyłem te sobie filmy ostatnio i zonk - mniej mi się podobają” świadczy o filmach czy bardziej o Tobie? Wiesz czym się różni świadomy kinoman od tego hmmm.... nieświadomego? Ten drugi pisze na Filmwebie: „film beznadziejny, zasnąłem w 20 minucie”. Ten pierwszy rozumie całe otoczenie filmu, czasy w których powstał, wyzwania którym reżyser podołał, horyzonty które pokazał, docenia historię, chce coś zobaczyć i nie szuka filmu, który ma w głowie. To, co teraz „pospolite” ktoś musiał wymyślić i pokazać. Oceniasz filmy z lat 60-80. Chyba qrna nie oczekujesz, że Charlie Caplin zaśpiewa kawałek Nine Inch Nails? Albo Obywatel Kane będzie się uchylał przed kulami jak Neo? Jeśli tak, nie ma dla Ciebie ratunku... Nie docenisz tytanicznej roboty, którą wykonali Ci Wielcy. I umknie Ci całe piękno 100 lat kinematografii. Ciekawe, co byś powiedział na Sagę Nibelungów Langa, którą ostatnio oglądałem? Pewnie „znudziłbyś się”...

Woooo

bredzisz:)

balech

Masz rację. Starałem się złagodzić wypowiedź i przesadziłem ze środkami wyrazu. Przeceniłem Twoje możliwości zrozumienia. Napiszę więc prosto. To, że się nudzisz na Kurosawie jest tylko Twoim problemem. Widać nie ogarniasz historii kina. Może i część środków wyrazu jest archaiczna ale wymowa dzieł nadal niezwykle silna a reżyseria najwyższej próby. Wymaga jednak pewnego poziomu wiedzy i inteligencji. No i nastawienia na odbiór zamiast oczekiwania na tanie atrakcje. Kiedyś to było kino przełomu, teraz to klasyk. Jeżeli oczekujesz, że 30-letnie filmy będzie Ci się oglądało jak Avengersów, to znaczy że nie powinieneś wracać do Kurosawy. Czy teraz już nie bredzę?

Woooo

Beka:) Pisałem licencjat z historii kina, a ten z Avengersami wyskakuje i "nie ogarniasz historii kina". Podejrzewam, że zniszczyłbym Cię w tym temacie. Obejrzałeś trochę klasyki (oklepane, choc doskonałe Nibelungi ) i próbujesz błyszczeć. Nieudolnie, mam z Ciebie tylko ubaw. Przejrzałem oceny - Ty masz czelność o historii kina pisać? Totalne odpady na 6, 7, 8 oceniasz... Brak słów.
Zerknąłem na Twoje oceny, jeden z największych syfów (kac Vegas) oceniasz na 6, czlowieku nie kompromituj się:)

balech

Wiesz, Młody Człowieku, mam trochę pojęcia o kinie. Tkwię w tym od kilkudziesięciu lat. Proszę, „zniszcz” mnie. Jakieś stosowne wyzwanie? Dajesz, Czlowieku. Jestem gotowy. Mam czelność o historii kina pisać. Oglądam filmy, których istnienia nawet nie podejrzewasz. Jestem szczerze wzruszony Twoją wysoką samooceną. Pozwala Ci pomiatać ludźmi, którzy wiele znieśli do historii kina. Ale przecież Ty wiesz lepiej, Fizjologiczy Krytyku. Ciśnienie spadło Ci podczas oglądania Rashomona, więc Kurosawa jest do d... Jeszcze raz proszę, „zniszcz” mnie :)

balech

Dla mnie słowo „beka” jak i przedrostek „mega-” jest wyrazem indolencji umysłowej. I braków w słownictwie :)

Woooo

Kompromituj się dalej i idź oglądać kac vegas, dzieło na 6;) Koniec tematu, nie mamy o czym pisać; odezwij się za parę lat, może trochę się ogarniesz.

użytkownik usunięty
balech

To raczej ty się skompromitowałeś, znawco z licencjatem. Obiecałeś że go zniszczysz i jakoś tego twojego tryumfu nie widać...

Stare czasy, że też chce Ci się do tego wracać. Z perspektywy czasu oceniam wymianę zdań jako jałową - obopólnie. Takie dyskusje to nie przez internet, trzeba usiąść i porozmawiać.

Woooo

Nie znam Cię, ale za ten wpis już Cię lubię.

balech

Bez kitu zwala z niego :D Wogole jakby nie zrozumial co napisales :D A potem jak sie oburzyl smiesznie :D

Swoja droga malo znam Kurosawe ale chyba sie teraz wezme za to :)

Gratuluje licencjatu - musialo sie ciekawie pisac i przygotowywac ;)
Pozdrawiam

balech

dokladnie! dobre kino od sredniego rozni to ze w dorbym kinie, mimo ze znasz historie to nadale ten film Ci sie podoba. a na podstaiwe tego: "czasy w których powstał, wyzwania którym reżyser podołał" ocenia sie kino studentow szkol filmowych, a nie kino dla publicznosci.

balech

Jestem wielkim fanem Kurosawy, jednak od początku "tron we krwi" i "rashomon" oglądało mi się ciężko, nie dziwie się że mogą się nudzić, co oczywiście nie sprawia że nie są wyjątkowe. Za to nie wiem jak można nudzić się "Siedmioma", oglądałem z 5 razy, podobnie jak "Ukrytą fortecę" i "Sanjuro", kiedy oglądam te filmy zaczynam cieszyć się jak małe diecko, bo przecież te filmy tak strasznie wpłynęły na światową kinematografię, w szczególności na Hollywood. Amerykańscy twórcy notorycznie w swoich filmach oddają wyrazy szacunku mistrzowi poprzez pożyczanie motywów, ujęć lub sposobu na montaż. Polecam obejrzenie Ukrytej fortecy a następnie zabranie się za 1 część gwiezdnych wojen. Oglądałem wiele Hollywodzkich filmów gdzie widziałem motywy z "siedmiu" lub "Straży przybocznej" ale nie sięgam pamięcią które to były konkretnie

balech

Chyba siegajac po film sprzed kilkudziesięciu lat wiesz czego mogles się spodziewac :)? Filmy się starzeją, my się starzejemy , a swiat nie ma przyszłości, taka kolej rzeczy.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones