Akira Kurosawa

8,6
3 691 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Akira Kurosawa

Twórca filmów prostych...

użytkownik usunięty

... ale jakże przejmujących.

Kolejny dowód na to, że można nakręcić poruszający ale nie nachalnie pretensjonalny. Opowiedzieć historię ponadczasową ale nie przesyconą nadmierną symboliką. Spłodzić twór dający do myślenia ale nie przeYntelektualizowany.

Ogólnie rzecz biorąc: o dziwo choć przez domorosłe "alfy i omegi" czytaj piewców kina "ambitnego" (chyba raczej ambicjonalnego) zaliczany do grona reżyserów-genjuszy, to jego filmy WCIĄGAJĄ a nie męczą.
Byle więcej takich ludzi.

Bardzo podoba mi się Twoja opinia.
"Byle więcej takich ludzi" - no tak, tylko pamiętajmy, że Kurosawa odszedł już dawno, a niestety twórców kina na tę miarę jakoś na horyzoncie nie widać... Nie wierzę, że przyjdzie jeszcze czas na takich gigantów, jak on, Welles, czy Fellini...
Mam tylko jedno zastrzeżenie. Twoje określenie "filmy proste". Nie wiem po prostu, czy takie obrazy, jak "Siedmiu samurajów", czy "Sobowtór" można nazwać "prostymi". Moim zdaniem stopień komplikacji technicznej, filozoficznej, historiozoficznej i po prostu fabularnej jest w nich znaczny.
Inna sprawa, że większość jego filmów odznacza się jakąś, powiedziałbym, DUCHOWĄ szlachetną prostotą...
Pozdrawiam!

użytkownik usunięty
Woyciesz

"no tak, tylko pamiętajmy, że Kurosawa odszedł już dawno, a niestety twórców kina na tę miarę jakoś na horyzoncie nie widać... Nie wierzę, że przyjdzie jeszcze czas na takich gigantów, jak on, Welles, czy Fellini... "

Na szczęście żyje jeszcze Herzog. Jak również Kusturica, Forman, Greenaway i... ten... no...
Niestety, ale rzeczywiście niewielu ich zostało. Niedawno ten łeż padół opuścił Altman (który ostatnio kręcił raz lepiej raz gorzej, niemniej jednak był twórcą sporego formatu).

Cóż... Nie da się ukryć, że obecnie filmy kręcą rzemieślnicy a nie wizjonerzy kina. No ale przecież tych drugich niejako ex definitione nie może być zbyt wielu. Jedyna nadzieja w Azji - tam jeszcze można dostrzec - parafrazując Pareto - "mechanizm wymiany elit" filmowych. Na początku był Ozu, później Kurosawa, przełom XX i XXI wieku upłynął (przynajmniej dla mnie) pod znakiem Kitano i Tsukamoto. W Europie ciężko mi znaleźć obecnie "młodego" (pamiętajmy, że w przypadku artystów jest to pojęcie względne) reżysera tworzącego filmy, które zasługiwałyby na miano prawdziwych dzieł sztuki, a nie nie potrafiących poruszyć tworów kipiących artystyczno-intelektualną. Kiedyś był to dla mnie Jean-Pierre Jeunet, ale zdarzają mu się przecież "produkcyjniaki". Hm... Może Ozon? Młody jest, ma czas żeby się wyrobić. Dorzuciłbym jeszcze Zelenkę, ale on cierpi na przypadłość zwaną kręceniem filmów niemalże identycznych... No i do tego mimo wszystko niszowych. Co do Stanów... Jakoś nie mogę tak "z ręki" rzucić jakimś nazwiskiem... A może brak im tam "młodych wielkich" czy też "młodych wielkimi stać się mogących"?

Pozdrawiam


może Aronfosky ?? spoza Stanow wskazalbym jeszcze von Triera choc nie młody on juz. Co do Ozona to moim zdaniem idzie powoli w strone kina przeintelektualizowanego, ale to tylko moje zdanie :)

a bym zapomniał nie licząc wpadki z Panic room to jeszcze Fincher :)

użytkownik usunięty
grafzero

Witam.

Aronofsky'ego widziałem tylko "Pi" i "Requeim dla snu", wiec ciężko mi się wypowiedzieć.
Jeśli chodzi o "Pi" to film mi się podobał, z tym że jest to kino naprawdę niszowe... Podejrzewam, że dla wielu osób ciężkie do strawienia (jeśli nie lubi się 'ekperymentalnych" klimatów), tak więc brakuje tu tego co sprawia, że filmy Kurosawy czy Herzoga są naprawdę wielkie - estetyki która trafia tak do młodych jak i starych, tak i tzw. "inteligentów" jak i ludzi kinem interesujących się "od święta".
Co do "Requiem dla snu" to jakoś nie podzielam hurra-optymizmu. Film jest moim zdaniem dobry, pod względem formy (montaż, muzyka, zdjęcia) wręcz rewelacyjny, ale kilka rzeczy mocno mnie irytuje w sferze treści... Uprzedzając ewentualne pytanie - po prostu nie lubię kiedy jakaś rzecz, zjawisko czy fenomen jest opisywana jednostronnie. Gdyby przynajmiej jeden z bohaterów nie skończył źle to film wydawałby się (przynajmniej dla mnie) bardziej wiarygodny. No... Ale rozumiem i szanuję zamysł reżysera/scenarzysty - stworzyć film, który byłby przestrogą dla młodych. Niemniej jednak... Hmm... Naprawdę ciężko mi powiedzieć.

Fincherowi natomiast jest rzeczywiście bliżej do mojej wizji reżysera-łącznika... łącznika zarówno różnych treści jak i widzów różnej kategorii. Z tym, że mimo wszystko jest on reżyserem kina gatunkowego i wydaje mi się, że musi on iść na kompromisy z producentami i "potencjalnym widzem"... Brakuje mu, wydaje mi się, takiej niezależności i pełnej swobody twórczej.

Ale faktycznie... Wymienieni przez ciebie reżyserzy to prawdziwa śmietanka współczesnego kina amerykańskiego. Może rzeczywiście kilku naprawdę wartościowych reżyserów znalazło by się w kraju za wielką wodą :).

Pozdrawiam

PS: Wiem, że możesz nie zgodzić się z kilkoma moimi opiniami, jedak (jak chyba widać) nie kryje się tu specjalnie z tym, że jest to podejście czysto subiektywne.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones