Wszystkim Alanoholiczkom (i Alanoholikom, jeśli takowi istnieją) polecam dzienniki Rickmana pt. „Madly, Deeply”. Nie wiem, czy zostaną wydane po polsku, ale warto do nich zajrzeć, żeby: a) po latach znowu „dostać” kawałek Alana, b) poznać jego nieco inną twarz - trochę ploteczek, trochę gwiazdorzenia i całą masę sardonicznego poczucia humoru.