Adams zagrała w American Hustle po prostu poprawnie lub dobrze nic więcej.Co z tego skoro zgarnęła złotego globa i nominację do Oscara,ludzie poważnie czasu ekranowego miała dosyć ,żeby się pokazać ,ale jej rola nie była nazbyt wymagająca.Te wszystkie wyróżnienia są spowodowane wiekiem aktorki i tym ,że dotychczas nie zgarnęła żadnej większej nagrody ? Często jury nagradzają aktorów i twórców po latach ,za to ,że wcześniej tego nie zrobili.
Wielką aktorką nie jest , więc za dużo szans do dostania dobrych ról nie będzie miała.Meryl Streep w jej wieku była w rozkwicie ,o innych aktorkach nie wspomnę ,ale nie ma co porównywać.
Judi Dench zdobyła pierwszą nominację w wieku 64 lat. I nie rozumiem, skoro nie miała wielu szans i wielką aktorką nie jest, to za co ją nagradzają "po latach"?
Idac tym tokiem myslenia wszyscy aktorzy i aktorki powinni dostac oscara albo inna prestizowa nagrode tylko dlatego bo sa "wiekowi" i wczesniej nie dostali zadnej z tych nagrod. W takim razie kazdy predzej czy pozniej zostanie wyrozniony?
Sądzę, że Adams dostała nominację z prostego powodu - rola Sydney jest efektowna mimo, iż zagrana w sposób banalny, niezbyt przejmujący to ludzie i tak kochają oglądać bohaterów, którzy wychodzą na prostą - każdy chce widzieć w takim bohaterze szansę dla siebie... Ot żałosny człowieczek nagle dostrzega wartość przyjaźni i miłości i się zmienia.. Krzepiące, tylko czy Oscar to rola za sposób gry czy za to co się gra? Mnie Adams w tej roli absolutnie nie ujmuje - ciężko mi w ogóle dopatrzyć się w niej wielkiego talentu o jaki jest często posądzana, ot dobra aktorka ale nic więcej.
Mam wrażenie, że nominacja Adams do Oscara nie ma szans zmienić się na statuetkę. Blanchett zagrała wyśmienicie w "Blue Jasmine" i to ona jest moją faworytką, Streep w "Sierpniu w hrabstwie Osage" mimo, iż nie pokazała nic więcej niż można się było tego po niej spodziewać to i tak była o stokroć lepsza od Adams. Roli Dench nie widziałam ale nie sądzę, żeby Oscar trafił do Brytyjki natomiast Bullock po prostu zamknęła stawkę - podobnie jak Amy - role niczym nie wyróżniające się - obiektywnie nie warte uwagi...
madz20 Twoja wypowiedź celna ,uspokoiła mnie i ukontentowała. Blanchett o wiele bardziej zasługuję na nagrodę,sama nominacja przez Ciebie wyjaśniona w sposób banalny ,ale nie oszukując się większość ludzi tego właśnie szuka w filmach ,cząstki siebie która ma jeszcze szansę na zmianę.
podobno judi dench jest znakomita w Filomenie, a wielu typuje nawet Filomenę na Najlepszy film, ja jednak wiernie obstaję przy Blanchett od pół roku i raczej zdania nie zmienię na tydzień przed galą
czy słusznie przekonam się w przyszły czwartek
ja jednak wiernie obstaję przy Blanchett od pół roku i raczej zdania nie zmienię na tydzień przed galą
dzisiaj widziałam film Ona i w końcu rozumiem, skąd te zachwyty nad scenariuszem... zdecydowanie główny faworyt
zgadzam się, ta rola była dobra, ale bez rewelacji, na pewno nie na nominację. Sandrze Bullock dużo bardziej by się należał, miała wymagającą rolę, gdzie praktycznie była jedyną bohaterką i cały ciężar spoczywał na niej.
Zgadzam się z opinią, że Blanchett zasługuje na Oskara. Rola Amy nie zrobiła na mnie wrażenia, jej twarz według mnie nie wyrażała emocji, a scena w której była zła, ze to żona głównego bohatera, a nie ona idzie, mogła być przez nią zagrana lepiej, czegoś mi zabrakło .
Myślę, że to nie była oscarowa rola ale i tak była dobra. Nie szarżowała niepotrzebnie, grała subtelnie ale bardzo przekonująco - było też w niej coś ujmującego. Łatwo jest grac na chama i przy każdej okazji odwalać na ekranie jakąś psychodramę - o wiele, o wiele trudniej jest delikatnie wydobyć z sytuacji wszystkie niuanse, drobnymi ledwo dostrzegalnymi zachowaniami. Dlatego tworzyła tak dobra parę z Balem na przeciwnym biegunie zostawiając Coopera I Lawrence. Siła tego filmu było właśnie mistrzowsko zbudowane napięcie między bohaterami i znakomicie zbalansowane aktorstwo.
Poza tym naprawdę świetnie zagrała w "Fighterze". Nie widziałem jej w wielu filmach ale w tych kilku rolach, które kojarzę była naprawdę niezła. W "Mistrzu" również pokazała się znakomicie. Brawurowe role gdzie aktor spala się na ekranie zdarzają się naprawdę rzadko, bo też nie ma potrzeby wjeżdżać w widza walcem w każdym filmie. O wiele częściej aktor ma okazję po prostu żyć swoim życiem przed kamerą bez spazmów i szlochów, i bez nachalności wprowadzić widza w fabułę, pozwalając mu się z sobą utożsamić. O wiele trudniej jest pokazać klasę w takich właśnie "spokojnych" rolach, gdzie nie ma się wiele miejsca więc możliwe są jedynie spokojne ruchy.
Cały ten "American Hustle" to jedna wielka pomyłka i nie rozumiem zachwytów nad nim, nic a nic. Adams zagrała jak zagrała, w końcu jest aktorką więc jakoś to musiała zrobić. Szału nie było. Podszkoliła brytyjski akcent i na tym koniec jej dokonań w tym średnim filmie.
Tak jeszcze ustosunkowując się do pytania z tematu - "Kto nie ma jeszcze OSCARA ,a chce dostać?".
Odpowiedź brzmi: Leonardo DiCaprio.
To jeszcze nic- Bullock nominowana za "Gravity". Śmiech na sali. Babka przez cały film tylko krzyczy "no, no, no", macha rękami i nogami i raz na jakiś czas płacze. Jak dla mnie nominacja za coś tak przeciętnego to kpina. To już więcej emocji pokazała Johansson w "Her", nie pojawiając się na ekranie przez cały film...