W czasie stanu wojennego pracowałem jako kierowca w firmie mieszczącej się na ul.Brackiej przy Mysiej.Pewnego razu po pracy poszliśmy z kolegą do knajpki Złota rybka przy Mysiej aby uczynić bardziej różowym nasz świat.Jak wiadomo,dorszem czy makrelą nie da się ubarwić życia (tylko do konsumkcji był podawany alkohol ) więc po wypiciu zbyt małej ilości wody z błędem ortograficznym poszliśmy do kolegi,który miał w domu mały zapasik świeżo "upieczonego" ,śmiesznego ciasta.Wypiliśmy buteleczkę,zrobiło się późno,zbliżała się godzina milicyjna.Ja mieszkam na Bródnie,w tamtych czasach to było daleko z powodu marnej komunikacji wieczorem.Wzięliśmy ze sobą drugą buteleczkę i ruszyliśmy w kierunku komunikacji.Kolega odprowadził mnie do autobusu,ja jego do domu ,on mnie,ja jego .Odprowadzaliśmy się do wykończenia flaszki czyli ok.22:30 ( o 23:00 zaczynała się godzina milicyjna ),stanąłem na Nowym Świecie i machałem na wszystko co świeciło reflektorami.Po jakimś czasie zatrzymał się Mercedes ,taxi i pasażer zaprosił mnie do środka ofiarowując się podwieźć mnie.Tym pasażerem był właśnie Andrzej Zaorski,przy okazji otrzymałem autograf o treści komentującej tamte czasy,mam go do dziś.O zapłacie za transport oczywiście nie chciał nawet słyszeć.Dzięki tej podwózce noc spędziłem w domu ,a nie w areszcie.
Panie Andrzeju dziękuję za pomoc,przepraszam za opóźnienie podziękowań i życzę pełnego i szybkiego powrotu do zdrowia.
Też Andrzej.
ja znam go tylko z telewizji, filmu i teatru, zwłaszcza to ostatnie miejsce pokazało mi, że to nie jest przeciętny człowiek... co się z nim teraz dzieje?!
Przed chwilą słuchałem wywiadu z p. Zaorskim w radiu Katowice. Nie wiedziałem, że p. Andrzej miał udar w 2004r., ale po sposobie wypowiadania się domyśliłem się, że coś go spotkało. Mówił wolno ale bez problemu można było go zrozumieć. Był w Bielsku-Białej, ale czy coś tam w teatrze wystawiał przez siebie zreżyserowanego - tego nie dosłyszałem....