Ang Lee

7,5
2 209 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Ang Lee

Nie lubię go. Czytałem o nim sporo opinii aktorów i speców, którzy z nim współpracowali. Wniosek był jeden. Gość powinien się leczyć, bo może podejście do filmów to on ma, ale nie do ludzi. To jeden z ludzi hołdujący zasadzie, że w pracy (w tym wypadku na planie) nie ma żartów, bo trzeba się uwijać. Widać, że nie ma w sobie duszy artysty tylko jest najemnikiem robiący filmy o wszystkim co mu podrzucą w odpowiednich termianach. Pisał scenariusz tylko do jednego filmu jaki nakręcił, a to coś mało. W Tajemnicach Brokeback Mountain czuć było taką surowość. Brak swobody. Jakby twórca nie czuł tego filmu. Teraz się nie dziwię, że tak było skoro on go nie napisał.

Alighieri

Raz, że nie masz zielonego pojęcia, o czym piszesz, a dwa, że obrażasz człowieka, choć go zupełnie nie znasz. A więc gość jest profesjonalistą, który nie buja w obłokach i nie emanuje szalonymi wizjami na planie zdjęciowym. Ponadto dba, by praca się nie rozlazła, poprzez dbanie o dyscyplinę oraz o dobre tempo pracy. Jaka jest Twoja na to reakcja? Nie lubisz go i powinien się leczyć.

O tym, czy jest artystą, niech świadczą jego filmy. Według mnie dowiódł nimi dobitnie, że wyrobnikiem nie jest na pewno! To, czy sympatycznie sobie układa relacje z aktorami, którzy u niego grają, jest kwestią drugorzędną. Jasne, na pewno aktorzy wolą, gdy na planie jest miła atmosfera, niemniej jest niemało reżyserów, którzy uchodzą za tyranów podczas pracy, ale dzięki temu są w stanie zrealizować naprawdę porządny projekt; dotyczy to zarówno reżyserów filmowych, jak i teatralnych. I jeśli taka ma być cena, trudno. Aktorzy doskonale znają opinie, jakie krążą w środowisku o innych i nikt nie decyduje się grać u danego reżysera nie wiedząc, na co się zgadzają. A że później narzekają i mają niepochlebną opinię odnośnie stylu pracy? Bywa. Skoro zgodzili się zagrać, to znaczy, że albo gaża, albo sam projekt był tego wart.

Zupełnie od czapy również wyskoczyłeś z tymi scenariuszami. Tak się akurat składa, że ZAZWYCZAJ reżyser i scenarzysta nie jest tym samym człowiekiem, więc zarzut, jakoby reżyser nie "czuł" filmu, bo nie napisał do niego scenariusza, jest zupełnie absurdalny! Jest on zresztą absurdalny także z tego powodu, że któż miałby "czuć" dany film bardziej niż jego reżyser? Wszak to on odpowiada za jego charakter, kształt, klimat. Niektórzy pozwalają aktorom na mniej lub więcej improwizacji, jednak zawsze w pewnych ramach, bo to nie aktorzy są głównymi twórcami filmu, lecz właśnie reżyser. Przyda Ci się, jeśli będziesz o tym pamiętał, nim zaczniesz znów wypisywać podobne dyrdymały.

W ogóle mam wrażenie, że przydałaby Ci się poważna rewizja wyobrażenia na temat charakteru pracy reżysera, bo sądząc po tym, co piszesz, nie masz na ten temat bladego pojęcia. Bez obrazy, ale po prostu część ludzi może sobie - całkiem bezpodstawnie, jak się okazuje - wyrobić negatywne zdanie na temat tego znakomitego reżysera i w efekcie zniechęcić do obejrzenia jego filmów, a to byłaby szkoda.

Bagger_Vance

Wysiliłeś się pisząc dokładnie 365 słów i 2300 liter, i co z tego to co piszesz to śmieci. Wiem, że zazwyczaj reżyser i scenarzysta to dwie różne osoby, ale zazwyczaj kręcone są szmiry. Ja nie mam pojęcia o pracy reżysera, a ty masz? Co nakręciłeś? Film z urodzin komórką? Dla mnie artyzm jest wtedy kiedy się tworzy, a nie nadzoruje tworzenie i to do tego źle. Ang Lee wielki mi reżyser. Wszystko co oglądałem w jego wykonaniu było nudne jak flaki z olejem, a najgorsze było to, że pomysły były dobre, tylko że zmarnowane.

Alighieri

To, czy coś jest "nudne jak flaki z olejem" to kwestia gustu. Mi nie przypasowały jedynie "Jedz i pij mężczyzno i kobieto" i "The Hire: Chosen". Poza tym wszystkie jego filmy lubię. I bynajmniej się na nich nie nudzę.
Też słyszałem, że Lee na planie jest dosyć męczącym perfekcjonistą. Tylko co z tego? Ważne, jakie mu filmy wychodzą, a nie co robi na planie.
Co do scenariuszy - to niewielu jest dzisiaj Almodovarów, którzy piszą dla siebie wszystko.
Wszystkie filmy Lee wyprodukował James Schamus - do wszystkich poza "Rozważną i romantyczną" i "Tajemnicą Brokeback Mountain" Schamus napisał także scenariusz (albo przynajmniej przy nim współpracował), nie powiedziałbym więc raczej, że Lee kręci filmy jak leci - i to, co mu podsuną.
Poza tym wszystkie jego filmy mają jeden wspólny temat - są o "innych", którzy muszą sobie radzić ze światem, w jaki ich rzucono. O gejach - "Przyjęcie..." i "Tajemnica..." (ponoć także "Taking Woodstock", którego jeszcze nie widziałem), o Azjatach w obcym im zachodnim świecie - w pierwszych trzech filmach, o kobietach, które muszą sobie radzić w patriarchalnym świecie mężczyzn - w "Rozważnej...", "Przyczajonym tygrysie..." i "Ostrożnie, pożądanie", wreszcie o "innym" zmutowanym - "Hulk". Nie znam wielu innych reżyserów, którzy pomimo różnorodności gatunkowej potrafiliby wciąż opowiadać o tym samym - o nurtującym ich samych problemie. Moim zdaniem to dowodzi najlepiej, że Lee jest autorem - i to jednym z niewielu we współczesnym amerykańskim kinie głównego nurtu.

Alighieri

"Dla mnie artyzm jest wtedy kiedy się tworzy, a nie nadzoruje tworzenie i to do tego źle." chwila moment, skoro Twoim zdaniem reżyser nie tworzy filmu, to kto w takim razie? ... Oo'

Alighieri

Trochę się z tobą zgadzam, ale tylko trochę. Lee to świetny reżyser, nie widziałem jeszcze słabego filmu tego reżysera. Chodź szanuję na ogół zdanie innych i nie uważam się za alfę i omegę w dziedzinie filmów, to zaryzykuję stwierdzenie, że nie masz pojęcia o czym mówisz.
Z drugiej strony ja też wolę, gdy reżyser filmu jest także autorem scenariusza. Najwięksi twórcy w historii kina kręcili filmy na podstawie własnych pomysłów, własnoręcznie przelanych na papier. To według mnie jest prawdziwa sztuka - przelewanie historii zrodzonych we własnej głowie na taśmę filmową, urzeczywistnianie scen zrodzonych w wyobraźni. To oczywiste, że reżyser nie będzie miał tak bezpośredniego stosunku do scenariusza, którego nie napisał. To nie jest jednak powód, by uważać, że Lee jest najemnikiem i nie czuje filmów, które kręci, bo to bzdura.

Alighieri

Alighieri, to trzeba było od razu napisac, że jego filmy są nudne jak flaki z olejem, a nie pierdzielic bzdury, że "Lee nie czuje tego a tego filmu, bo nie był jego scenarzystą". Przecież w amerykańskim kinie mało kto jest dzisiaj autorem, a już szczególnie w Hollywood, dla którego Lee rzadko kiedy pracuje. Najwyraźniej subtelne, wolno opowiadane melodramaty to po prostu nie twoja "działka". Bywa.

użytkownik usunięty
Alighieri

hoho jeśli twoje zarzuty czynią z reżysera pseudo artystę i w dodaktu faszystę to ciekawe co powiedziałbyś o takim chaplinie

niestety ale coś w tym jest , on ma taką metode pracy
jest bardzo zimny i oschły w stosunku do aktorów na planie
trzyma nie wiarygodny dystans nie każdy umie sobie z tym radzić

Alighieri

A co widza obchodzi, w jaki sposób pracuje reżyser, albo jakim jest człowiekiem - może Aigieri lepiej przypasowałby Ci portal plotkarski, tam się na takie tematy pisze, tam będziesz mógł się wykazać wiedzą jaką posiadasz.

Ja tylko o tych scenariuszach napomknę - już dawno okazało się, że jak ktoś tu słusznie wspomniał Almodovarów jest niewielu, może jeszcze Bergman był rewelacyjny w te klocki, ale generalnie patrząc przez pryzmat historii kina, filmy są wartościowsze kiedy reżyser robi swoją robotę, a scenarzysta swoją. Jeśli tego nie wiesz, to znaczy że bardzo mało wiesz.

Resztę trafie ujął Bagger_Vance i radze wziąć sobie do serca to co napisal, bo tylko na dobre może Ci to wyjść.

goslawa25

almodovarów jest niewielu, i bardzo dobrze, jeszcze by tego brakowało

Alighieri

na jakiej podstawie faszysta?-bo dla mnie ten akurat reżyser jest od podobnej postawy baaaardzo daleki sądząc po filmach,które kręci
a jeśli chodzi o zachowanie na planie-to sporo świetnych reżyserów było bardzo trudnymi ludźmi,a filmy kręcili świetne
Viscontiego np. nazwano kiedyś średniowiecznym rządcą z batem

Rioriel

Co to w ogóle ma za znaczenie?!
Ważne jakie filmy robi. I jakie emocje one wywołują.
Gówno wiemy o większości znanych ludzi czy artystów. Często wypływają różne "kwiatki" z ich życiorysów, ale jakie to ma znaczenie w kontekście tego, co tworzą? A że prowadzi w taki czy inny sposób aktorów czy współpracowników na planie? Who cares?
Uwagi odn pisania scenariuszy i artyzmu zostawię bez komentarza...

Alighieri

Ale głupoty. To Charlie Chaplin był w takim razie prawdziwym hitlerowcem. Wejdź szybko na jego stronkę i daj mu 1, bo artysta widocznie z niego żaden.

Alighieri

Tia, to jest zawód i co się z tym wiąże kasa. Artyzm można między bajki włożyć.

perun_6

A artysta to kasy nie potrzebuje? Ma żyć powietrzem?
Powiadasz, że zawodowstwo wyklucza artyzm? A o ASP albo szkołach filmowych słyszałeś? Jaki tytuł uzyskuje absolwent takiej szkoły? I czy zdobycie artystycznego zawodu uniemożliwia mu bycie artystą, uniemożliwia tworzenie wartościowych dzieł? Coś chyba poplątałeś ;-)

W sprawie reżysera przychylam się do wypowiedzi Baggera_Vance, ale i wypowiedź NickaErrora też mnie ubawiła. Pozdrawiam Was :-)

Gudrun_S

Są artyści i są rzemieślnicy, którzy za gruby hajs robią kino w hollywood dla szmalu. Dla mnie Ang Lee jest tym drugim.

perun_6

A jak jest ktoś artystą, to może dostać za film gruby szmal, czy nie może? Bo widzę u Ciebie opozycję: artysta a rzemieślnik, który itd.
Zatem pytam :-)

Gudrun_S

Masz rację. Można być jednym i drugim. Są takie wyjątki. Nie twierdzę, że tylko jedna lub druga strona ;)

perun_6

No to się zrozumieliśmy, wreszcie :-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones