Bob Rafelson

Robert Jay Rafelson

6,8
217 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Bob Rafelson

"PIĘĆ ŁATWYCH UTWORÓW"
"KRÓL MARVIN GARDENS"
"NIEDOSYT"
"LISTONOSZ ZAWSZE DZWONI DWA RAZY"
to filmy ważne, ale wciąż omijane przez telewizje szerokim łukiem (z wyjątkiem tego pierwszego, którego już nijak nie da się zignorować).

Reżyser niezwykle śmiały i mądry.

Należy bez wątpienia do elitarnego pokolenia reżyserów roku 68.:

ARTHURA PENNA - ("BONNIE I CLYDE", "OBŁAWA", "MAŁY WIELKI CZŁOWIEK")

MIKE'A NICHOLSA - ("ABSOLWENT", "POROZMAWIAJMY O KOBIETACH", "PARAGRAF 22")

DENNISA HOPPERA - ("EASY RIDER")

ALANA J. PAKULI - ("SYNDYKAT ZBRODNI", "KLUTE", "WSZYSCY LUDZIE PREZYDENTA")

JERRY'EGO SCHATZBERGA - ("NARKOMANI", "STRACH NA WRÓBLE")

SAMA PECKINPAHA ("OSTRE PSY", "UCIECZKA GANGSTERA", "PAT GARET I BILLY KID")

MILOSA FORMANA ("LOT NAD KUKUŁCZYM GNIAZDEM", "ODLOT", "HAIR")

JOHNA SCHLESINGERA ("NOCNY KOWBOJ", "DZIEŃ SZARAŃCZY", "MARATOŃCZYK")

SYDNEYA POLLACKA ("CZYŻ NIE DOBIJA SIĘ KONI?", "JEREMIAH JOHNSON", "TRZY DNI KONDORA", "ELEKTRYCZNY JEŹDZIEC"

SIDNEYA LUMETA ("SERPICO", "PIESKIE POPOŁUDNIE", "SIEĆ")

WILLIAMA FRIEDKINA ("FRANCUSKI ŁĄCZNIK")

ROBERTA ALTMANA ("MCCABE I PANI MILLER", "NASHVILLE", "MASH")

PETERA BOGDANOVICHA ("OSTATNI SEAMS FILMOWY", "PAPIEROWY KSIĘŻYC")

HALA ASHBY ("OSTATNIE ZADANIE", "POWRÓT DO DOMU")

GEORGE'A ROYA HILLA ("BUTCH CASSIDY I SUNDANCE KIDD", "WIELKI WALDO PEPPER", "ŻĄDŁO")

JOHNA BOORMANA ("WYBAWIENIE", "ZBIEG Z ALCATRAZ")

PETERA YATESA ("BULLIT", "JOHN I MARY", "CO DALEJ?")


Warto pamiętać, że pośród nich tworzył także BOB RAFELSON!

AutorAutor

Ze wszystkim się oczywiście zgadzam, dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią spojrzeć nieco głębiej i poszukać pereł, o których nie pisze się na pierwszych stronach gazet. Większość osób, nawet zainteresowanych kinem, nie docenia znaczenia takich protoplastów, z którymi historia nie obeszła się łaskawie. Arthur Penn, Johm Schlesinger, Hal Ahsby - to dziś nazwiska mało znane, a przecież ci ludzie przetarli szlaki na przełomie lat 60 i 70 i dzięki nim kino przeżyło renesans. Od siebie dorzuciłbym jeszcze:
Francisa Forda Coppolę za jego "Ludzi deszczu" - film, który wywarł wpływ i inspirację na Williamie Friedkinie,
Normana Jewisona i jego niezwykle ważny moralitet antyrasistowski "W upalną noc", oraz "Cincinnatti Kid"
Stuarta Rosenberga - "Jednoręki Luke", obecnie kultowy, film "więzienny" z którego do dziś można się uczyć realizowania tego typu kina.

Dodam jeszcze, że dla mnie koniec lat 60, począwszy od roku 1966 jest najważniejszym i najlepszym okresem dla kina - wtedy powstały dziesiątki filmów, które odmieniły oblicze światowej kinematografii. Kino stało się wtedy "nowoczesne", zniesiono kodeks Haysa, do głosu doszli myśliciele i nonkomformiści jak Altman i Peckinpah, ludzie o wyrobionej własnej wrażliwości i wizji. Swoistym łącznikiem między starym, hollywoodzkim, zmanierowanym kinem, a nowoczesnym, liberalnym kinem jest Fred Zinnemann, ale to temat na inną historię ;)

Pozdrawiam!


Dobry_2

Z Rosenbergiem i Zinnemannem się zgadzam, z Coppollą - niekoniecznie. On jednak uprawiał kino rytuałów, kino klasycznych gatunków, wracał do tradycji. W tym sensie patrzył wstecz, był nostalgiczny. Zresztą to także inne pokolenie. Tzw. movie brats (Coppola, Scorsese, Spielberg, De Palma, Milius, Lucas). Wszyscy mieli... brody, ale nie byli filmowymi hippisami.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones