Cory Monteith

Cory Allan-Michael Monteith

7,5
1 513 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Cory Monteith

najłatwiej powiedzieć ''no, zaćpał się''. czy nie da się delikatniej tego ująć ''przedawkował?'', ktoś był uzależniony od alkoholu zamiast ''zachlać się'' zwyczajnie powiedzieć/napisać ''był uzależniony od alkoholu?''. najłatwiej po kimś ''jeździć'' jak po brudnej skarpecie bo wszyscy znani, jeżeli ktoś z nich nie żyje to co? to oni nie widzą, nie słyszą, już nie czują to można nie okazywać względem nich szacunku? trzeba. tyle, że wielu o tym zapomina. też nie chcielibyście aby ktoś po Waszej śmierci Wam ubliżał i mówił jacy byliście (w złym znaczeniu bądź co złego dokonaliście). szacunek należy się każdemu, nie ma wyjątków. śmierć z przedawkowania czy z uzależnienia od alkoholu jest taka sama jak śmierć z przyczyn naturalnych. więcej szacunku ludzie! strasznie szkoda mi Cory'ego. miał całe życie przed sobą a skończył w tak młodym wieku. był uzależniony od 13 roku życia. z tego co czytałam na wiki kiedyś nie chciał się leczyć ale zaczął (chyba) gdy poprosili go o to ludzie z produkcji ''Glee''. strasznie ucieszyłam się gdy pewnego dnia przeczytałam w sieci, że zaczął się spotykać z koleżanką po fachu - Leą Michele również prywatnie po za planem serialu (rok bodajże 2012). to był fantastyczne; stanowili razem parę na planie i po za nim. w dodatku tak wiele się zgadza; byli parą narzeczonych w serialu i prywatnie. ludzie z obsady ''Glee'' nie mogli lepiej trafić aby Cory grał Finna. zaczęłam ''Glee' oglądać w gimnazjum. pamiętam zaczęłam pierwszy sezon, potem przestałam bo telewizja polska przestała emitować serial i skończyli w połowie drugiego. teraz znów zaczęłam oglądać ''Glee''. skończyłam do 4 sezonu, przede mną dwa kolejne i to już nie będzie to samo ''Glee'' bez Cory'ego. jego śmierć uhoronowali podwójnie, podwójnie przeżywali - na planie serialu, żegnając postać Finna i żegnając odtwórce głównej roli Cory'ego Monteith'a. bo nie tylko została uśmiercona jego postać ale również i sam aktor - przedawkował narkotyki. nie wiem co Cory myślał w czasie śmierci. tego nikt raczej nie wie a tylko on sam w czasie śmierci to wiedział. chciałabym poznać faktyczny powód tego co zrobił ale tego nikt się nie dowie. no bo co, sam zostawił by Leę, rodzinę, przyjaciół, ludzi z planu i ekipę z serialu? tego nie wie nikt. zagadka nie do rozwiązania. strasznie przeżywałam śmierć Cory'ego chociaż nie powinnam tak emocjonalnie jej przeżywać. teraz gdy wiem, że Cory nie żyje przeżywam to podwójnie - chwilę gdy Finn i Rachel się rozstali i chwilę gdy Cory zmarł. dlatego 2x bardziej płaczę gdy oglądam filmiki na YT z Rachel i Finnem bo wiem, że odtwórca głównej roli nie żyje. a co musiała przeżywać Lea...matko. uważam, że Cory był dobrym aktorem i świetnym człowiekiem. mógł zagrać jeszcze w tylu produkcjach (myślę, że nie tylko mi był dobrze znany z ''Glee'', bo najbardziej został zapamiętany z tego serialu), tyle zrobić i najważniejsze - ożenić się z Leą. szkoda, że nie zdążyli się pobrać...nie wiem czy planował swą śmierć czy nie. myślę, ze w chwili gdy sie chce wziąść narkotyki nie myśli się o takich rzeczach tylko o tym aby zaspokoić swój głód (nikotynowy, alkoholowy) a w tym przypadku narkotyczny. Cory z Leą pasowali do siebie. tyle ich łączyło, dostrzegam dużo podobieństw; w serialu byli narzeczonymi i prywatnie też, Cory miał nazwisko na M i Lea też ma nazwisko na M. myślę, że podobieństw byłoby/jest więcej. gdyby Cory żył jestem pewna, że dawno już z Leą by się pobrali. może kiedyś mieli by dziecko/dzieci i wiadomo fabuła serialu z udziałem Cory'ego (gdyby żył) i Lei inaczej by się potoczyla. w serialu też by na bank doszło do slubu. Cory i Lea mogliby być tacy jak Will i Emma. bo to druga taka para, która na siebie czekała. byli do siebie strasznie podobni. ale wygrało uzależnienie, niestety... - Amy Winehouse, Kurt Cobain, Whitney Houston czy Philip Seymour Hoffman też przegrali z uzależnieniem. więc i nawet bogatych i sławnych, popularnych (nie tylko tych co są na dnie) dopada uzależnienie, bądź sami w nie wpadają. wszystko pięknie; można mieć pieniądze, sławę, miłość a gdzieś po drodze człowiek się zatraci, pogubi albo ciągnie za sobą coś (tak jak Cory) wieloletnie uzależnienie, no chce z tym skończyć ale nie może i coś pęka. sekundy i Ciebie już tu nie ma...uwielbiam ''Glee'' jednak uważam, że pierwsze 3 sezony są najlepsze. szkoda, że w 4 sezonie tak mało było relacji między Finnem a Rachel. myślę, też ze Finn i Rachel byli kreowani, byli bardzo podobni byli do Willa i Emmy i gdyby Cory żył doszłoby do ich ślubu tak jak w przypadku Willa i Emmy i pewnie też jak Will i Emma mieliby dziecko. dla Cory'ego byłam obcą osobą, nie znał mnie ale byłam osobą, która lubiła tego aktora i przeżywała jego smierć. wciąż ją przeżywam lecz juz nie tak mocno jak na początku. jednak nie dbam o to, ja się przejmuję i strasznie emocjonuję co do odtwórcy głównej roli (chociaż generalnie na filmach i serialach naprawdę bardzo ale to bardzo rzadko sie wzruszam). Cory mogł zagrać w tylu produkcjach i ożenić się z Leą ale nie doczekał. przegrał z uzależnieniem a co za tym idzie przegrał ze swym sobą. i taka prawda, zostawił Lee samą bo największym świnstwem jest to co robią ludzie, gdy odchodzą do innego świata. tam mają raj (jeśli trafią do nieba) a my na ziemi przeżywamy piekło nie mogąc pogodzić się ze śmiercią osoby i zadając pytania ''dlaczego mi to zrobiłaś/eś?''. czas wcale ran nie leczy, może tylko do tego przyzwyczaja? serial ''Glee'' na pewno kupię w przyszłości na DVD bo muszę go mieć przy sobie, żeby zawsze sobie odtworzyć i włączyć. mam na tel mnóstwo zdjęć Cory'ego i Lei, piosenek, gdzie razem śpiewali no i sam serial to coś co będzie mi o nim przypominać. to wszystko. jeszcze na koniec Lea zaśpiewała i napisała piękną piosenkę po stracie ukochanego ''If you say no''. zawarła w niej ostatnie słowa jakie do niej powiedział przed śmiercią : ''Kocham Cię dziewczyno''. byli sobie przeznaczeni. ktoś napisał że ta piosenka bardziej przypomina rozstanie. w sensie oficjalnym i nieoficjalnym nie przypomina bo nie zerwali ze sobą. rozdzieliła ich śmierć Corye'go. takie to rozstanie. odchodząc na inny świat zostawił ją samą. jestem ciekawa czy to planował ale nikt się tego nie dowie. on sam tylko w chwili śmierci to wiedział. może nawet nie myślał, czy przeżyje czy nie...tego nikt nie wie. on sam (jeśli o tym myślał). wszystkie piosenki, które mi się spodobały nie tylko Cory'ego i Lei ale innych aktorów z ''Glee'', serial i zdjęcia Cory'ego i Lei to wszystko co mam i będzie mi o nim przypominać. i o ich związku. Cory na zawsze pozostanie w moim sercu i nie mam takiego wrażenia, że on jest dalej. byłby dalej z innymi ludźmi gdybym widywała zdjęcia jego i Lei razem a tak słowo ''śmierć'' ma taką świadomość, że wiem, ze już go nie ma. chociaż Lea mówiła w wywiadach, że czuje jakby był przy niej. Cory na zawsze w moim sercu. [*]

asfiksjofilia

Założyłam konto specjalnie by napisać tą odpowiedź.
1. Nie wiem jaki był aktor ale skoro zmarł z przedawkowaniu to trzeba to napiętnować a nie pisać "No. Starał się ale mu nie wyszło. Zdarza sie" Za duża akceptacja dla niewłaściwego zachowania. Wina Glee.

2.Finn to okropna postac. Obraził Kurta, Santanę, Queen, Trenera Coopera, Rachel i dziecko Sue. Może kogoś wiecej, ale nie pamiętam. Ale w Glee wystarczyło że zaśpiewał, przeprosił i ewentualnie się uśmiechnął, bo zdaniem twórców tyle wystarczy po nazwanie kogoś "pedałem", wyjawienie orientacji, nazwaniu kobiety mężczyzną, zdradzaniu/pałaniem miłością do EX i nazwaniu niepełnosprawnego dziecka cofniętym. Finn był okropny nie wiem czemu był footballistom skoro nie był nawet umięśniony. Co widziała w nim Rachel, Santana i Queen skoro nawet przystojny nie jest. Szczerze mówiąc on i Rachel byli siebie warci bo ona też była okropna (Zajście z Sunshine). Dobrze że Finn umarł, ale aktora faktycznie szkoda. Już pomnę okoliczności śmierci to nie powinno się tak skończyć.

asfiksjofilia

no tobie to całkiem gorzej... co innego jak ktoś ginie w wypadku samochodowym, a co innego jak ktoś miał problem z nałogiem, aż do takiego stopnia, że doprowadza go to przed grób. Obejrz Pod Mocnym Aniołem i powiedz, że tych ludzi jest ci tak samo żal. Znam ludzi, którzy w podobny sposób właśnie idą ścieżką co Cory i wiesz co... nie żal mi ich, bo to pasożyty, które mają wszystkich (włącznie ze swoją rodziną i ludźmi, którzy ich kochają) za nic. Uwierz, że pobiłby cię taki gość jakbyś mu zabrała towar. Tak samo Cory'ego nie rozdzieliła jego śmierć z kimś tylko narkotyki. Wątpię czy tacy ludzie są w stanie kochać innych ludzi, bo raczej mają jedną miłość. Jakby bardziej kochali ludzi niż narkotyki to byliby tutaj teraz z nami. A najlepsze z tego wszystkiego jest to, że to nie używki zawiniły tylko słabość człowieka... bo wszystko jest dla ludzi, od narkotyków się nie umiera tylko od przedawkowania... przedawkować możesz nawet cukier. Słaby (albo) i głupi człowiek wykończy się nawet zwykłym jedzeniem.

___ice___

wiesz co...mój tata zmarł rok temu, miał problem z nałogiem. alkohol. więc wiem co pisze bo sama to w domu rodzinnym przeżywałam i tak JEST MI TAKICH LUDZI ŻAL. i fakt, zdarza mi się go jak to inni ludzie zauważają ''wybielać''. nie, ja po prostu nie pozwolę aby ktoś źle o nim mówił. tym bardziej, że nie mam wsparcia w rodzinie. a więc co mam? nic. oprócz nienawiści i cierpienia nie mam nic. i też bym myślała prawdopodobnie o sobie, gdybym dziś chciała popełnić samobójstwo albo bym wpadła w nałóg. a tego filmu nie oglądałam. nie musisz mnie pouczać. po za tym, mnie jest żal tak samo ludzi z depresją, mających myśli samobójcze czy wszelkie nałogi. ale wiem, łatwo mówić, że ktoś to zrobił na własne życzenie, oceniać. tak, masz rację - taki człowiek robi to na własne życzenie.

przecież człowiek z natury jest słaby...zobacz filmy tj. ''Skazani na Shawshank'', ''Zielona Mila'', ''Witaj w Klubie'', ''Requiem For a A Dream'' (o nałogu narkotykowym). uważasz, że każdy jest w stanie coś takiego przetrwać? chyba życia nie znasz...
każdy człowiek niby słaby, ale każdy może być inny. jeśli są silni, inni słabi...pomyśl trochę

a co do postu. co prawda post był napisany dwa lata temu, faktycznie byłam jakaś wzburzona jakbym zachowywała się jak psychicznie chora. może nadal się tak zachowuje bo jestem w ciężkiej sytuacji. i tak - nałóg to śmierć na własne życzenie. do tego dochodzi wielka hipokryzja i egoizm, że jednak chce się być samemu, nie chce sobie pomóc.

asfiksjofilia

skazani i zielona to bajki na podstawie książki... i jak one są dla ciebie jakimś punktem odbicia to ok i chyba dalsza dyskusja nie ma sensu. Jak szukasz motywu niezawinionego cierpienia to odnoszę wrażenie, że błądzisz jak dziecko we mgle. Cory wybrał swój los, tak samo jak bohaterowie Requiem dla Snu. A jak dochodzi do jakiś zachowań suicydalnych i ktoś z najbliższych tego nie widzi to serio jedynie może być przykro, bo ktoś jest naprawdę samotny... że nawet najbliżsi nie widzą czyichś problemów.

___ice___

rozumiem...dla ciebie są to bajki ok nie muszą tobie podobać się te filmy. więc co nie będzie dla ciebie bajką, film na prawdziwych historiach gdzie wprost zarzynają ludzi? jak interesują cie tematy bycia psychopatą to powodzenia...nie szukam może niezawinionego cierpienia. nieważne...nie widzę rozpisywania się o prywatnych przejściach i problemach.
u niektórych się to widzi, także...to nie jest tak, że są ludzie, którzy tego nie widzą. mogą ew udawać, że nie widzą a to już inna sprawa

tak, dla mnie te filmy są w jakiś sposób ważne. to jest życie a nie jakieś wyimaginowane bajeczki o tym jak na świecie jest pięknie i kolorowo. każdy ma swój jakiś typ i gusta filmowe...

każdy wybiera swój los i to jaką drogą pójdzie. ludzie to hipokryci i egoiści, zapomniałeś?
samobójstwo na przykład też jest losem i jakimś ''rozwiązaniem'', z nałogiem bywa chyba podobnie...niestety

asfiksjofilia

to są moje jedne z ulubionych filmów. Z Shawshank chciałem maturę ustną zrobić, ale padło na ojca chrzestnego oraz popiół i diament. Nikt ci nie każe rozpisywać się o prywatnych sprawach, sama zaczynasz :) Chodzi tylko o to, że fikcja literacka nie może być wyznacznikiem czegokolwiek zwłaszcza jeśli rozmawiamy o takim autorze jak King, który pisze historie wyssane z palca. Że filmy wstrząsają i są genialnie wykonane to też całkiem inna para kaloszy, a tak naprawdę to Shawshank i Zielona mila jednymi z nie wielu wyjątków gdzie adaptacja prezentuje się lepiej niż pierwowzór. Tak jak np. Ojciec Chrzestny... ale dalej to nie zmienia faktu, że są to "bajki", bo ktoś napisał książkę na kanwie motywów, które widział w życiu. Będąc optymistą można uznać, że prawdy w tych filmach jest kilka procent.
Strasznie jesteś roztrzepana i zbyt emocjonalnie podchodzisz do takich spraw. Filmy i historie gdzie zarzynają ludzi nie muszą być od razu o psychopatach, ale np. o wojnie. Przykład pierwszy z brzegu... Wołyń. Przykry film, ale fenomenalnie zrealizowany, aż do takiego stopnia, że oglądałem trzy razy chociaż przyjemne nie jest to co widzimy na ekranie.
Co innego jak dla kogoś film jest ważny... też mam takie swoje tytuły do których wracam co jakiś czas, ale tak jak mówiłem to całkiem inna para kaloszy. I nie mieszajmy tematów, bo robi się groch z kapustą.
Jak tak patrzę na to co piszesz to polecam ci obejrzeć "Życie jest piękne". O ile już nie widziałaś to powinnaś być zachwycona.

___ice___

bo masz racje - jestem emocjonalna. i to bardzo.
''Życie jest piękne''. o nie, nie jest, ale sam film jest w planach aby zobaczyć więc na pewno przy przypływie sił i chęci kiedyś zobaczę. thx za polecenie

asfiksjofilia

ps. czym zawdzięczam sobie zaproszenie? wybacz, że piszę tu ale nie mogę wysłać prywatnej a nie chcę mi się czytać ''dlaczego''

asfiksjofilia

Czuje się tak samo jak ty.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones