David LynchI

David Keith Lynch

8,7
10 718 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby David Lynch

Rozumiem, że można lubić pierwsze filmy Lyncha, ale żeby zachwycać się całą jego twórczością, łącznie z Mulholland drive, blue velvet i tym podobnymi filmami, w których o nic nie chodzi? Lynch z twórcy przeistoczył się w odtwórce. Kopiuje własne wcześniejsze pomysły, na siłę komplikuje scenariusz, aby ludzie mieli złudzenie, że to wszystko jest takie oryginalne, wyjątkowe, mistyczne itd. Ciekawe jak długo widzowie sie będą na to nabierać?

użytkownik usunięty
Aune

zgadzam sie
Czlowiek-slon i Glowa do wycierania sa rzeczywiscie interesujacymi pozycjami, choc nie doskonalymi pod wzgledem kompozycji. Byly to jednak filmy inspirujace z elementami nowatorstwa, zawierajace doskonale sceny, ciekawe wizualnie, a nawet fabularnie.
Jednak Blue Velvet, Twin Peaks itp. to kino szmirowate i konwencjonalne. Dla wyrobionych i inteligentnych odbiorców staje sie nudne i puste, pozbawione glebszych emocji.
Niestety w Stanach rosna mu nastepcy tworzacy pseudointelektualne i nibymistyczne kino pelne gadasniny. Kubrick, swe najwieksze dziela nakrecil mieszkajac w Anglii. Klimat Hollywood nie sprzyja sztuce

Schism - tool
W hollywood powstawały największe dzieła...i nadal coś się tam zdarzy. :) Co do Lyncha- podpisuję się pod Tobą, tyle że to na zasadzie odbijania piłeczki ping-pongowej : TY uważasz że dla ludzi inteligentnych to nuda i strata czasu, maniacy jego uważają iż inteligentni mogą tylko go zrozumieć- przeczytaj sobie komentarze na tej liście niejakiego :
XzA [ammwp@wp.pl]
Nie mogłam nie zwrócić uwagi, bo coś mi napisała owa osoba. Polecam następujący: taka "ziemska krytyka"
:D:D:D...i ujrzysz że nie tylko klapki na oczach mają Amerykanie i tylko tam tworzą się ślepi wyznawcy jego:):) Jeszcze jednak trochę poczytam obecne wyjaśnienia jaki to Lynch cudowny, to powrócę do oglądania go, albowiem jest lepszy niż niejedna komedia i tak::) Pozdrawiam;)
btw- Człowiek słoń to naprawdę dobre kino, potem postawił Lynch na coś co niektórzy "klimatem" nazywają. A mnie właśnie tego u niego też brakuje. Słucham w tej chwili Tool. Gdyby potrafił klimat tej kapeli przełożyć na język filmowy jego dzieła by mnie zainteresowały i to nie jako materiał na uśmiechy politowania;)

użytkownik usunięty
Arrakin

nie czytasz co pisze.....
Wybacz dorga ale niedokladnie czytasz moje teksty,
nie czytasz co pisze lecz czytasz co chcesz widziec,
pomijasz inne moje wypowiedzi a dajesz przyklad mojej ironicznej glupoty ktora napisalem, a Ty bierzesz za powazne ujecie tematu (to swiadczy tylko o jednym), przyrownujesz mnie do Amerykanow, jakie to zalosne,
boisz sie zastanowic nad innymi moimi postami (polecam takze posty Thonny drhanniballecter@o2.pl)
a tu tylko niektore z moich wypowiedzi ktore juz mnie zaczynaja nuzyc,
"slowo jest tak ubogim srodkiem komunikacji, ze nie sposob wyrazic sensu filmow Lyncha,wyobraz sobie nieskonczonosc wszechswiata albo wyobraz sobie wlasne mysli ,ludzie probujacy racjonalnie zinterpretowac Lyncha --skazuja sami siebie na porazke totalna gdyz nie takiej interpretacji sie oczekuje,"
"Tajemniczosc filmow Lyncha to tajemniczosc kazdego z Nas, jezeli ktos nie rozumie istoty i zalozenia filmow takich jak Twin Peaks czy The Lost Highway , to nie rozumie istoty swojego istnienia i czasoprzestrzennych psychodelicznych modulacji naszej rzeczywistosci ktore sa w zasiegu naszej reki, wystarczy tylko dobrze poszukac. (i nie mam na mysli narkotykow), "
"Nasze zycie jest zdeterminowane przez sen czy tego chcemy czy nie, i to oczywiste. wiec wszystko co robimy jest poddane dzialaniu naszej intuicji, oczywiscie w pewnych granicach, 2+2=4 to matematyka a nie intuicja,choc i w niej czasem intuicja odgrywa wielka role, ale skoro Lynch mowi jak wyzej, znaczy to ze przyklada wieksza role do "metafizyki" niz do racjonalnego postrzegania rzeczywistosci, to odbija sie wlasnie w jego filmach, ktore sa uczuciem i intuicja ktore trudno wyjasnic,"
"...kiedy inspiracja przychodzi nie wiadomo skad bierze swoje zrodlo, inspiracja to przedziwna sprawa, i o tym ja i Lynch takze doskonale wie,
lecz nie probuje tego analizowac, on to po prostu przelewa i nie wazne czy to ma sens czy nie, skoro mowi o intuicji, wie czym ona jest przynajmniej w tym aspekcie ze to wlasnie ona nim kieruje a nie on soba.
Jestem czlowiekiem bardzo odmiennej natury i trudno mi dyskutowac o jego filmach wlasnie w racjonalny sposob, wszelkie przekomarzanie sie wiec jest z gory skazane na do niczego nie prowadzace konkluzje, przytaczasz wiele argumentow ktore na prawde sprawjaja ze "mysle" hihi ;). ale mysle racjonalnie, a tak nie chce myslec w stosunku do filmow Lyncha, NA TYM chyba polega roznica.
"

Bynajmniej :P
Bynajmniej. Sam zacząłeś, a napisałam zanim wyjaśniłeś mi swą pomyłkę. To raz- dwa tamten Twój komentarz idealnie pasował do wizji tej osoby. Po prostu nie lubię takich uogólnień i udawania że się rozumie coś lepiej od innych. Nie mówię że sama tego nie czynię, ale nie w sposób, który mówi że jak ktoś nie widzi tego, to jest głupi i go ometkowuję, co Ty z pociągami zrobiłeś. Tobie już wystarczająco przecież napisałam co sądzę. Piszesz iż to głupie Twe podejście i ironia- TO INTERNET cholera, więc ironia nie jest tu widoczna od razu, jak w Lobo np! No wybacz więc!
DOKŁADNIE- sam cytujesz siebie przecież: Tajemniczosc filmow Lyncha to tajemniczosc kazdego z Nas, jezeli ktos nie rozumie istoty i zalozenia filmow takich jak Twin Peaks czy The Lost Highway , to nie rozumie istoty swojego istnienia i czasoprzestrzennych psychodelicznych modulacji naszej rzeczywistosci ktore sa w zasiegu naszej reki, wystarczy tylko dobrze poszukac. (i nie mam na mysli narkotykow), "
Ja nic nie wybieram, a dałam przykład i nie powinieneś być oburzony, skoro piszesz to na LIŚCIE DYSKUSYJNEJ! Wiesz co , z tym niezrozumieniem istoty- dla wielu są to filmy zupełnie durne i to dla ludzi inteligentnych, którym nie potrzebny jest Lynch do zastanawiania się nad sobą :P. Dla mnie jego filmy są zabawne raczej. Thonny'ego czytałam przecież- bo dyskutowałam z nim i uważam go za b. mądrego rozmówcę (na tyle ile można to ocenić internetowo)- już kilka razy chyba rozmawialiśmy. Nie zgadzamy się chyba nigdy, ale np. na stronie A. Parkera zajęliśmy całą na razie listę dyskusyjna wręcz. Ma inne zdanie, które cenię. Dlatego oglądnęłam znów Harry'ego Angela - nie aby sobie przypomnieć, ale aby postarać się spojrzeć i odebrać go tak jak ów człowiek to robi. W dużej mierze poskutkowało. Tego użytkownika filmwebu nie musisz mi więc przytaczać, bo chyba z nikim tyle się nie nadyskutowałam:P:P Pozdrawiam:)
Saurez

Arrakin

jezu Arrakin! twoje wypowiedzi cholernie ciężko się czyta. wszystko dlatego, że aż tak bardzo starasz się mądrze pisać. popracuj nad gramatyką!!! --- logika wypowiedzi by na tym tak nie traciła. albo po prostu czytaj jeszcze raz to co piszesz.
bo jak na razie jest strasznie

użytkownik usunięty

Przykro mi, że takie prostaki uważają się za intelektualistów. Konwencjonalne jest pozowanie na znawcę. Prawdziwy smakosz nie jest małostkowy i ocenia dzieło jako całość, a nie zbiór elementów. Współczuję gustu.

(lol)
(hahahaha)
Wspaniale że znajdują się tacy smakosze jak Ty i tyle inteligentnych argumentów podają :)

użytkownik usunięty

no nie zgadzam sie bo Blue Velvet-to super film-pelen napiecia i jak pieknie namalowany/kolorystyka/ muzyka super,wykonywana przez najwieksze gwiazdy estrady

użytkownik usunięty
Aune

my path
Przeczytałem i obejrzałem dwukrotnie Zagubioną autostradę za każdym razem mocno się poruszając jeśli mogę się tak wyrazić. Nie odniosłaś się w swoim komentarzu do tego utworu choć zważywszy na zarzuty i charakter wypowiedzi pewnie właśnie w tych nienajlepszych barwach go postrzegasz. Twoja argumentacja jest raczej niepotrzebnym jak mi się wydaje protestem wobec nietendencyjnych irracjonalnych dzieł sztuki cvzystej, której nie możesz usystematyzować w obrębie jakichś tam logicznych konwencjonalnych, do tej pory napotkanych wzorców. Może po prostu nie żyje w tobie już to co potrzebne i konieczne jest do właściwej uśmiechniętej próby zrozumienia.
Jedno jest pewne przynajnmiej dla mnie jako intuicjonisty i człowieka śmiejącego się z tej manii analizatorstwa Lost highway nie może być kiczem, postmodernistyczną bzdurą, nieuwewnętrznioną kopią jakichś szablonów. Lynch stworzył niepowtarzlany film który mnie osobiście wprawił w zdumienie i niepokój. Film w którym podjęta została karkołomna, uwieńczona sukcesem próba wyrażenia niewyrażalnego . Zupełnie nie rozumiem prostaczych argumentów tych analizatorów co jak im się pokazuje księżyc to patrzą na palec. Zwyczjna pycha i arogancja. Nikt nie zaprzeczy że kiedy kończyłem oglądać Lost highway a w uszach dźwięczał David Bowie którego normalnie nie akceptuję trząsłem się poruszony do szpiku przenicowany chłodem irracjonalnej metapróby. Lost highway to arcydzieło sztuki czystej to człowieczeństwo w impresji intelekt polany narcyzmem może sobie mówić i zaprzeczać ja I TAK WIEM CO CZUŁEM. Wielu z tych którzy to obejrzeli wiedzą o czym mówię. Ich iskra została podsycona nie rozumiemy ale czujemy

tzw. męska intuicja
Czytając Twoją wypowiedź odniosłam wrażenie, że czujesz lekkie politowanie nade mną, tak niewrażliwą na sztukę, myślącą schematycznie itd. Nie spodobało mi się to za bardzo Nie martw się jednak, nie planuję żadnego linczu (czy raczej lynch'u).
Mylisz się sądząc, że "Zagubioną autostradę" spisałam na straty. Jest to jeden z niewielu filmów Lyncha, prócz wcześniej wspomnianych, które jestem w stanie obejrzeć, nie czując irytacji, czy zmęczenia. Kiedyś może bym stwierdziła nawet, że lubię ten film, ale przez to, że miałam wątpliwą jak dla mnie przyjemność przebrnięcia przez większość dzieł tego twórcy, nabrałam dystansu do tego "Zagubionej autostrady". Nie jestem wcale zwolenniczką analizowania filmów, a przynajmniej tego typu. Jednak przy "Mulholland drive" nie sposób tego nie zrobić. Ludzie się tak zachwycają, że taki rewelacyjny film, taki skomplikowany i nie sposób powiedzieć co się stało na tytułowej Mullholland drive. Dla mnie, to jednak bardzo schematyczny film. Zwykły, niezbyt ciekawy scenariusz przekształcony, by sprostać gustom wielbicieli wcześniejszej twórczości tego reżysera. Nie wiem czy prawda jest taka, że Lynch się śmieje z widza, czy raczej stara się na sile zrobić coś co by dorównała "Zagubionej autostradzie". Ja niestety stawiam na to drugie.

użytkownik usunięty
Aune

tzw. feminizm
Powtorze to co juz napisalem na tym forum
"filmy Lyncha wnosza cos innego do tej beznadziejnej beczki świata, male urozmaicenie, a ludzie ktorzy traktuja go jak towar mowiac "daj nam cos nowego, to juz nudne" sami z siebie robia wlasnie tych z ktorych Lynch sie (zalozenie) smieje . sami z siebie robia produkt telewizji i calego tego babilonu, bo "oczekuja" a nie "przyjmuja", i to jest wlasnie komercja, komercji nie tworza ludzie ktorzy cos robia jak Lynch, komercje tworza wszyscy Ci ktorzy "kupuja", i traktuja dziela jak towar, mowiac "daj mi cos nowego, tamto juz nudne",
Lynch to dla mnie muzyk ktory gra wlasny styl myzyki, jak Bach ktory nie mogl grac tego samego co Chopin bo niebylby Bachem ;)
Tajemniczosc filmow Lyncha to tajemniczosc kazdego z Nas, jezeli ktos nie rozumie istoty i zalozenia filmow takich jak Twin Peaks czy The Lost Highway , to nie rozumie istoty swojego istnienia i czasoprzestrzennych psychodelicznych modulacji naszej rzeczywistosci ktore sa w zasiegu naszej reki, wystarczy tylko dobrze poszukac i otworzyc zasklepione oczy umyslu. (i nie mam na mysli narkotykow), wskazowka----idz za swoimi snami a one doprowadza Cie do istoty," ach wiem te metafory.....nic nie mowiace i mowiace wszystko.
lecz o to wlasnie chodzi (?) slowo jest tak ubogim srodkiem komunikacji, ze nie sposob wyrazic sensu filmow Lyncha,wyobraz sobie nieskonczonosc wszechswiata albo wyobraz sobie wlasne mysli !
Twin Peaks ,Lost Highway wzbudzil we mnie te "plucne" wibracje
i za to mu Dziekuje bo to jest wlasnie SZTUKA, i nie wazne czy to komercja czy kopia z kopii, brak oryginalnosci "bo to tylko glupie szczegoly zycia codziennego."
pozdr.

Aune

Bzdury! Bzdury! Bzdury!
Kto nie rozumie ostatnich filmów Lyncha - ten ma głupio! Współczuję autorowi tego tematu forum. Brak wyobraźni i PYCHA!

Pan_Li

panie Li- ze rzeknę skromnie: pychą jest ocenianie po sobie. Ty może jak czegoś nie rozumiesz to masz za dno. Ja nie oceniam natomiast tego czego nie rozumiem i uważam że wiele osób mających Lyncha za antyinteligentne obrazy ma podobnie... Jednakże jak to z uśmiechem Szatan rzekł :”Pycha to mój ulubiony grzech”. Oceniaj film, nie innych, bo te komentarze to nie są długości Twojego. Nie lubię określeń „Lynch to dno” i koniec. Bo taki człowiek na pewno go nie rozumie, owszem. Jak ktoś wie jednak dlaczego Lynch to tylko forma i to pisze to rację ma. Chcesz powiedzieć że się myli to proponuję inną formę. Póki co bowiem faktycznie pokorę zaprezentowałeś (głośny śmiech) Pozdrawiam.

Arrakin

Pan Li odpowiada na słuszne słowa krytyki cytując swą wypowiedź z innego forum (tam nikt nie odpisał) :
Moim zdaniem problem nie tkwi w tym, że ludzie nie rozumieją Lyncha. Wydaje mi się, że oni nawet się nie starają. Reżyser podobnie jak każdy twórca artystyczny nie jest zobligowany do tworzenia sztuki łatwej w odbiorze. Moim zdaniem, o geniuszu D.Lyncha świadczy to, że nie stara się nikomu przypodobać i co najważniejsze... nie tłumaczy uprawianej przez siebie SZTUKI! Nie mniej jednak z wywiadów wynika dla uważnego obserwatora wiele wskazówek. Jednym z jego ulubionych twórców filmowych jest Bunuel - hiszpański dziwak lub geniusz (do wyboru!). Ten kto zrozumie kino Bunuela ma ogromną szansę na znalezienie klucza interpretacyjnego do kina Lyncha. Sam uważam, że jestem posiadaczem takiego "klucza". Mogę zdradzić jeszcze to, że w filmach Lyncha (zwłaszcza ostatnich tj. "Zagubionej autostradzie" i "Mulholland Drive") ważne jest wychwycenie najdrobniejszych wskazówek i konfrontowanie ich z własnymi teoriami. To może być naprawdę fascynujące zajęcie dla wytrwałych. Gwarantuję, że po takim treningu kolejny "dziwaczny/czysto formalny" film Lyncha odbierzecie jak by to była łatwa składanka. Lynch tworzy kino ELITARNE niedostępne dla przeciętnego widza, czy zjadacza popcornu. Im pozostaje rozpaczliwe wołanie, jakie usłyszeć można po projekcji kolejnego fascynującego dzieła : "Czy ktoś wie, o co tam chodziło?" Pytanie takie zostanie bez odpowiedzi tak długo, jak długo widz filmów Lyncha ślepo będzie podążał za "modą" na jego nazwisko, a po zakończeniu seansu nawet chwili nie poświęci na próbę zrozumienia tego, co właśnie mógł doświadczyć w kinie. Nie oszukujmy się niewielu jest takich reżyserów, którzy poświęcają kasę dla SZTUKI. Dla których nie liczy się liczba, ale jakość odbiorców. Ta elitarność sztuki filmowej Lyncha od czasu do czasu przysparza mu natrętnych krytyków-sceptyków, starających się podważyć wartość jego dokonań (choć zdaję sobie sprawę że zdarzyły mu się wpadki - jak wszystkim genialnym reżyserom). Niskie pobudki jakie kierują ich poczynaniami świadczą jednak przeciwko nim. Można na nich spojrzeć tylko z pożałowaniem, współczuciem. W tym miejscu warto zacytować Gombrowicza, który powiedział kiedyś takie zdanie :
"SZTUKA jest zaprzeczeniem równości i uwielbieniem wyższości. Jest sprawą nadrzędności, wybitności, jedyności, pielęgnowaniem osobowości, oryginalności, indywidualności". Te wszystkie określenia, jak i ta myśl jako całość doskonale oddają klimat kina Lyncha (a także są opisem samego twórcy). Z niecierpliwością czekam na odpowiedź!

Pan_Li

Hey:):)...no...teraz lepiej:):) Ale ja i tak zgodzić się nie mogę na to że nie starają się zrozumieć. Sama jego filmy oglądałam niejednokrotnie. A i tak z nowych tylko Prosta historia mnie zachwyciła. On stosuje to co Almodovar - czyli nadrabia np. nagimi panienkami....choć z dwóch Lyncha czasem włączam, jak np. coś czytam, Almodovara wystarczy mi raz ujrzeć.

„ważne jest wychwycenie najdrobniejszych wskazówek” Tu się nie zgodzę. Lubię czytać to co Lynch mówi o swych filmach, a on często się śmiał z tego że ludzie pudełko zapałek opisane mają np. za klucz. On te elementy umieszcza w trakcie, to nie jest zabieg przemyślany. On w ogóle nie ma całego planu filmu...on rodzi się w trakcie kręcenia- co sam też wciąż podkreśla. Dlatego pozostaje tyle interpretacji dla widza. Lynch to zabawa i tyle. Nie jest to Bergman czy Herzog.

A kino elitarne???- Czym kino elitarne by być miało?? Właśnie w podstawówce i liceum Lyncha oglądałam namiętnie... z resztą wówczas popełniałam zasadniczy błąd- z góry byłam nastawiona negatywnie do tego co pewnie nazywasz „kinem nie elitarnym”- czyli np. Pamięci absolutnej, itp. Tyle że to kino jest też niesamowicie dobre w swej kategorii. To dobra rozrywka. Lynch dla mnie też jest rozrywką. Gdyby w ogóle robić kategorie kina elitarnego- to byłoby to kino liczone frekwencją, byłby to też np.Cocteau (nie dlatego że ja go tak lubię, a dlatego że „elita” zna go???heh:) Bardzo znany człowiek, a przeciętny zjadacz popcornu wiedzieć o nim prawa mieć nie powinien zatem...tak??:))
Kino elitarne - coś takiego nie istnieje. Jakby już dzielić na dwa rodzaje to są filmy-( tu Lynchowi miejsca nie odmawiam) i sieczki jak Gladiator, Pearl H., American pie, Agent specjalnej troski, itp, itd )wiadomo o co chodzi).

I nie wszystkim genialnym reżyserom wpadki się zdarzyły- do tej pory takiej nie miał: Polański, Tarantino chociażby, Kolski też nie (choć, z ostatnim: tu nie oglądałam jeszcze wszystkiego).

W każdym razie Lynch to u mnie było: od zachłyśnięcia się nim, miłości...po ogromną niechęć. Prosta historia me nastawienie zmieniła o tyle że już z zaperzeniem nie toczę tyrad Anty- Lynchowskich. Może kiedyś czymś mnie zaskoczy.
pozdrawiam , Iwona K.:)

btw- za minut 10 będą Wiarołomni na pr 1.

Arrakin

Wiarołomnych nagrywam! Nie mogę się zgodzić z tym, że Polański nie miał wtopy. Bardzo go lubię (można sprawdzić wśród moich ulubionych filmów i osób), ale "Dziewiąte wrota" skopał. Czytałaś książkę? I ta jego żoneczka (średnia aktorka) jako Szatan (Ha! Ha! Ha!). "Frantic" i "Matnia" też mnie nie powaliły! Kolski zrąbał "Daleko od okna" - wieje z niego nudą.
Chcesz definicję kina elitarnego? Dla mnie to kino, na które nie pójdzie każdy widz. Czyli synonim kina artystycznego, niekomercyjnego (nikt nie liczy zysków)!
Krzywdzisz Almodovara sprowadzając jego filmy do jakiś zapchanych nagimi panienkami historii. Z tym nie mogę się zgodzić.
Wychwycenie najdrobniejszych wskazówek nie oznacza porzucenia krytycznego myślenia. Każda zbydt naciągana interpretacja powinna być skonfrontowana z wydźwiękiem filmu jako całości. Najlepiej jeśli sprawdzisz czy inna osoba myśli tak samo jak ty. Co dwie głowy, to nie jedna.
Czepianie się reżyserów możemy odwrócić, dla mnie Herzog jest trywialny, czystą sztuką dla sztuki, nudną jak flaki...
A propos twoich ulubionych filmów: co Cię tak urzekło w wysilonym formalnie i pozbawionym psychologicznej głebi "Dogville" von Triera?!

Pan_Li

Ja czekam aby nagrać. Czuję się pokrzywdzona tak w ogóle przez publiczną telewizję. Nie wiem niby dlaczego mam słuchać giertycha,z którego ust nigdy nic mądrego, ani nawet logicznego, nie wyjdzie...zamiast obejrzeć coś na poziomie:/ No...to tyle w kwestii frustracji:)

A co do Lyncha- na niego przecież większość pobiezy, inna kwestia że cząstka pewna wyjdzie i przełykając popcorn, popijając colą (swoja drogą- może przez to chrupanio- siorpanie nie słyszą np. dialogów i to utrudnia zrozumienie) rzeknie: „O co chodziło??”, ale to samo rzekną po oglądnięciu Pasji Gibsona, a jeszcze częściej po Allenie.

Nie, nie sprowadzam Almodovara do nagich panienek. Drżące ciało np. mnie się podobało. Ale jego filmy są bardzo proste i je urozmaica takimi scenami. Nie wartościuję ja tego natomiast w żadna stronę ;P Nie napisałam że to źle przecież:)

uuuuuuuuuuuuu- z Dogville się mylisz. Tu jest psychologia...ale to ja odsyłam do mego komentarza tam, bo to inne forum już:) Temat: : Przerost treści nad formą:
http://filmweb.pl/Przerost,tre%B6ci,nad,form%B1%21...,temat,Topic,id=243981
(tyle,z mego tematu, bo owe forum ogólnie oblegam...no, może jeszcze nie tyle co Wywiadu z wampirem.. ale jestem na dobrej drodze:):))
Ten film to majstersztyk!

Pozdrawiam, czekając aż film zacznie się...nie no....teraz pan z samoobrony mówi...przecież toż to nie do pomyślenia aby tak czas widzów marnować:/... no cóż... dramat będzie jak postanowią nie wyświetlić filmu ze scenariuszem Bergmana...
Ika

btw- Klub Dumas przede mną, czeka w kolejce, za to 9 wrota uwielbiam, a jego żona należy do mych ulubionych aktorek- choć akurat... nie za wrota:)

Arrakin

Widzę, że mamy podobne poglądy co do polityków dwóch egzotycznych partii: LPR i Samoobrona.

Obiecuję dotrzeć za moment na forum o Dogville... Już ostrzę sobie ZĘBISKA!!!

Pan_Li

btw- Daleko od okna to jeden z najlepszych filmów w temacie holocaustu. A tych oglądnęłam sporą ilość, w ramach zajęć i mówię to więc obiektywnie. porażka to np. Wielki tydzień- także w formie obrazu natarczywego.

A co do aktorki- nie wierzę abyś ujrzał Pozory i złudzenia i nie nazwał pani E.S. aktorką bardzo dobrą!:)

No, pozdrawiam...wciąż czekając na Wiarołomnych;) ...i to z nadzieją czekając;)

Arrakin

Wiarołomni się zaczęli. Moja odpowiedź na Dogville na forum "Przerost formy nad treścią!" (100%racji). Pozdrawiam!

Arrakin

Wiarołomni się zaczęli. Moja odpowiedź na Dogville na forum "Przerost formy nad treścią!" (100%racji). A propos filmów o holocauście, których też sporą liczbę obejrzałem - polecam "Ostatni etap" w reżyserii Wandy Jakubowskiej!
Mówisz o filmie "obiektywnie"! A to coś nowego! Czy możesz mi coś o tym powiedzieć, bo ja tego nie rozumiem? Co to jest obiektywizm? Czy będąc osobnym bytem można być obiektywnym? Z tego co mi wiadomo NIE. Ale może się mylę?
Pozdrawiam!

Pan_Li

Widziałam Ostatni etap...no przecież :P
A obiektywnie- hhmmm... rzekłam to ściśle w temacie filmów o holocauście. Nie rodzi się ono z możliwością szerokiego porównania, także z literaturą...więc...już tłumaczę...:) Subiektywnie oczywiście też je oceniam. Ale o co mi chodzi? O etapy jakie ów film przechodził, o próbę wstrząśnięcia gdy już zapominano- vidi Noc i mgła, a zaczynano od form podbudowujących- jak Ulica graniczna. W tym sensie chodziło mi o „obiektywizm”, rozpatrując je poprzez rok np. w jakim powstały i okoliczności. Inna kwestia np. to już treść. Chociaż...akurat nie wiem na ile subiektywnie ten rodzaj można rozpatrywać. Przecież zawsze patrzy się poprzez historie na nie. Są dobrze zrobione, albo nie. Subiektywnie na pewno oceniam Wajdy opowieści o holocauscie, bo mnie irytują te filmy jak mało co. Różnie też można podejść do metod Lanzmanna, ale jak mówię, ten rodzaj filmów jest specyficzny...i dlatego też załamał mnie Wajda, bo moim zdaniem nie miał prawa takich tanich chwytów stosować. To już jednak me osobiste wrażenie. Przed ujrzeniem też np. Oczu holocaustu inaczej Listę Schindlera oceniałabym być może. Więc ja tu nie mówię o Spielbergu, czy Życie jest piękne (swoją drogą, z tego typu- najlepszy mym zdaniem). To są bowiem filmy do wyświetlania w kinie, dla osób które zapewne będą chrupały coś, popłaczą, itp. Na taki gatunek patrzy się faktycznie do granic subiektywnie, i w sumie uśmiecha z faktu że holocaust stał się częścią popkultury. Z ostatnich w tym temacie gorąco natomiast polecam Ostateczne rozwiązanie z K.Branagh’iem. Kawałek wspaniałej roboty, odcinający się od tandety, którą także Spielberg trącił przecież.
Więc w kwestii obiektywizmu - nie mówię o owych „hitach”.
Zaraz na Dogville kuknę, Wiarołomnych i nagrałam i oglądałam...bo zahipnotyzował mnie.
Natomiast w kwestii Wioski psa- wiesz- trudno tu mówić o przeroście formy nad treścią, bo brzmi to po prostu śmiesznie :P
Pozdrawiam i mam nadzieję że wyjaśniłam z tym obiektywizmem, a nie zagmatwałam:):)

użytkownik usunięty
Pan_Li

wiesz co czytam te twoje opinie i odniosze wrazenie ze pewnych rzeczy nie rozumiesz - jesli uwazasz ze Lynch tworzy swoje filmy dla celow niekomercyjnych i artystycznych to jestes po prostu naiwny,
nie czepiaj sie polanskiego bo to rezyser o niebo lepszy od Lyncha, oczywiscie ze mial okresy lepsze i gorsze w swojej karierze, nakrecil lepsze i gorsze filmy, ale swiat polanskiego ma znacznie szersze horyzonty niz lyncha,
ogolnie moim zdaniem lynch jest dobry dla wszelkiego rodzaju snobow, malo w nim tak cenionej przeze mnie - naturalnosci, nie dziwie sie wiec ze uwazasz filmy herzoga za trywialne, jak kazdy snob dlawisz sie w sztucznosci i pozornosci,

Zgadzam się z Tobą (choć słabszych momentów u Polańskiego, za wyjątkiem Pianisty nie widzę), jednak po cóż taki komentarz dajesz: "nie dziwie sie wiec ze uwazasz filmy herzoga za trywialne, jak kazdy snob dlawisz sie w sztucznosci i pozornosci" ??? Hhmm... wmawiać komuś snobizm , po przeczytaniu komentarza, to lekka przesada... tyle, bo o Lynchu i tak dużo.

Pan_Li

Żoneczka nie była przecież szatanem, że się tak wtrącę (skoro już tu jestem). Była raczej opiekunką bohatera... Swoją drogą masz rację Polański skopał ten film. Czytałem książkę i zawsze narzekam na na straszny doprawdy rozdźwięk pomiędzy tym co na papierze a taśmie;/ Za to jestem dobrej myśli jeśli chodzi o 'Oliviera Twista'... Generalnie Polańskiego cenię za wczesne filmy oraz nieco późniejszego 'Lokatora' (tej książki skopać się nie dało:), ale wtedy reżyser miał chyba więcej charyzmy)... 'Daleko od okna' chyba dla mnie ma więcej zalet, niż wad... a to już plus;/ Podoba mi się estetyka tego filmu, a co do tego, że 'wieje nudą' to prawda. Herzog był ciekawy na początku swojej kariery i fakycznie popełnił kilka ważnych rzeczy... ale... on nadal żyje i kręci;) Niestety z gorszym skutkiem....

użytkownik usunięty
Pan_Li

to bardzo dziwne bo ja uwielbiam Bunuela, Gombrowicz natomiast to jeden z moich ulubionych pisarzy, natomiast Lyncha nie znosze,
nie rozmieszaj mnie wiec i nie powoluj sie ani na Bunuela ani na Gombrowicza podkreslajac "wielkosc" Lyncha, chociaz poczatki mial bardzo dobre, wiesz co jeszcze ratuje Lyncha - strona techniczna jego filmow (ta strone rzemiosla filmowego opanowal znakomicie), od strony artystycznej daleko mu jednak do wielkosci Bunuela czy Gombrowicza, rusz glowa nie wszystko co dziwaczne i zakrecone jest dobre i wartosciowe, naucz sie odsiewac ziarno od plew

No to powyliczyjamy sobie dalej, bo a lubię Bunuela, Gombrowicza i Lyncha też. Oczywiście, że 'lubienie' jedneg twórcy nie musi Nas popychać w 'ramiona' drugiego... Akurat nie do końca rozumiem, co tych panów ma ściślej łączyć... Do tego pisząc ' od strony artystycznej daleko mu jednak do wielkości Bunuela czy Gombrowicza'. Tyle, że Gombrowicz o ile m wiadomo żadnego filmu nie popełnił. Pozatym kazdy artysta działa z pobudek koemrcyjnych, bo pragnie, by jego dzieło jak najwięcej osób zobaczyło... (ten argument przeczytałem gdzieś indziej)... 'naucz się odsiewać zairno od plew' - czyli Ty je odsiewasz? Twierdzisz, że Lynch robi filmu asensowanie i tak naprawde tylko zbija kasę (bo przecież wszyscy pragnacy poczuć się inteligentnie go uwielbiają i zawsze są kolejki przed kinami).

Powinieneś tez się zarejestrować... Zawsze łatwiej się dyskutuje z kimś choćby w małym stopniu istniejącym, a przynajmniej po spojrzeniu jakie filmu ma w swoich 'ulubionych'.

The_Perfect_Drug

moja uwaga dotyczyla wnioskow pana Li, akurat Bunuela i Gombrowicza laczy to ...... ze ich lubie, uzyte przeze mnie sformulowanie "odsiewac ziarna od plew" uwazam ze znakomicie pasuje do tworczosci Lyncha i to z kilku powodow:
przede wszystkim dla fantykow jego tworczosci (i to sformulowanie jest tutaj jak najbardziej trafne - sic!) "wielkosc" i "geniusz" Lyncha jest przyjmowany apriori, gorzej jest ze wskazaniem na czym on mialby w zasadzie polegac (wystarczy poczytac uwagi na tym forum), moim osobistym zdaniem Lynch nie jest zlym rezyserem, od strony technicznej realizowanych przez niego filmow okreslilbym go nawet mianem wybitnego, natomiast nie moge tego powiedziec o tresci jego filmow, ktos trafnie na forum zauwazyl - przerost formy nad trescia, moim zdaniem Lynch nie potrafi opowiedziec historii w sposob ciekawy, interesujacy, pobudzajacy do refleksji, udalo mu sie to aczkolwiek w czlowieku sloniu, nie zmienia mojego przekonania w tej kwestii takze prosta historia - bo ten film to przyklad strasznego moralizatorstwa (aczkolwiek dobrego w czasach oper mydlanych), i manipulowania odbiorca - historia staruszka podrozujacego przez stany na kosiarce aczkolwiek bardzo oryginalna zupelnie nie pobudzila mnie do refleksji, a wrecz przeciwnie zirytowala mnie "prostactwem" (chociaz moze to nie jest zbyt trafne sformulowanie) - Lynch w tak zgrabny sposob zamanipulowal odbiorca, ze przecietny widz wyszedl z tego filmu zachwycony z przekonaniem ze Lynch to wielki rezyser - a przeciez gbyby sie tak glebiej przyjrzec kilku scenom to sa one w swej wymowie strasznie patetyczne np. epizod z galazka (ami), czy epizod w ktorym staruszek wyjawia swoja tajemnice z czasow wojny spotkanemu w barze czlowiekowi, chcialbym wierzyc ze swiat w ktorym zyjemy sklada sie tylko z dobrodusznych i wyrozumialych ludzi, takich jakich na swojej drodze spotyka staruszek, trywializmem byloby gdybym dodal ze tak nie jest, i to moim zdaniem jest cala esencja tworczosci Lyncha - nie polega ona na kontakcie z odbiorca tylko manipulowaniem jego doznaniami (w tym sensie przyznaje ze Lynch jest mistrzem),
Anthony Burgess autor Mechanicznej Pomaranczy z niesmakiem przyjal kiedys sposob w jaki zekranizowal jego powiesc Stanley Kubrick, za najwiekszy mankament uznal dokonana przez Kubricka zmiane zakonczenia, oryginalnie w powiesci glowny bohater dojrzewa i zmienia swoje postepowanie stajac się wzorowym obywatelem, Burgess stwierdzil ze zakonczenie filmu Kubricka nie ma zadnej wymowy, nie ma zadnego przeslania, podobnie jest z lwia czescia tworczosci Lyncha – tak jak w Mechanicznej Pomaranczy przedstawia on ciekawy i oryginalny swiat, ale tresc jego filmow pozbawiona jest jakiejs glebi, jakiegos humanistycznego przeslania – w przypadku Prostej Historii z tym przeslaniem po prostu przesadzil
Zarzuciles mi ze lubienie Bunuela i Gombrowicza nie wyklucza lubienia Lyncha, jestem oczywiście przeciwnego zdania. Bunuel był goracym przeciwnikiem mentalnosci burzuazyjnej czy drobnomieszczanskiej, Gombrowicz podobnie, co prawda wychowal się w rodzinie ziemianskiej, ale calej tej szlacheckiej mentalnosci także szczerze nie nawidzil, ich tworczosc wzbudzala kontrowersje, zarzucano im niejednokrotnie nawet bluznierstwo, ale ta cala ich kontrowersyjnosc miala zmusic widza lub czytelnika do myslenia, z pozoru te same cechy można przypisac tworczosci Lyncha, ale czy tak jest do konca, przyjrzyjmy się blizej: czy Lynch porusza jakies problemy falszywej menatlnosci spolecznej? – nie, buduje wiec portrety psychologiczne bohaterow – ale czy sa one prawdziwe? tez nie, sa sztuczne i brak w nich jakiejs konsekwencji – przykład bohatera z Zagubionej Autostrady, o którym na poczatku dowiadujemy się – co chyba powinno być kredem tego filmu – ze on nie lubi rejestrowac wydarzen, bo woli je pamietac na swój wlasny sposób, nawet jeśli nie sa zgode z prawda, logicznie rozumujac powinien mieć kontole nad wlasna przeszloscia, ale czy tak jest? – nie bo bohater nie pamieta pewnych zdarzen, jest ogolnie manipulowany przez wlasna wyobraznie, może wiec jest jakims typem „romantycznego” bohatera?, ale w filmie nie mamy zadnych pierwiastkow romantyzmu, porzadanie w Zagubionej Austostradzie ma charakter niemalze pornograficzny, ktos nawet porownal w tym kontekscie film Lyncha z Ukrytymi Pragnieniami Bertolucciego, a wystarczy obejrzec Tess Polanskiego by uswiadomic sobie na czym polega porzadanie – na osiagnieciu naturalnej rownowagi, a nie jak w przypadku Lyncha zaspokojeniem seksualnych rzadzy, czy Berolucciego utrata cnoty,
By się nie rozpisywac zbyt dlugo podsumuje swoje uwagi na temat tworczosci Lyncha – ogolnie jego filmy sa skierowane do jednego kregu odbiorcow – a mianowicie snobow, w czasach Bunuela nazwalibysmy ich ludzmi o mentalnosci drobnomieszczanskiej, snobow, którzy po obejrzeniu filmu Lyncha powiedza – tu cytuje wypowiedzi z forum – „mozg paruje”, „geniusz”, „mistrz wśród rezyserow”, natomiast dla tych co wyjda zdegustowani z filmu maja gotowa formulke „bo to kino elitarne”, snobizm wytwarza pewne wartosci i poglady, które maja go odrozniac od reszty spolczenstwa, tylko ze ten snobistyczny swiat jest patetyczny, sztuczny i pelen blichtru, brak w nim naturalnosci i dystansu, i wlasnie taka tez jest tworczosc Lyncha, nie można oczywiście zarzucic snobom braku inteligencji, bo zazwyczaj sa to osoby o nieprzecietnej inteligencji, tylko nie potrafia ja w prawidlowy sposób wykorzystac, i tak jest z samym Lynchem, bo ktos kto nakrecil taki film jak Czlowiek Slon, marnuje tylko swój potecjal tworzac filmy typu „Diuna”, „Zagubiona Autostrada”, „Mullholand Drive” czy „Prosta Historia”, stad tez moja uwaga „nauczyc się odsiewac ziarna od plew” skierowana była do snobow, których grono, niestety, powieksza się w dzisiejszych czasach, z drugiej strony jest znakomitym celem dla dzialan marketingowych,
Z checia wysluchalbym twoich uwag dotyczacych Lyncha, na czym twoim zdaniem polega jego „wielosc”?

dolegapit

Zakładam,że mnie jako cztelnika i widza interesuje to co czytam i oglądam. Czasem to co mi się podoba należy do twórców, którzy są wzgledem siebie skrajni, a nawet sami siebie nawzajem nie lubią. Moim zdaniem - czytelnika i widza - ma to podrzędne znaczenie.

jeju. Bardzo dużo napisałeś. Chciałbym się odnieśc do wszystkiego, ale... wysiadam mentalnie. Piszesz zrozumiale i masz racjonalne argumenty, tylko nie rozumiem czemu chcesz udowadniać swoją rację. jeszcze nie wiem racje w stosunku do czego? Jak chcesz rozbierać na części film Lyncha to jestem gotów na to przystać, tylko aktualnie za dużo jest w tym Twoim post'cie rzeczy naaraz... Jeśli mnie rozumiesz.

Postaram się więc nieco chaotycznie i w skrócie odpowiedzieć na klika spraw.

'Mechanicza pomarańcza' - Kubrick nakręcił ten film znakomicie. Zakończenie jest jednak zgrzytem.

'UKryte pragnienia' - dobry, aczkolwiek ejdnorazowy film. Faktycznie - utrata niewinności Liv jest jego tematem. Tyle, ze ja nigdy nie zestawiłbym go obok' Zagubionej autostrady'... 'Tess' nie widziłem - do nadrobienia;/ To zdanie Freda z 'ZA', które napisałeś jest przykładem świetnego dialogu (to po pierwsze:P), a po drugi charakteryzuje nieco film. Hmm... Odsyłam do recenzji, a raczej streszczenia filmu zawartego na stronie warki pl. O ile nadal tam jest.:)

Nie wiem czemu akurat Lyncha upatrujesz za idola snobów. Manipulatorów jest wiele. D;a mnie reżsyer-manipulator to taki, który zataja pewne sceny przed widzem, nie pokazuje mu wszystkiego... by potem wywoływać konkretne reakcje. nieco z boku tego, ale również udanie manipuluje widzami Von trier. Teraz uważasz mnie za snoba?:)

dla mnie 'odsiewać ziarno od plew' oznacza, żeby oddzielić reżyserów 'udawaczy' od reżyserów 'świadomych'. Żadna to sztuka zrobic kryminał, przez cały film nie pokazując widzowi mordercy, a na końcu zaskoćzyć go tym, że był to doktor, a tak naprawdę brat wuja;/

Lyncha lubię za atmosferę jego film, klimat, który stwarza. Za to, że jego filmy sa mroczne, tajemnicze, ale nei użyje słowa ... zakręcone. To jest słowo pasujące do 'Efektu motyla',ale nie do filmów tego reżysera. Podoba mi się, że zmuszaja widza do zastanowienia ( tak, zastanowienia), co włąśnie obejrzał, mają wiele płaszczyzn (odeprę odrazu Twój argument, że nie sa to 'zaciemniacze' prawdziwego setna filmu, czyli... dla Ciebie pustki.). Podoba mi się strona techniczna filmów, lekka ich kiczowatość ('dzikoś serca') oraz strona audio. Dla mnie Lynch nie jest kimś kto wrzuca 10 pomysłow do jednego worka, niczym 10 warzyw do sokowirówki i otrzymuje dziwny produkt, a potem siada w kącie i śmieje się, gdy jakieś ćwierćinteligenty będa próbowały rozgryżć jego kolejna łąmigłówkę. jego wielkośc polega więc na INDYWIDUALNOŚCI oraz na CHARAKTERYSTYCZNOŚĆI.






The_Perfect_Drug

Jeszcze drobny suplement. Nie wiem jakie malarstwo lubisz, ale może znasz Pollocka. Nawet film o nim był... Na pierwszy rzut oka można uznać jego prace za 'bohomazy', albo, że 'miał nazwisko' to mógł mazać byle_co. Podoba mi się jedna faktura, struktura jego płócien, taka harmonia tych wszystkich kapnięć. Nie doszukuje się tu treści, ale te obarzy mnie intrygują... Tak samo jest z filmami Lyncha. Są intrygujące, a przy tym mają treść... Są INTRYGUJĄCE. 3 wyraz)

The_Perfect_Drug

w moim odczuciu napisales troche za chaotycznie, ale to nic dziwnego bo chyba obaj mamy inne poczucie estetyki wiec trudno jednej osobie zrozumiec co chciala powiedziec druga
odnosnie Lyncha i wspomnianej przeze mnie wczesniej Mechanicznej Pomaranczy Kubricka - wydaje mi sie ze dla widzow "poczatkujacych" zawsze wydadza sie interesujacy, czy wrecz "genialni" (i przyznam sie szczerze ze chyba w pewnym stopniu bylo taki i ze mna), im jednak ma sie szerszy obraz kina i zna sie wiecej dziel ta "genialnosc" i "wielkosc" gdzies ginie - na przykladzie Mechanicznej Pomaranczy - jesli ktos przeczyta ksiazke w oryginale (tzn. w wydaniu brytyjskim bo amerykanskie bylo nieco zmienione) albo obejrzy film Szczesliwy Czlowiek Lindsaya Andersona (podobny klimat i ten sam aktor) to zauwazy wady i braki filmu Kubricka, tylko ze ogolnie Mechaniczna Pomarancza wsrod "niewyrobionych" widzow nadal bedzie miala status filmu "kultowego"- cokolwiek pod tym pojeciem rozumiec,
przyznaje ze czesto samo nazwisko rezysera "robi" za film i tak jest moim zdaniem z Ukrytymi Pragnieniami, ktore mnie osobiscie zupelnie sie nie podobaly
podobnie jest ze wspomniana przez ciebie "kiczowatoscia" filmu Dzikosc Serca - przypomnij sobie w jaki sposob "kiczowatosc" wykorzystal Tarantino w Pulp Fiction, Dzikosc Serca Lyncha nie jest zlym filmem, daze go nawet jakas sympatia, ale tak naprawde to Tarantino jest mistrzem "kiczu" - oczywiscie w pozytywnym sensie
odnosnie terminu rezyser-manipulator to czegos w twoim wywodzie nie rozumiem, z tego co napisales wynika ze kazdy film kryminalny ma na celu manipulacje odbiorca i tu masz calkowita racje na tym polega kryminal i jesli ja sie decyduje na obejrzenie kryminalu to jestem swiadomy poddania sie manipulacji, to co mnie najbardziej "kreci" w tym wszyskim to chec odgadniecia zakonczenia - kto byl wlasciwie morderca, jesli udaje mi sie odgadnac zakonczenie to ogolnie oceniam ze kryminal byl kiepski
moze podalbys przyklad jakiegos filmu von Tiera, bo ja aczkolwiek nie przepadam zbytnio za jego tworczoscia, ale w zadnym z jego filmow nie odnioslem wrazenia by "manipulowal" widzami
zauwaz, ze w twoim wywodzie sam przeczysz swoim opiniom, piszac ze "odsiewac ziarno od plew" to twoim zdaniem oddzielic rezyserow "udawaczy" od rezyserow "swiadomych", dodajac gdzies dalej ze Lynch jest kims kto wrzuca 10 pomyslow (warzyw) do jednego worka (sokowirowki) i otrzymuje z tego produkt - ale czy on wie, jest "swiadomy" tego co otrzymal - wracajac do Rejsu, o ktorym gdzies wczesniej wspomniales, ten film byl krecony podobnie, zadnego scenariusza, zadnego planu, tylko pomysly ad hoc i krecenie ich na zywo - i to co ja cenie w Rejsie to ta autentycznosc gagow, i to naprawde smiesznych
w przypadku Lyncha moim zdanem lepiej byloby gdyby oparl swoj film na jednym gora dwoch pomyslach i je dopracowal, rozwinal, sam chyba wiesz ze by zrobic pyszne truskawki ze smietana wystarczy do sokowirowki poza truskawkami wrzucic tylko cukier i smietane, cokolwiek innego dodasz bedzie nie smaczne
przyznaje ze ostatniego twojego zdania zupelnie nie rozumiem - nie lubie Lyncha ale nie okrelilbym jego zwolennikow mianem cwiercinteligentow, poza tym zgodzil bym sie z pozostala czescia Lynch drwi ze swoich widzow, jego rzekoma wielkosc polega zas na indywidualnosci, podobnej chyba do tej z serialu Jackass, oraz na charakterystycznosci, a pod tym rozumiem sztucznosc i blichtr

dolegapit

Oglądałem wszytko co nakręcił Lynch. Od jego filmów pełnometrażowych, poprzez krótkometrażowe, aż po filmiki z netu w quciktime'ie. Myślę, że zdanie mam o nim wyrobione. Pierwszym filmem jaki obejrzałem było sławetne 'Twin Peaks', ale przyznam, że wówczas mało jeszcze byłem 'wgryziony' w kinematografię. Serial powtórzyłem w całości 2 lata temu, kiedy udało mi się ściągnąć odcinki od znajomego. Tak naprawdę pierwsze podejście do 'Dzikości serca' także nie sprawiło, iż polubiłem tego reżyera. Dopiero 'Zagubiona autostrada', która niezmiernie mi się podobała sprawiła, iż obejrzałem wszystkie poprzednie filmy... Burgessa znam oczywiście po polsku, bo mój angielski nie jest na tyle dobry jeszcze by czytać w nim literaturę. Film Kubricka jest znakomicie nakręcony, ale nie jest dla mnie filmem kultowym. Nawet nie dodałem jej do swojej listy na profilu. Jednak to dobry film, bo broni się jako całość. Nawet z takim, a nie innym zakończeniem. Oceniam ten film przez pryzmat filmowy, a nie książki. 'Ukryte pragnienia' ma wyraziste role Liv tyler i Jeremy'ego Ironsa. To najjaśniejsze atuty tego filmu. Ładnie tam jest też pokazane staawnie się bohaterki kobietą. Tematyka może i banalna. Co kto lubi... Odmienne zdanie mam co do 'Marzycieli'. Zdecydowany spadek formy Bertolucciego. Książki nie znam. Mistrz kiczu to Tarantino? Dla mnie Pedro Almodovar. Tarantino częstos tosuje pastisz. Najbardziej to czuć w 'Kill Bill' oraz w scenariuszach do 'Od zmierzchu do świtu', 'Prawdziwego romansu'. Bawi się kinem, konkwencją, tym co lubi, co wygrzebie 'z wypożyczalni'. Na podobnym schemacie funkcjonują jego soundtracki... Lubię Tarantino. Lubię późniejszego Almodovara. Trier manipuluje emocjami widza, to nie jest manipulacja jak w kryminale. W kryminałąch często reżyser zataja pewne fakty przed widzem, lub też stopniow je odkrywa. dlazegop to Ty jesteś największym krytykiem i możesz wskazać mi kto według Ciebie jest 'udawaczem', a kto nie? Posłużyłeś się zdaniem z biblii, zauwaz kto tego zdania używa. Lynch nie jest autentyczny (jak wskazujesz na autentyczność 'Rejsu'). Lynch jest abstrakcyjny, wystylizowany. Jedny w swoim rodzaju. 'jackass' nie są indywidualni i oryginalni. Podobne rzeczy dzieją się także w innych programach mtv ('Dity sanchez'). Nie wiem kogo Ty cenisz, bo niby skąd miałbym. Chętnie dla przeciwwagi odniósłbym się do twoich ulubionych twórców. Oczywiście troszkę prowokuję tym poprzednim zdaniem, ale wciąż nie wiem co chcesz uzyskać taką konkwersacją. Wątpię czy ktoś jeszcze czyta takie długie posty. Ich długość wpływa także na pewną chotyczność wypowiedzi. Nie wiem któy film Lyncha najwięcej zarobił, ale wątpię czy są to sumy porównywalne choćby z tymi jakie są w aktualnym box-office USA. Powtórzę się,że każdy artyta chce coś mieć ze swojej twórczości. Mnie to nie obchodzi tak naprawdę. Ja oglądam filmy. Filmy Davida Lyncha mi się podobają. Historie, które w nich opowiada mają 'ręce i nogi'. 'Mulholland drv.' w założeniu miał być serialem. Pod tym kątem L. pisał scenariusz. Jednak z braku funduszy i małego zainteresowania projektem telewizji przerobił opowieść na film. Pierwsza połowa 'Mulholland drv.' jest znacznie wolniejsza i bardziej rozbudowa, w drugiej faktycznie następuje pewne nagromadzenie wątków, ale uważam, że nie zaciemnia sedna całości. Lyncha ustawiłbym w szeregu obok Greenawaya, Jarmusha, Godarda. Tych twórców albo niezmiernie się lubi, albo odrzuca. Jest jednak pewna subtelna różnica. Lyncha oglądają nawet antyfani (wybacz za to słowo) , a w przypadku tamtych twórców wyłączają/wychodzą po kilku minutach.

Z niecierpliwością czekam na odpowiedź.

The_Perfect_Drug

w moim odczuciu napisales troche za chaotycznie, ale to nic dziwnego bo chyba obaj mamy inne poczucie estetyki wiec trudno jednej osobie zrozumiec co chciala powiedziec druga
odnosnie Lyncha i wspomnianej przeze mnie wczesniej Mechanicznej Pomaranczy Kubricka - wydaje mi sie ze dla widzow "poczatkujacych" zawsze wydadza sie interesujacy, czy wrecz "genialni" (i przyznam sie szczerze ze chyba w pewnym stopniu bylo taki i ze mna), im jednak ma sie szerszy obraz kina i zna sie wiecej dziel ta "genialnosc" i "wielkosc" gdzies ginie - na przykladzie Mechanicznej Pomaranczy - jesli ktos przeczyta ksiazke w oryginale (tzn. w wydaniu brytyjskim bo amerykanskie bylo nieco zmienione) albo obejrzy film Szczesliwy Czlowiek Lindsaya Andersona (podobny klimat i ten sam aktor) to zauwazy wady i braki filmu Kubricka, tylko ze ogolnie Mechaniczna Pomarancza wsrod "niewyrobionych" widzow nadal bedzie miala status filmu "kultowego"- cokolwiek pod tym pojeciem rozumiec,
przyznaje ze czesto samo nazwisko rezysera "robi" za film i tak jest moim zdaniem z Ukrytymi Pragnieniami, ktore mnie osobiscie zupelnie sie nie podobaly
podobnie jest ze wspomniana przez ciebie "kiczowatoscia" filmu Dzikosc Serca - przypomnij sobie w jaki sposob "kiczowatosc" wykorzystal Tarantino w Pulp Fiction, Dzikosc Serca Lyncha nie jest zlym filmem, daze go nawet jakas sympatia, ale tak naprawde to Tarantino jest mistrzem "kiczu" - oczywiscie w pozytywnym sensie
odnosnie terminu rezyser-manipulator to czegos w twoim wywodzie nie rozumiem, z tego co napisales wynika ze kazdy film kryminalny ma na celu manipulacje odbiorca i tu masz calkowita racje na tym polega kryminal i jesli ja sie decyduje na obejrzenie kryminalu to jestem swiadomy poddania sie manipulacji, to co mnie najbardziej "kreci" w tym wszyskim to chec odgadniecia zakonczenia - kto byl wlasciwie morderca, jesli udaje mi sie odgadnac zakonczenie to ogolnie oceniam ze kryminal byl kiepski
moze podalbys przyklad jakiegos filmu von Tiera, bo ja aczkolwiek nie przepadam zbytnio za jego tworczoscia, ale w zadnym z jego filmow nie odnioslem wrazenia by "manipulowal" widzami
zauwaz, ze w twoim wywodzie sam przeczysz swoim opiniom, piszac ze "odsiewac ziarno od plew" to twoim zdaniem oddzielic rezyserow "udawaczy" od rezyserow "swiadomych", dodajac gdzies dalej ze Lynch jest kims kto wrzuca 10 pomyslow (warzyw) do jednego worka (sokowirowki) i otrzymuje z tego produkt - ale czy on wie, jest "swiadomy" tego co otrzymal - wracajac do Rejsu, o ktorym gdzies wczesniej wspomniales, ten film byl krecony podobnie, zadnego scenariusza, zadnego planu, tylko pomysly ad hoc i krecenie ich na zywo - i to co ja cenie w Rejsie to ta autentycznosc gagow, i to naprawde smiesznych
w przypadku Lyncha moim zdanem lepiej byloby gdyby oparl swoj film na jednym gora dwoch pomyslach i je dopracowal, rozwinal, sam chyba wiesz ze by zrobic pyszne truskawki ze smietana wystarczy do sokowirowki poza truskawkami wrzucic tylko cukier i smietane, cokolwiek innego dodasz bedzie nie smaczne
przyznaje ze ostatniego twojego zdania zupelnie nie rozumiem - nie lubie Lyncha ale nie okrelilbym jego zwolennikow mianem cwiercinteligentow, poza tym zgodzil bym sie z pozostala czescia Lynch drwi ze swoich widzow, jego rzekoma wielkosc polega zas na indywidualnosci, podobnej chyba do tej z serialu Jackass, oraz na charakterystycznosci, a pod tym rozumiem sztucznosc i blichtr

The_Perfect_Drug

w moim odczuciu napisales troche za chaotycznie, ale to nic dziwnego bo chyba obaj mamy inne poczucie estetyki wiec trudno jednej osobie zrozumiec co chciala powiedziec druga
odnosnie Lyncha i wspomnianej przeze mnie wczesniej Mechanicznej Pomaranczy Kubricka - wydaje mi sie ze dla widzow "poczatkujacych" zawsze wydadza sie interesujacy, czy wrecz "genialni" (i przyznam sie szczerze ze chyba w pewnym stopniu bylo taki i ze mna), im jednak ma sie szerszy obraz kina i zna sie wiecej dziel ta "genialnosc" i "wielkosc" gdzies ginie - na przykladzie Mechanicznej Pomaranczy - jesli ktos przeczyta ksiazke w oryginale (tzn. w wydaniu brytyjskim bo amerykanskie bylo nieco zmienione) albo obejrzy film Szczesliwy Czlowiek Lindsaya Andersona (podobny klimat i ten sam aktor) to zauwazy wady i braki filmu Kubricka, tylko ze ogolnie Mechaniczna Pomarancza wsrod "niewyrobionych" widzow nadal bedzie miala status filmu "kultowego"- cokolwiek pod tym pojeciem rozumiec,
przyznaje ze czesto samo nazwisko rezysera "robi" za film i tak jest moim zdaniem z Ukrytymi Pragnieniami, ktore mnie osobiscie zupelnie sie nie podobaly
podobnie jest ze wspomniana przez ciebie "kiczowatoscia" filmu Dzikosc Serca - przypomnij sobie w jaki sposob "kiczowatosc" wykorzystal Tarantino w Pulp Fiction, Dzikosc Serca Lyncha nie jest zlym filmem, daze go nawet jakas sympatia, ale tak naprawde to Tarantino jest mistrzem "kiczu" - oczywiscie w pozytywnym sensie
odnosnie terminu rezyser-manipulator to czegos w twoim wywodzie nie rozumiem, z tego co napisales wynika ze kazdy film kryminalny ma na celu manipulacje odbiorca i tu masz calkowita racje na tym polega kryminal i jesli ja sie decyduje na obejrzenie kryminalu to jestem swiadomy poddania sie manipulacji, to co mnie najbardziej "kreci" w tym wszyskim to chec odgadniecia zakonczenia - kto byl wlasciwie morderca, jesli udaje mi sie odgadnac zakonczenie to ogolnie oceniam ze kryminal byl kiepski
moze podalbys przyklad jakiegos filmu von Tiera, bo ja aczkolwiek nie przepadam zbytnio za jego tworczoscia, ale w zadnym z jego filmow nie odnioslem wrazenia by "manipulowal" widzami
zauwaz, ze w twoim wywodzie sam przeczysz swoim opiniom, piszac ze "odsiewac ziarno od plew" to twoim zdaniem oddzielic rezyserow "udawaczy" od rezyserow "swiadomych", dodajac gdzies dalej ze Lynch jest kims kto wrzuca 10 pomyslow (warzyw) do jednego worka (sokowirowki) i otrzymuje z tego produkt - ale czy on wie, jest "swiadomy" tego co otrzymal - wracajac do Rejsu, o ktorym gdzies wczesniej wspomniales, ten film byl krecony podobnie, zadnego scenariusza, zadnego planu, tylko pomysly ad hoc i krecenie ich na zywo - i to co ja cenie w Rejsie to ta autentycznosc gagow, i to naprawde smiesznych
w przypadku Lyncha moim zdanem lepiej byloby gdyby oparl swoj film na jednym gora dwoch pomyslach i je dopracowal, rozwinal, sam chyba wiesz ze by zrobic pyszne truskawki ze smietana wystarczy do sokowirowki poza truskawkami wrzucic tylko cukier i smietane, cokolwiek innego dodasz bedzie nie smaczne
przyznaje ze ostatniego twojego zdania zupelnie nie rozumiem - nie lubie Lyncha ale nie okrelilbym jego zwolennikow mianem cwiercinteligentow, poza tym zgodzil bym sie z pozostala czescia Lynch drwi ze swoich widzow, jego rzekoma wielkosc polega zas na indywidualnosci, podobnej chyba do tej z serialu Jackass, oraz na charakterystycznosci, a pod tym rozumiem sztucznosc i blichtr

The_Perfect_Drug

w moim odczuciu napisales troche za chaotycznie, ale to nic dziwnego bo chyba obaj mamy inne poczucie estetyki wiec trudno jednej osobie zrozumiec co chciala powiedziec druga
odnosnie Lyncha i wspomnianej przeze mnie wczesniej Mechanicznej Pomaranczy Kubricka - wydaje mi sie ze dla widzow "poczatkujacych" zawsze wydadza sie interesujacy, czy wrecz "genialni" (i przyznam sie szczerze ze chyba w pewnym stopniu bylo taki i ze mna), im jednak ma sie szerszy obraz kina i zna sie wiecej dziel ta "genialnosc" i "wielkosc" gdzies ginie - na przykladzie Mechanicznej Pomaranczy - jesli ktos przeczyta ksiazke w oryginale (tzn. w wydaniu brytyjskim bo amerykanskie bylo nieco zmienione) albo obejrzy film Szczesliwy Czlowiek Lindsaya Andersona (podobny klimat i ten sam aktor) to zauwazy wady i braki filmu Kubricka, tylko ze ogolnie Mechaniczna Pomarancza wsrod "niewyrobionych" widzow nadal bedzie miala status filmu "kultowego"- cokolwiek pod tym pojeciem rozumiec,
przyznaje ze czesto samo nazwisko rezysera "robi" za film i tak jest moim zdaniem z Ukrytymi Pragnieniami, ktore mnie osobiscie zupelnie sie nie podobaly
podobnie jest ze wspomniana przez ciebie "kiczowatoscia" filmu Dzikosc Serca - przypomnij sobie w jaki sposob "kiczowatosc" wykorzystal Tarantino w Pulp Fiction, Dzikosc Serca Lyncha nie jest zlym filmem, daze go nawet jakas sympatia, ale tak naprawde to Tarantino jest mistrzem "kiczu" - oczywiscie w pozytywnym sensie
odnosnie terminu rezyser-manipulator to czegos w twoim wywodzie nie rozumiem, z tego co napisales wynika ze kazdy film kryminalny ma na celu manipulacje odbiorca i tu masz calkowita racje na tym polega kryminal i jesli ja sie decyduje na obejrzenie kryminalu to jestem swiadomy poddania sie manipulacji, to co mnie najbardziej "kreci" w tym wszyskim to chec odgadniecia zakonczenia - kto byl wlasciwie morderca, jesli udaje mi sie odgadnac zakonczenie to ogolnie oceniam ze kryminal byl kiepski
moze podalbys przyklad jakiegos filmu von Tiera, bo ja aczkolwiek nie przepadam zbytnio za jego tworczoscia, ale w zadnym z jego filmow nie odnioslem wrazenia by "manipulowal" widzami
zauwaz, ze w twoim wywodzie sam przeczysz swoim opiniom, piszac ze "odsiewac ziarno od plew" to twoim zdaniem oddzielic rezyserow "udawaczy" od rezyserow "swiadomych", dodajac gdzies dalej ze Lynch jest kims kto wrzuca 10 pomyslow (warzyw) do jednego worka (sokowirowki) i otrzymuje z tego produkt - ale czy on wie, jest "swiadomy" tego co otrzymal - wracajac do Rejsu, o ktorym gdzies wczesniej wspomniales, ten film byl krecony podobnie, zadnego scenariusza, zadnego planu, tylko pomysly ad hoc i krecenie ich na zywo - i to co ja cenie w Rejsie to ta autentycznosc gagow, i to naprawde smiesznych
w przypadku Lyncha moim zdanem lepiej byloby gdyby oparl swoj film na jednym gora dwoch pomyslach i je dopracowal, rozwinal, sam chyba wiesz ze by zrobic pyszne truskawki ze smietana wystarczy do sokowirowki poza truskawkami wrzucic tylko cukier i smietane, cokolwiek innego dodasz bedzie nie smaczne
przyznaje ze ostatniego twojego zdania zupelnie nie rozumiem - nie lubie Lyncha ale nie okrelilbym jego zwolennikow mianem cwiercinteligentow, poza tym zgodzil bym sie z pozostala czescia Lynch drwi ze swoich widzow, jego rzekoma wielkosc polega zas na indywidualnosci, podobnej chyba do tej z serialu Jackass, oraz na charakterystycznosci, a pod tym rozumiem sztucznosc i blichtr

dolegapit

Oglądałem wszytko co nakręcił Lynch. Od jego filmów pełnometrażowych, poprzez krótkometrażowe, aż po filmiki z netu w quciktime'ie. Myślę, że zdanie mam o nim wyrobione. Pierwszym filmem jaki obejrzałem było sławetne 'Twin Peaks', ale przyznam, że wówczas mało jeszcze byłem 'wgryziony' w kinematografię. Serial powtórzyłem w całości 2 lata temu, kiedy udało mi się ściągnąć odcinki od znajomego. Tak naprawdę pierwsze podejście do 'Dzikości serca' także nie sprawiło, iż polubiłem tego reżyera. Dopiero 'Zagubiona autostrada', która niezmiernie mi się podobała sprawiła, iż obejrzałem wszystkie poprzednie filmy... Burgessa znam oczywiście po polsku, bo mój angielski nie jest na tyle dobry jeszcze by czytać w nim literaturę. Film Kubricka jest znakomicie nakręcony, ale nie jest dla mnie filmem kultowym. Nawet nie dodałem jej do swojej listy na profilu. Jednak to dobry film, bo broni się jako całość. Nawet z takim, a nie innym zakończeniem. Oceniam ten film przez pryzmat filmowy, a nie książki. 'Ukryte pragnienia' ma wyraziste role Liv tyler i Jeremy'ego Ironsa. To najjaśniejsze atuty tego filmu. Ładnie tam jest też pokazane staawnie się bohaterki kobietą. Tematyka może i banalna. Co kto lubi... Odmienne zdanie mam co do 'Marzycieli'. Zdecydowany spadek formy Bertolucciego. Książki nie znam. Mistrz kiczu to Tarantino? Dla mnie Pedro Almodovar. Tarantino częstos tosuje pastisz. Najbardziej to czuć w 'Kill Bill' oraz w scenariuszach do 'Od zmierzchu do świtu', 'Prawdziwego romansu'. Bawi się kinem, konkwencją, tym co lubi, co wygrzebie 'z wypożyczalni'. Na podobnym schemacie funkcjonują jego soundtracki... Lubię Tarantino. Lubię późniejszego Almodovara. Trier manipuluje emocjami widza, to nie jest manipulacja jak w kryminale. W kryminałąch często reżyser zataja pewne fakty przed widzem, lub też stopniow je odkrywa. dlazegop to Ty jesteś największym krytykiem i możesz wskazać mi kto według Ciebie jest 'udawaczem', a kto nie? Posłużyłeś się zdaniem z biblii, zauwaz kto tego zdania używa. Lynch nie jest autentyczny (jak wskazujesz na autentyczność 'Rejsu'). Lynch jest abstrakcyjny, wystylizowany. Jedny w swoim rodzaju. 'jackass' nie są indywidualni i oryginalni. Podobne rzeczy dzieją się także w innych programach mtv ('Dity sanchez'). Nie wiem kogo Ty cenisz, bo niby skąd miałbym. Chętnie dla przeciwwagi odniósłbym się do twoich ulubionych twórców. Oczywiście troszkę prowokuję tym poprzednim zdaniem, ale wciąż nie wiem co chcesz uzyskać taką konkwersacją. Wątpię czy ktoś jeszcze czyta takie długie posty. Ich długość wpływa także na pewną chotyczność wypowiedzi. Nie wiem któy film Lyncha najwięcej zarobił, ale wątpię czy są to sumy porównywalne choćby z tymi jakie są w aktualnym box-office USA. Powtórzę się,że każdy artyta chce coś mieć ze swojej twórczości. Mnie to nie obchodzi tak naprawdę. Ja oglądam filmy. Filmy Davida Lyncha mi się podobają. Historie, które w nich opowiada mają 'ręce i nogi'. 'Mulholland drv.' w założeniu miał być serialem. Pod tym kątem L. pisał scenariusz. Jednak z braku funduszy i małego zainteresowania projektem telewizji przerobił opowieść na film. Pierwsza połowa 'Mulholland drv.' jest znacznie wolniejsza i bardziej rozbudowa, w drugiej faktycznie następuje pewne nagromadzenie wątków, ale uważam, że nie zaciemnia sedna całości. Lyncha ustawiłbym w szeregu obok Greenawaya, Jarmusha, Godarda. Tych twórców albo niezmiernie się lubi, albo odrzuca. Jest jednak pewna subtelna różnica. Lyncha oglądają nawet antyfani (wybacz za to słowo) , a w przypadku tamtych twórców wyłączają/wychodzą po kilku minutach.

Z niecierpliwością czekam na odpowiedź.

The_Perfect_Drug

czy moglbys podac ten moj cytat z Biblii, bo nie pamietam bym powolywal sie na Biblie, a nie chcialbym byc posadzony o bigoterie
poza tym zbijaj moje argumenty, a nie atakuj osobiscie - bo na tym polega dyskusja, za wielkiego krytyka sie nie uwazam, bo niechcialbym popasc w "lynchowska" pulapke
jesli chodzi o moje ulubione filmy to jest ich sporo, niektore przytaczam w swoich wypowiedziach, a na tym forum dyskutujemy o Lynchu nieprawdaz?
co chce osiagnac piszac swoje posty? chyba to samo co kazdy na tym forum - czyli przedstawic swoje zdanie na temat tworczosci Lyncha, chyba ze uwagi krytyczne sa tutaj zabronione?
uwazasz ze Jackass nie sa indywidualni i oryginalni, nie zgodzilbym sie z toba, przed nimi nikt takiej szmiry jeszcze nie wymyslil, oczywiscie zdaje sobie sprawe ze porownanie jackass do tworczosci Lyncha jest aczkoliwek nie stosowne - chodzi mi tutaj o to ze idywidualnosc i orginalnosc moze przybrac rozne formy i ksztaly,
zgadzam sie z toba ze Lynch jest abstrakcyjny i wystylizowany, tylko brak w jego estetyce naturalnosci i dystansu, i to moim zdaniem jest najwieksza wada jego tworczosci, przytocze tutaj jeszcze raz twoje porownanie tworzenia filmow przez Lyncha do owocow i sokowirowki, Lynch wrzuca do niej za duzo pomyslow (owocow) i dlatego to co tworzy nie jest smaczne - jest sztuczne, a czasami nawet patetyczne, podobnie mozna ocenic tworczosc Tarantino, no ale jemu udalo sie stworzyc arcydzielo ktore na trwale weszlo do kanonu swiatowego filmu, a mam tu na mysli Pulp Fiction, zreszta Tarantino swiadomie bawi sie konwencjami filmowymi, raz wychodzi mu to dobrze innym razem powiedzialbym ze fatalnie tak jak w Od Zmierzchu Do Switu
czy Lyncha da sie zestawic obok Greenawaya, Jarmuscha, czy Godarda (chociaz tworczosci tego ostatniego za dobrze nie znam), pewnie tak, zgodzilbym sie tez ze ogolnie tych tworcow albo sie lubi albo odrzuca, Jarmuscha lubie (chociaz nie wszysko oczywiscie), natomiast co do Greenawaya to nie mam do konca wyrobionego zdania, Lyncha ogladaja antyfani, ale wybacz mi czy filmy Jarmuscha albo Greenawaya sa tak promowane jak Lyncha, na pewno nie wiec odpowiedz jest chyba oczywista, poza tym ja osobiscie zawsze wole obejrzec film jakis czas po premierze, by nie byc przytloczonym cala ta mieszanka marketingowa, tak bylo w przypadku Prostej Historii Lyncha i film ten tak jak pisalem wczesniej nie spodobal mi sie, chociaz zaraz po premierze wzbudzal ogromne zachwyty,

dolegapit

Sam stosujesz uproszczenia, które mi się nie podobają. Uważasz - popraw mnie jeśli się mylę - , że uwielbienia dla Lyncha jest oznaka 'poczatków' 'niewyrobienia' widza. Ty - jako już ten wytrwany wysmakowany w swoim subtelnym guście człowiek wiesz co najlepsze. Potrafisz właściwie i sprawiedliwie ocenić jego filmy. Nie popadasz w skrajnośc, podczas gdy ja po prostu jeszcze mało filmów w życiu widziałem, mało książek przeczytałem i to, że cenię tego rezysera oznacza, że jeszcze nie dorosłem, aby stwierdzić, że to krętacz, że tworzy puste filmy.

Dyskutujemy o Lynchu, ale nie mozna dyskutować o jabłko w oderwaniu od drzewa. Nie można mówić o konretnym artyście bez pryzmatu całego dorobku. Nie wiem... Tez posłużę się uproszczeniem. Ktoś kto lubi glubie głupie komedie oraz filmy akcji nie znajdzie - z reguły - nic w filmach Lyncha. Uzna ja za 120 minut nudy. Ty zaś prędzej mu przyznasz rację, niż komuś kto ceni Bergmana czy Tarkovskyego,a ma to nieszczęście nie dostrzegać tego co Ty w filmografii Lyncha.

Lynch nie musi być rzeczywisty. Nakręcił 'Człowieka słonia' - jego moim zdaniem najbardziej realny w historii film, ale on jednak wybrał konkretną drogę oraz taką, nie inną stylistyke. Nie musi Ci się ona podobać, ale nie musisz też tego wypominać. Odwołania do 'Jackass' czy 'Linkin Park' są rażące, bo oni jednak są wynikiem pewnej fali, mody. Lynch jest, był na przekór modzie i zyskał swoich odbiorców. Nie neguje też twóców, którzy wpisani w pewien nurt tworzą dobrą sztukę, ale Lynch sam stał się wyznacznikiem pewnego stylu. Podaj choć jednego rezysera, który kręci w podobnej stylisty, klimacie, podejmuje podobne klimaty. Zupełnie analogicznie jest z Tarantino, choć to iny biegun filmu. On też wyznczył pewien nurt w kinie. Może widziałeś filmy Ritchiego, czy 'Święci z Bostonu'. To są naśladowcy, ale potrafia także pokazac coś ciekawego. Lynch wielu godnych nasladowców nie ma. To dodatkowo podkreśla jego unikalność.

Wiesz, dla jednych 'Pulp fiction' to kanon, klasyka, kult, dla innych' Twin peaks', czy 'Zagubiona autostrada'. To ludzie o tym decyduja. Doceń to, że choc od premiery upłynął kawałek czasu, nadal o filmach się mówi, nadal wspomina. Zgadzam się, że Lynch jest sztuczny, ale dla mnie to nie jest minus. Zgadzasz się chyba i Ty ze stwierdzeniem, że jego filmy wywołują dyskusje;) Ja lubię awnagardę, a Lynch w pewnym sensie taki jest. Jest tym dal flmu, czym John Zorn dla jazzu (choć jazz jest zaszufladkowaniem tego znakomitego muzyka).

Patetyczność? Nie uważam, by u Lyncha była chocby odrobina tego. Jeśli rozumiem znaczenie tego słowa, które w moim odczuciu odnosi sie do filmów Spielberga chociażby.

Ubolewm nad tym, że nasze kino polskie wogle promuje tylko to, co w USA ma większą frekwncja. Brak u nas filmów Figgisa, Locha'a, Winterbottom. Nie wiedomo czy znakomite jak podejrzewam 'Exils' wejdzie do kin. Jest tego znacznie, znacznie więcej. Lynch ma jednak renomę, jest pewniakiem (fanów wciąż dużo). Godarda możesz pościagać z netu. Niestety to chyba jedyna możliwość. Jego 10 minutowy filmik był w 'składankowym' '10 minutes older" Cello'. Świetnie wypadł tam Schlondorf. Po zupełnie miałkim 'Palmetto' przywrócił mi w siebie wiarę. Pozatym zaskakujący Figgis. Całość nieco spójniejsza niż '10 minutes older Trumpet'. Podusmowując Lynch ma więcej fanów, gwarantuje większą frekwencję. Stąd jest mniej promowony Jarmush czy Greenaway. Aczkolwiek nowe dwa filmy tego ostatniego pokazywane były na Nowych Horyzontach.

'Prosta historia' zaskakiwała przed ogladaniem;) Też obejrzałem ją po premierze, gdy wyszła na dvd. Nie mieszkałem wówczas w wielkiej metropolii, stąd nie mogłem jej obejrzeć w kinie;) Badzo ładnie sfotografowany film, dobrze zagrany. Często słucham z niego muzyki. Jasne, że to banał i to uproszczony w pewnych kwestiach. Ma jednak swój urok, ciepło. Jest oderwaniem (szczególnie dla Lyncha) od tego co robił wcześniej. Możliwe, że potrzeba mu było takiego filmu, a i widzowie chyba tak bardzo nie ucierpieli. O wiele dla mnie boleśniejszym faktem jest, iż De Niro dla 'relaksu' grywa ostatnio w komediach;))

Na koniec zadam prowkujące pytanie. Co sądzisz o obrazach Davida L.?;)

The_Perfect_Drug

posluchaj nie podobaja mi sie twoje ataki osobiste, powtorze wiec zbijaj argumenty, a jezeli odebrales moje opinie jako przemadrzanie sie to musze powiedziec, ze podobnie odbieram niektore opinie na tym forum dotyczace Lyncha, i chyba dlatego zabralem glos na tym forum, poza tym skad ty mozesz wiedziec komu przyznam racje? czy osobie lubiacej glupie komedie i filmy akcji czy lubiace tworczosc Bergmana lub Tarkovskiego? - ku twojej wiedzy obu Panow lubie i szanuje, uwielbiam tez "glupie" komedie Braci Marx, no i od czasu do czasu kino akcji - dla odprezenia
nie przecze ze Lynch nie wytworzyl swojej stylistyki, i podkresle jeszcze raz dla mnie brak w niej naturalnosci, dystansu, czy wrecz kpiny, chociaz troche tego jest w filmie Dzikosc Serca,
nie wiem czy jest sens dalej prowadzic ten dyskurs bo chyba krytyczne uwagi na temat Lyncha w jeszcze wiekszym stopniu utwierdzaja jego zwolennikow w przekonaniu ze Lynch to wielki rezyser, i na odwrot,
niewatpliwie Lynch to rezyser kontrowersyjny, i nikomu nie wymawiam, ze go lubi, ale ten zachwyt nad jego filmami czesto przeksztalca sie w jakis absurd i snobizm, czego przykladem sa niektore wypowiedzi na tym forum - przytoczylem gdzies je w wczesniej, wiec nie bede sie powtarzal
tak dlugo jak ktos akceptuje fakt, iz komus nie odpowiada stylistyka filmow Lyncha, bez odwolywania sie do terminow "elitarnosc", "kult" etc, jestem w stanie zaakceptowac fakt, iz komus podoba sie tworczosc Lyncha, ktos gdzies na tym forum oburzyl sie ze ludzie pisza tutaj negatywne opinie o tworczosci Lyncha, ze po obejrzeniu filmu czuja sie oszukani, powiedzialbym - na swoim przykladzie - ze nie oszukani, ale poddani manipulacji i tej plynacej z ekranu, i tej z calej otoczki marketingowo-kultowej jego filmow, dla mnie to brak dystansu i jakiejs naturalnosci, Lynch w moim odczuciu nie potrafi wzbudzic w widzu jakiejs refleksji, a raczej "zmusza" widza do zaakceptowania go jako wielkiego rezysera lub calkowitego odrzucenia, a nawet patrzac z marketingowego punktu widzenia nic tak nie napedza sprzedazy czy zainteresowania jak kontrowersja czy jaskrawa sprzecznosc, ludzie okupuja sie na swoich pozycjach i gotowi sa ich bronic za wszelka cene, z drugiej strony staja sie bardzo lojalni stronie ktorej sluza, dlatego uwazam ze chyba lepiej skonczyc ten dyskurs zanim na dobrze okopiemy sie na swoich pozycjach
mam jeszcze jedna uwage odnosnie ostatniego filmu Lyncha tj. Prostej Historii, w ktorej moim zdaniem Lynch po raz kolejny dokonal "manipulacji" odczuciami odbiorcow, stylistycznie nakrecil zupelnie inny film, ale bynajmiej we mnie nie wzudzil zadnej refleksji, moim zdaniem film bylby duzo lepszy, gdyby nie zakonczyl sie happy endem tzn. gdyby okazalo sie ze staruszek po dlugiej i wyczerpujacej podrozy przybyl zbyt pozno do swojego brata, gdyby okazalo sie ze jego brat kika dni wczesniej umarl, wiec nie udaloby sie im pogodzic i wspolnie usiasc na werandzie, takie zakonczenie moim zdaniem byloby duzo lepsze, a jestem przekonany ze pobudziloby tez widzow do wiekszej i jakiejs glebszej refleksji - czy potrzebna byla staruszkowi ta wyprawa ktorej prawdziwego celu nie udalo mu sie osiagnac, Lynch zastosowal inna koncepcje zakonczenia i oczywiscie ta decyzja nalezala tylko do niego jako tworcy filmu, wydaje mi sie ze w przypadku zakonczenia ktore nie mialo by happy endu, wiecej mowiloby czy dyskutowalo o samej tresci ktora przekazal rezyser a nie o jego osobie, i tak do konca nie jestem przekonany co tak na prawde promuje Lynch swoimi filmami - czy swoja aczkolwiek oryginalna stylistyke, jakies nowe spojrzenie czy tez i przede wszystkim wlasna osobe, bo w tej calej dyskusji o jego tworczosci tresc czy przekaz jego filmow nie odgrywa wiekszej roli
obrazow Lyncha nie widzialem, ale mam nadzieje ze wiecej w nich tresci i przekazu niz samego artysty

dolegapit

Widać nikt nie chce podnieść 'rękowicy', którą 'rzuciłeś' oprócz mnie;) Też nad tym ubolewam, bo zawsze byłoby nowe spojrzenie. O ile wypowiedzi byłby inteligentne, albo chociaż rozsądne (jesli te dwa wyrazy nie chodzą zazwyczaj w parze;). No coż. Jestem trudnym rozmówcą, bo UWIELBIAM jego film. Tak jak już kiedyś wspominałem 'Diuna' jest kiepska oraz 'Dumbland'. Jeślibyś powiedział, że 'Dumbland' jest głupie i puste zgodziłbym się. To taka animacja zrobiona jakby w... paint'cie. Jest w tym troche ironii, ale generalnie nie am czym się zachwycać. Jeśli kolejny film Lyncha będzie słąby, to wierz mi... Wyrażę taką opinię, przy okazji wspominając jakie to świetne rzeczy kręcił wcześniej;)

Też mi się nie podoba szereg opinii, które mam okazję czytać. Nie tylko te negatywne oczywiście, ale i poztywne, a w kretyńskim tonie. Za wysyłanie tych co powiedzą złe słowo na Lyncha do oglądania 'Ali g' czy czegoś w tym guście się.... wstydzę;)

Po 'Prostej historii' sam nie wiem czego się spodziewałem. Pierwsza moją myślą była właśnie bezsensownośc tej podróży. Przecież brat właśnie mógł umrzec, mógł nie owtorzyć mu drzwi... Z drugiej strony sam pomysł podróży na kosiarce był czymś irracjonalnym. starusznek może i był naiwny, ale on tak zył. Tak traktował ludzi, których spotykał. Może to było ckliwe i banalne, ale moim zdaniem prawdziwe. Nie zmienia to faktu, że najbardziej doceniam w tym filmie sferę audiowizualną, a nad fabułą się nie rozpływam w zachwycie;). Zdecydowanie wolę mroczniejsze oblicze...

Myślę, że jest w nim coś z Duchampa. Bardziej to widzę w stylistyce jego wczesnych krótkometrażówek. W pierwszej oczywiście nie ma treści, ejst tylko forma... i o niej piszę. Widać to też w podejściu do malowania. Malowania, a właściwie 'tworzenia' obrazów ze smoły, mięsa, miodu, czy też martwych myszy;) Jest taki dokument o nim 'Pretty as a picture' pochodzacy z czasów 'Los highway', gdzie oprócz pokazywania spraw związanych z filmem poświęcono sporo miejsca temu 'hobby'.

Takteż nie atakuję Ciebie i staram się kontrargumentować Twoje wypowiedzi. Jakbym nie miał Ciebie w poważaniu o wiele wcześniej darowałbym sobie dysputę. Mam nadzieję, że odezwiesz się w jakimś temacie jeszcze. Jak na razie opanowałeś to forum:)

użytkownik usunięty
Pan_Li

Czesc
Ostatnio próbowałem logicznie wszystko to co widziałem jakoś poukładać. Na początek z tej 'logiki' wynikło mi coś na wzór !uwaga! 'podwójnego życia weroniki'. Tu i tu mamy dwie nieznające się osoby, które intuicyjnie odczuwają zależności między sobą. Jednak jak wszyscy pamietają Weroniki były podobne jak dwie krople wody, a u Lynch'a jest wręcz odwrotnie - dwaj główni bohaterowie do przeciwieństwa, z których różnica wieku jest najbardziej widoczna (reszte trzeba sobie wyłapać). Biorąc to pod uwagę doszedłem do wniosku, że jest to film o świecie w jakim żyje schizofrenik (arrakin popadla ostatnio w zachwyt nad innym filmem poruszajacym ten problem ;) Dlatego wszystko co się znajduje w ich otoczeniu musi miec znaczenie symboliczne, bo świadczy chociazby o przenikaniu sie tych dwu swiatow. I stąd forma u Lyncha pelni tak wazną rolę. Niezwykłą formą charakteryzowalo sie w swoim czasie niemieckie kino ekspresjonistyczne, z którego wiele wyniosl chociazby Tim Burton. A czy Lynch nie może? Czy można stawiać "Zagubioną autostradę" obok "Gabinetu doktora Calighari"?

użytkownik usunięty
Aune

aune!
Jednak potrzeba inteligencji, aby szukać drugiego dna dzieł. Smutne jest to, że trzeba jeszcze o takich aksjomatach napominać.

użytkownik usunięty
Aune

Heh, wiecie, Mulholland Drive jest calkiem proste do rozgryzienia. Zagubiona autostrada wlasciwie tez, tylko nie mozna bac sie odkryc sensu fabuly :o) Lynch wcale nie jest dla przeintelektualizowanych. To tak samo, jakbyscie probowali rozgryzc sny innych ;)

Aune

Nie wiem. Chyba niektórzy ludzie mają jakąś misję szerzenie, czy też uświadomienia innych jaki z tego Pana 'oszukaniec', jakie jego kino tandetne i na siłę zakręcone.... Co jakiś czas się pojawia post tego typu... Kto lubi Lyncha, z niecierpliwościa czeka na jego filmy, kto nie wogle go nie ogląda... Oglądanie go i potem psioczenie to zakrawa na masochizm...

Pierwsze filmy Lyncha? Mim zdaniem 'Blu velvet' bliżej poczatku jest, niż schyłku... Do tego to całkiem klarowna intryga i nie wiem gdzie tu trzeba doszukiwac się tajemnic... No właśnie nie TRZEBA, ale MOŻNA. Wystarczy, że ktoś się uprze. Polecam obejrzeć 'Rabbits'. Jestem pewien, że dostarczy wielu wrażeń i motywacji do działania w sprawie uświadamiania innych...

The_Perfect_Drug

moja misja jest walka ze snobizmem, poza tym niektore uwagi dotyczace rzekomej wielkosci Lyncha, ktore sie pojawiaja na forum zakrawaja o smiech np. "to wielki rezyser, mistrz wsrod rezyserow", bo "jego filmy sa albo strasznie zakrecone albo takie proste jak w Prostej Historii", lub "przecietny widz nie rozumie filmow Lyncha bo to (kino elitarne)", krytyczne uwagi na temat tworczosci Lyncha maja zmusic grono jego zwolennikow do myslenia, bo w moim odczuciu odbieraja oni jego filmy bezkrytycznie, ostanio gdzies do jakiejs gazety dodano film Lyncha "Diuna" - napis na okladce brzmial "Dzieło kultowego rezysera", to chyba powiedzial kiedys Kolakowski - jak krzykna demokracja, zapytajcie na czym ona ma polegac, pytam wiec na czym polega kultowosc Lyncha???

dolegapit

Masz rację odnośnie pierwszej uwagi. Ja nie lubię skrajnych opinii, przeginania zachwytu i nienawiści za bardzo w jedną, bąź drugą stronę. Mam nadzieję, że rozumiesz co piszę. Jakby ktoś Lyncha wychwalał pod niebiosa, nie dając rozsądnych argumentów tez bym się czepiał...

Zdanie, że 'nie rozumiesz = jestes głupi, oglądaj american pie' są zdecydowanie nie na miejscu. Stąd pewnie powoływanie się na Bunuela i Gombrowicza... Tutaj zaimprowizuję zdanie 'Znam tych dwóch wielkich i uznanych twórców, więc nie odsyłajcie mnie do durnych komedii... zatolerujcie, że nie lubię Lyncha'. Tyle, że ja to toleruję i rozumiem. Lynch - przynzaj - nie jest dla wszystkich. Nie tylko, ze względu na historie, ale i sposób kadrowania, stylistykę... Jego filmy są specyficzne, nie są masowe. jestem tego pewien i tego moge bronić.

Zauważ, ze fani każdej postaci odbierają dzieła swych 'pupilków' bezkrytycznie. Wejdź na bloga o Angelinie Jolie np. Aktorka popełnia ostatnio gniot za gniotem, a niektórzy uważają, że jest boska... Ano jest, ale zagrała kiepskie role w słabych filmach. Ja podchodzę krytycznie do Lyncha. Jego 'Dumbland' uważam za miernotę, a 'Rabbits'y' za żart. Nie podoba mi się 'Diuna'. Myślę, że nie sprostał on książce herberta. Duży wpływ na kształt filmu miały tez kontrowersje na linii reżyser-producent.

Kultowość jest dziwnym sformułowaniem. odsyłam na blog lil_bo, który poddał temat o tym zjawisku. Możesz go znależź wchodzac np. an mój blog i odnajdując w temacie 'bez tematu'.

Ja np. nie lubie 'Rejsu', ale nie ujmuje to jego kultowości. Poniekąd wiąże sie ona z bezkrytycznością pewnych ludzi na dany produkt/postać.






Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones