Zawsze lubiłem Dylana. Bardzo dobrze poradził sobie w "Gęsiej skórce", a nawet zapadł mi w pamięci z serialu "LOST". Nawet w tych mniejszych rólkach, jak w "Labiryncie" pokazał się z niezłej strony, jednak to co pokazał w "13 powodach" po prostu mnie zachwyciło. Jako fan książki miałem dosyć sporę wymagania co do obsady i Minnette (w Polsce jego nazwisko brzmi nieco zabawni :P) im sprostał. Postać Claya z pozoru może niezbyt wymagająca, ot taki zwykły nastolatek, lecz aktor spisał się genialnie. Nawet na chwilę nie zniża poprzeczki swojego aktorstwa, naturalnie modulując głosem oraz bogatą mimiką. Udowodnił, że nie jest tylko dobrym aktorem, ale zaprezentował zgrany duet z Langford, obdarzony naturalną chemią. Po tym występnie zamierzam śledzić kolejne filmy z jego udziałem :)