Parę minut temu w TVP Kultura skończyłem oglądać film "Strzeżcie się Bakera!" (nie wiem, czy to nie jest ten sam film, który w IMDb występuje pod tytułem "Uwaga! Mr. Baker" - rok się przynajmniej zgadza). Co do wartości merytorycznej i czy warto było ów film obejrzeć pozwolę sobie się nie wypowiedzieć, by nikogo nie obrazić z tych, którym ten film się podobał (generalnie uważam, że film o jednym człowieku z całego bandu, choćby był nie wiem, jak genialny jest nieporozumieniem, ale to tylko moja subiektywna opinia). To, co mnie uderzyło po obejrzeniu tego filmu to wrażenie, że facet jest wyjątkowym burakiem i chamem - tak się przynajmniej niejednokrotnie zachował w trakcie tego filmu w stosunku do dziennikarza (albo jak go zwać - tego, który prowadził z nim rozmowę). Może jestem naiwny, może to wszystko było wyreżyserowane, wkalkulowane w powstanie tego filmu nie mniej po tym filmie kilkakrotnie miałem ochotę splunąć gościowi w twarz i nawet to, że był bębniarzem bandu, który z pewnością ma jakieś miejsce w historii muzyki nie usprawiedliwia bycia przez niego burakiem - przynajmniej dla mnie.

Ogólnie, jakkolwiek lubię wszelkiego rodzaju dokumenty o muzyce to dla mnie ten film był stratą czasu. No, ale to wyłącznie moja subiektywna opinia....