- może sprawiał to ten błysk w oku, ten jakby zarys cudzysłowu w jego grze...? Znacznie więcej działo się tego co było "zorrowe" w budowanej przezeń na ekranie postaci na jego...twarzy, w spojrzeniu, geście, niż w najbardziej dynamicznych walkach czy skokach z dachu na dach.
no... to prawda... chociaż paradoksalnie wtedy, kiedy widać jego twarz, to on nie jest Zorro, ale Diego ;).
O co Ci chodzi z "zarysem cudzysłowu"? :P
Tzn. ja się domyślam tylko. Po prostu to widać, że Guyowi się dobrze tę rolę gra, że podchodzi do niej na luzie i ma z niej ogromną radochę. Zresztą, szczególnie w tych pierwszych odcinkach (tych z Monastario), tę podskórną radość można zauważyć u wszystkich.
Oni po prostu się cholernie dobrze bawili, kręcąc ten serial.
PS: Nie chcę się czepiać szczegółów, ale warto chyba zauważyć, że pojedynki rzeczywiście były dziełem (dziełem, bo to był majstersztyk) Guya Williamsa, ale, wg mojej wiedzy, po dachach skakał głównie dubler-kaskader.