W Tristanie i Izoldzie starałam sie znaleźć sceny, w których nie płacze, ale to było naprawdę trudne. Dzisiaj włączam telewizję i oglądam kawałek Spider-Mana 2. Widzę jakiegoś zapłakanego aktora. Sprawdziłam i okazało się oczywiście, że to on:/
O Matko, dokładnie! Najpierw widziałam "Spidermana" i już po nim miałam wrażenie, że coś - jakoś wyjątkowo zapłakany. Ale wczoraj po obejrzeniu "Tristana i Izoldy" no to już przesada.
Identyczna gra co w "Spidermenie"- mogliby go właściwie komputerowo przekleić z jednego filmu do drugiego - teraz ta technika tak poszła do przodu, a efekt byłby ten sam. Wachlarz emocji u tego aktora to jak 2+2 -możemy być pewni, że w "poruszającej scenie" zobaczymy kamienny wyraz twarzy i szklane, mokre oczy.
Bardzo miły chłopak tak właściwie, ale aktor z niego jak z polskiej telenoweli ;>
W Tristanie i Izoldzie miał taką rolę . Wiecznie zapłakany rycerzyk , nieszczęśliwie zakochany w żonie swojego przyjaciela . Więc tutaj jeszcze ujdzie .
Przechodząc do Spidermana. Tam to się zbytnio nie popisał .
Chłopak ma potencjał , ale chyba nie wie jak go wykorzystać. Talent też ma . A do aktorów typu Mroczek go nie porównujmy. Nie zniżajmy go aż do takiego poziomu .