Jean-Paul Belmondo

8,1
3 117 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Jean-Paul Belmondo

Dzisiejszemu młodszemu pokoleniu polskich kinomanów być może to nazwisko niewiele już mówi. Lecz jeszcze trzydzieści kilka – czterdzieści lat temu niemal każdy w Polsce jakoś go kojarzył, na ogół bardzo sympatycznie. Zresztą, popularność filmów francuskich wśród widzów polskich niewiele wtedy ustępowała popularności filmów amerykańskich.

Belmondo zadebiutował jeszcze w latach 50. Stosunkowo wcześnie pojawił się w kilku głośnych, artystycznych, awangardowych filmach francuskiej Nowej Fali, na przykład w przełomowym "Do utraty tchu" ("À bout de souffle" Godarda, 1960) oraz w mniej przełomowym "Szalonym Piotrusiu" ("Pierre le fou" tegoż samego reżysera, 1965).

Nie miał oporów przed tym, by odejść od produkcji artystycznych na rzecz popularnych, vide "Cartouche-zbójca" ("Cartouche"), 1962.

Dość wcześnie objawiło się u niego szczere poczucie humoru i zmysł autoironii: vide szampańskie komedie w reżyserii Philippe’a de Broca: "Człowiek z Rio" ("L’homme de Rio", 1964) i "Człowiek z Hongkongu" ("Les tribulations d’un chinois en Chine", 1965).
Albo brawurowa komedia kostiumowa z epoki Rewolucji Francuskiej "Małżonkowie roku drugiego" ("Les mariés de l'an II", 1971). Bywał to też humor przewrotny, pełen gryzącej satyry obyczajowej, np. w filmie "Doktor Popaul" ("Docteur Popaul", 1972).

Znakiem rozpoznawczym niezwykle sprawnego fizycznie aktora stało się to, iż w wielu scenach niebezpiecznych obywał się bez kaskadera. W filmie "Dubler" ("L’animal", 1977) nie miał wahań przed ironizowaniem na ten właśnie temat.

Bardzo lubił grać gangsterów lub mafiosów oraz drobnych złodziejaszków w tonacji niepoważnej i poważnej: "Człowiek w pięknym krawacie" ("Ho!", 1968), "Borsalino" (1970), "Mózg" ("Le cerveau", 1968), "Ceny łup" ("La casse", 1971), "Stavisky" (1974).
Niekiedy zaś, dla odmiany, grywał postaci z drugiej strony barykady, czyli arcysprawnych i nieprzekupnych policjantów. Szczerze mówiąc, zdarzało mu się wtedy przeszarżowywać. Taki na przykład "Strach nad miastem" ("Peur sur la ville", 1975) był kryminałem raczej słabym i kaskaderskie popisy tego nie rekompensowały. To samo "Glina czy łajdak" ("Flic ou voyou", 1979).

Ciekawostka: mało kto pamięta, iż zdarzało się mu przemawiać z ekranu po polsku. Po prostu filmy "Życie złodzieja" i "Małżonkowie roku II" szły w polskich kinach zdubbingowane. Naprawdę - wtedy dubbingowano znacznie więcej niż współcześnie.

W zasadzie od lat Belmondo nic już nie zagrał. I już nie zagra. Szkoda. Zamknął się ważny rozdział francuskiego kina.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones