...wszystkich filmów Johnnego nie oglądałem ale np te (Halloween,The Fog, The Thing, Prince of Darkness, Christine, In The Mouth of Madness) Johnny zawsze kończy je tak że można robić kontynuacje.
jakby nie patrzec 90 % horrorow konczy sie tak ze mozna zrobic kontynuacje :) Najbradziej do refleksji zmusza jednak koncowka The Thing - kazdy moze zinterpretowac na swoj sposob .
No ale wiesz o co mi chodzi...Johnny pod koniec swoich filmów zostawia pewien znak zapytania i zawsze się ciekawie kończą ;)
Wiem wiem :)
Dobrze ze ma taki styl w ktorym nie ma durnych happy endow
Mam nadzieje , ze kiedys jeszcze powroci do dawnej formy ( chodzi mi o krecienie horrorow )
3MAM kciuki za Johna !
Mam propozycję: obejrzyj jeszcze raz "Mgłę" i "Christine" uważnie, a przekonasz się, że zakończenia były zamknięte.
Na końcu "Mgły" wracają duchy a na końcu "Christine" "ożywa" samochód. Więc jest tak jak w innych przypadkach ;) Samemu sobie można dopowiedzieć co było dalej.
Mylisz się. W "Mgle" w ostatnim ujęciu Blake dopełnił aktu zemsty i (poza filmem) duchy odeszły, a w "Christine" facet niósł radio z muzyczką rock'n rolową. Ponadto nie można uznać za otwarte zakończenia "Gwiezdnego przybysza" (kosmita odlatuje), Wioski przeklętych" (David rozwinął w sobie człowieczeństwo) czy "Łówców wampirów" (Crowe i ksiądz nie mieli już nic do roboty).
SPOILERY;)
Co do Christine to, że każdy może zinterpretować końcówke na swój sposób - no bo przecież pokazali że Christine ożyła mimo że ją zmażdzyli, i mogla równiedobrze "Naprawić się" i zemścić się na tym chłopaku i tej babce...
Spoilerów ciąg dalszy...
Ech, Christine jest na podstawie książki, tam nie było takiego końca jak w filmie. Po prostu nie było happy endu (mimo że Christine została doszczętnie zmiażdżona), bo Dennis Guilder nie był ostatecznie z Leigh Cabot. A zresztą zmiany w filmie to jednak dobry pomysł, np. natychmiastowa regeneracja auta (co w książce było stopniowe i w czasie, kiedy Arnie ją prowadzi) i pokazanie Arniego jak trupa w finale.
Zaś z ciągiem dalszym Christine... hmm, to ciekawy pomysł. Ja ten samochód interpretuje jako przekleństwo, mimo że jego kierowca(ów) zginął(ęło).
Ale oczywiście nie pokazano by tych samych aktorów... Kto wie, może dzieci ich rodzin? :D
A ta muzyka z radyjka to tylko smaczek, który dodał na koniec trochę emocji... Ale rura która sama się prostuje? Ojj zajęłoby to jej parę lat... Gdyby oczywiście jej części nie zakopali głęboko na wysypisku (bo ja bym tak zrobił).
Wysypisko zjazd kamery ku ziemi, cichy warkot ziarenka piasku podskakują, warkot coraz głośniejszy słychać demmoniczne V8 ziemia zaczyna sie lekko podnosić jak kret który ma zaraz wyjść z pod ziemi, jest coraz głośniej słychać rock & roll dokładnie "bad too the bone" wyjeżdza christine w idealnym stanie i na pełnej pizdzie długa z wysypiska poszukując zemsty... Christine resurection ;)
w sumie czemu nie :D