Starszy brat Martina McDonagha, również scenarzysty i reżysera, choć w pierwszej kolejności - uznanego irlandzkiego dramaturga (zyskał rozgłos już w wieku 25 lat). Obaj w młodości byli ministrantami (11-letni John nosił krzyże, dzwonki i co tam jeszcze mają; Martin śpiewał w chórze). Namiętnie oglądali filmy i czytali książki. Rzucili szkołę na etapie liceum. Parali się różnymi zawodami, nim zostali pisarzami na zasiłku dla bezrobotnych.

Obaj posiadają charakterystyczne poczucie humoru, bezpośrednie, bezczelne, zgryźliwe, zgorzkniałe, czasem wulgarne, ostre i celne w komentowaniu ludzkich przywar - zwłaszcza, jeśli mówią o sobie nawzajem. Ot, odchowani Irlandczycy, cheeky buggers.

Nie mają celebryckich ciągot i są jeszcze u progu kinowej kariery, więc informacji jest niewiele. Ale jak już się znajdzie... W młodości John trafił do zakładu dla młodocianych przestępców za zabicie łabędzia. Nie było mu tam źle, gdyż szybko zaprowadził własne rządy twardą ręką. Po opuszczeniu jego murów pracował w cukierni, gdzie nie żałował sobie ciasta i szybko roztył się do znacznych rozmiarów.

Te ciekawostki można było znaleźć wśród materiałów prasowych przy okazji promocji nowego filmu Johna, "Calvary". Ciekawe czego dowiemy się przy następnych.