wole Charlize Theron w Monsterze, niż Julie w roli prostytutki w Pretty Woman
Monster i Pretty Woman to dwa calkowicie inne filmy. Monster to dolujacy dramat, po ktorym czlowiek jest na swoj sposob zmeczony seansem, a Pretty... to lekka komedyjka na rozluznienie pod koniec tygodnia :) wiec dla mnie jest to troche kiepskie zestawienie.
A widziałaś "Sierpień w hrabstwie Osage"? To co wyprawia tam Julia to istny majstersztyk. Razem ze Streep stworzyła jeden z najlepszych duetów jaki kiedykolwiek widziałem w filmie. Po prostu pojedynek dwóch gigantów idących łeb w łeb. Kiedy Meryl zrobiła coś świetnego, to zaraz prześcignęła ją Julia. Kiedy jednak Roberts pokazała co potrafi, to Streep wlazła z buciorami i pozamiata scenę. I tak przez cały seans filmu. Jedna przez drugą. Istne cudo. Uważam, Julię za świetną aktorkę ale w życiu nie podejrzewałem jej o tak miażdżące popisy. Jeżeli już mamy porównywać ją do Charlize to tylko w oparciu o rolę Barbary.
Dokładnie! Roberts to nie tylko Pretty Woman. W Odruchu Serca też jest świetna, ale to co pokazała w "Sierpniu..." - zaskoczyła mnie totalnie, nie podejrzewałam jej o taki talent.
Julia zawsze była aktorką plastyczną. Co do tego nie ma wątpliwości. Niemniej role które do tej pory wybierała były raczej zachowawcze. Oczywiście nie widziałem wszystkich jej filmów, ale w tych które udało mi się dorwać Roberts zawsze była wyważona, odrobinę stonowana, utrzymana w pewnych granicach aby nie wyolbrzymić. W "Sierpniu" całkowicie zerwała tą etykietę pokazując że nawet nad hiperbolizacją i nadmierną ekspresją jest w stanie w pełni zapanować. Zastanawia mnie tylko, czy jest to jednorazowy przebłysk w jej karierze, czy może zacznie częściej wybierać tak wymagające role.
Też tak kiedyś myślałam, nie rozumiałam dlaczego była jedną z tych aktorek która kasowała rekordowe honoraria. Zmieniłam zdanie po "Sierpniu...." bo nie sądziłam że ktoś może wygrać pojedynek aktorski z Meryl Streep.
Przecież nie kasowała rekordowych honorariów za to, że uwielbiali ją krytycy, lecz za to, że kochała ją publiczność i tłumnie waliła do kin na jej filmy. Między 1997 a 2001 zagrała w 9 filmach i każdy z nich był kasowym przebojem. A to, że potrafi być wybitna pokazała dużo wcześniej, ilekroć w tv puszczają Erin, nie mogę oderwać się od telewizora, a przed Pretty Woman, było też przecież wejście smoka do pierwszej ligi w Stalowych magnoliach.
Niektórzy po prostu mylą pojęcia, i jak piszą nie podoba mi się ta aktorka (no dobra, każdy ma prawo do opinii), to równa to od razu z tym, że dana aktorka jest beznadziejna. No cóż...
Powaznie? Jak dla mnie Charlize gra nie powala, poza filmem Monster nie zagrala tez potem w czyms godnym obejrzenia (film Prometeusz to troche inna bajka) a Julia ma wiecej interesujacych filmow na koncie u jest po prostu przekonujaca - a Charlize nadrabia piekna buzia i nagimi scenami.
Wiec kto jest lepszy? :)
To kwestia osobistych preferencji. Dla mnie Mieczysława Ćwiklińska jest od nich dużo lepsza, a na świecie oprócz Polaków pewnie mało kto o niej słyszał. Ale z tej dwójki wolę Charlize, bo dla mnie właśnie Julia jest zawsze taka sama, a Charlize gra w dużo bardziej różnorodnych filmach, ale jak ktoś woli Julię, to już jego sprawa