Yup.Ale wcześniej m.in. zdążył nagrać płytę (tytuł?a nieważne...),która po wszech czasy jest i budzie uznawana za jedną z najważniejszych w historii rocka.

Może i jedną z najważniejszych ale nie jestem pewien czy najlepszą w dorobku zespołu...moim zdaniem znacznie fajniejsza była "In utero"

I sam doskonale wiesz,że dyskusja o wyższości "Nevermind" nad "In Utero"(i odwrotnie) trwała,trwa i trwać budzie (nawet wtedy gdy odejdziemy już z Łez Padołu).
P.s.I nawet nie śmiem wspominać,że są i tacy którzy najbardziej cenią debiutanckie "Bleach"...

Masz absolutną rację...ja jedynie wyraziłem swoją opinię.

A co do "Bleach" to płyta była robiona pod presją, większość tekstów została napisana w jedną noc...sam Cobain stwierdził że do większości z nich po prostu się nie przyznaje.
Nie wiem czy zauważyłeś ale na koncertach bardzo rzadko grali kawałki z tej płyty...niektórych nawet nigdy nie dane nam było usłyszeć w wersji live.

Ale wiesz co-jeśli chodzi o "Bleach"-podkreślają jej zwolennicy?Że pomimo iż słychać tu zespół,który dopiero się uczy,że jeszcze pasja bierzę górę nad talentem,ale że już czuć iż Cobain i spółka mają w sobie tą muzyczną iskrę bożą.
Co do koncertów racja,choć jest pewno ale...ja jestem w temacie nagrań live dosyć specyficznym przypadkiem,bo materiałem który znam najlepiej jest bootleg z Amsterdamu z 1989 roku (do dzisiaj mam go na kasecie!),gdzie-sam się domyślasz-co było grane...

A najlepsze z tego towarzystwa i tak jest MTV Unplugged.

No cóż,jak mawia łacińskie przysłowie:Quot capita, tot sensus.

Sam jesteś oszołomem kretynie -,-

W dzisiejszych czasach słowo 'oszołom' określa ludzi wielce utalentowanych i legendarnych?
Co do płyt, zwolenników zarówno "Nevermind" jak i "In Untero" jest od groma, a ja preferuję i tę i tę płytę.

ten sam.

"reszta bydła to kaleki kochające dyskoteki
jest ich cały rój kładę na nich h*j"

Jak nie umiesz pisać przekleństw to ich nie pisz.

chyba nie zrozumiałeś mojego postu ;)

To mnie oświeć.

Po pierwsze zobacz na moja listę najwyżej ocenianych filmów. Po drugie: Cobain był jednym z największych artystów XX wieku a ja aby posłużyć się sarkazmem wobec kretynów zacytowałem " scyzoryk" równie tandetnego Liroya.

No i co to ma do rzeczy? No chyba, że byka ortograficznego też wstawiłeś, żeby Cię owy kretyn lepiej zrozumiał - ale nadal nie widzę sensu ;_;

hmm... spróbuj zapalić lampkę zwaną myśleniem to może sens kiedyś odnajdziesz? ;) Może właśnie w tekstach polskiego hip hopu, lub w błogich dźwiękach dyskoteki? Bo Nirvane niestety mędrcze raczej Ci odradzam ;)

No to chyba odwrotnie. Grzecznie pytam o co chodzi, a Ty już wyjeżdżasz z pojazdami personalnymi, może trochę kultury, bo w chlewie nie jesteś. Jak nie umiesz odpowiedzieć na proste pytanie to po prostu powiedz.

Odpowiedziałem kulturalnie, czyli ironicznie ;) Szanuje że nie rozumiesz mojego punktu widzenia i żegnam symbolem pokoju ;)

Szczyt taktu i empatii. W takich chwilach aż się prosi, żeby życzyć Ci, abyś Ty lub ktoś z Twoich bliskich miał podobne problemy, może to nauczyłoby Cię choć odrobiny szacunku.

O jakich problemach mówisz ? Masz na myśli depresję?

On nie strzelił sobie w łeb. Was porąbało do reszty? Przecież on łapał kulę zębami a to zasadnicza różnica jest..

Wcale nie jest pewne czy on popełnił samobójstwo... Najpierw troszke sobie poczytaj o jego śmierci a później się wypowiadaj.
Bo na ten czas to ty jesteś dla mnie "OSZOŁOMEM" a nie Kurt.

Moim zdaniem się zabiłem , ponieważ poczytałem parę książek i wierzę w to że się zabił . Ale teorię że się nie zabił zawsze będą bo po prostu ludzie nie chcą w to uwierzyć kto zabił . Pewnie przeczytałeś ,,Kto zabił Kurta Cobaina" i teraz wierzysz że ktoś go zabił ale każdy muzyk który się zabił lub przedawkował podobno ani nie przedawkował ani się nie zabił ale to moja osobista dygresja.

tak

A STRZELIŁ CI KTOŚ KIEDYŚ W ŁEB?!

Ból dupy.

sss niestety..