Laurence FoxI

Laurence Paul Fox

7,1
779 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Laurence Fox

i zastanawiałam się gdzie ja tego kolesia już widziałam? hm? Oglądałam go w "Bunkrze" i dopiero po wejściu na stronkę o nim zrozumiałam, że to ten sam aktor. Wydoroślał, uważam, że gra coraz lepiej.

użytkownik usunięty
gabi_2

A tak w ogóle co sądzisz o jego roli w "Becoming Jane"? Ja uważam, że zagrał świetnie i przez cały czas dziwiłam się, czemu Jane nie widzi, jaki to inteligentny i wrażliwy człowiek. Zresztą w wielu zagranicznych recenzjach czytałam, że Wisley miał być typowym sztywniakiem, jedynie gra Foxa sprawiła, że niektórzy widzowie zaczynają się zastanawiać, czemu małżeństwo z nim miało być takie złe.
Fajny aktor, już nie mogę się doczekać nowej ekranizacji "Pokoju z widokiem", gdzie zagra Cecila :).

Uważam, że w "Becoming Jane" spisał się naprawdę dobrze. Przyznaje, że też się zaczęłam zastanawiać dlaczego Jane się na niego nie skusiła, był trochę sztywny, ale Laurence zagrał go w taki sposób, że mi się ta jego sztywna-niezdarność nawet podobała. No i na koniec okazało się, że można z nim porozmawiać:)

gabi_2

Ano właśnie. Spodziewałam się kogoś równie żałosnego jak pan Collins w "Dumie i uprzedzeniu" (przepraszam za porównanie tych 2 filmów, ale tak mi się nasunęło), tyle że milczącego. Tymczasem dzięki aktorowi Wisley dużo zyskał, a pod koniec miałam nadzieję, że po raz 3. ponowi swoją ofertę, a Jane ją przyjmie. Ech, szkoda, szkoda.

gabi_2

Ja Laurence'a widziałam tylko w "Becoming Jane", ale przyznam, że tchnął sporo życia w postać Wesley'a (jeśli można tak powiedzieć o postaci hmn... jakby to ładnie i delikatnej ująć? ;P cóż, wycofanej). Choć nie mam wątpliwości, że pełen pasji i szaleńczo zakochany Tom byłby najlepszym mężem dla Jane (gdyby tylko okoliczności na to pozwalały), to Foxowski Wesley nie jest taką znowu złą alternatywą. Wręcz przeciwnie, jestem niemal pewna, że gdyby tylko Jane chciała przeniknąć przez fasadę niezdarności i nieśmiałości, i dostrzec jego prawdziwy charakter, mogłaby się w nim zakochać równie łatwo, jak w Tomie. Wszak Toma na początku nie znosiła! Wesley jest tu trochę Darcymm (nie całkowicie, bo przecież to Tom ma być jednocześnie Darcym i Wickhamem), trochę Knightleyem z późniejszej "Emmy". Tylko Jane nie poznaje się na nim, ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu (co do filmu, to nie mogło być inaczej, aż tak daleko nie mógł odbiegać od biografii Austen)... Jak już wcześniej napisałyście, Wesley jest wrażliwy i inteligentny. On jednen rozumie Jane i szanuje jej pisarskie powołanie (o czym świadczy scena, gdy odwiedza ją ze swoją ciotką, a Jane nagle siada na ławce i zaczyna pisać... wszyscy są zdzwieni i zszokowani jej zachowaniem, a jemu się to podoba). Jest w niej też bardzo zakochany (spojrzenia i sporadyczne uśmiechy, przepełnione dumą z jej osiągnięć - ukłony dla Foxa za wręcz mistrzowskie oddanie tej palety uczuć przy jednoczesnym zachowaniu aż rażącej powściągliwości), gotowy dla niej do każdych poświęceń (zupełnie nie ma talentu do tańca, ale dla niej urządza bal... mało tego, pilnie ćwiczy taniec - z miernymi efektami, ale liczą się chęci... żałuję tylko, że scenę, w której trenuje, wycięto ;( można ją za to zobaczyć na youtube, naprawdę polecam!!!). Jest też po prostu dobrym człowiekiem, który nie kieruje się konwenansami i fałszywą moralnością jego klasy, ale potrafi patrzeć na serce i intencje. No i w sumie też odważnym - wszak niewielu sprzeciwiłoby się bogatej ciotce, ryzykując nawet utratę spadku (eeeh, jak ja lubię tę scenę pod kościołem, tuż przed końcem filmu :D). A poza tym ta jego niezdarność i jakieś takie zagubienie są przesłodkie ;) A fortuna i piękna posiadłość to... hmn... całkiem niezły dodatek ;PPP

Tak, zdecydowanie Foxowska postać w "Becoming Jane" nie jest taka nudna i załosna, na jaką wygląda na pierwszy rzut oka. Ale jednocześnie Fox nie "przeholowuje" i doskonale utrzymuje pozory. Rzec by można, łączy ogień z wodą. Powiem tylko jedno: brawo panie Fox!

Juliette

Wisley! nie Wesley oczywiście!!!!!! ależ człowiek czasem robi głupie błędy... ;P

użytkownik usunięty
Juliette

"Tylko Jane nie poznaje się na nim, ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu (co do filmu, to nie mogło być inaczej, aż tak daleko nie mógł odbiegać od biografii Austen)..."
Sama postać Wisley'a odbiega od biografii Jane, bo Wisley jest postacią fikcyjną.

Ale cieszę się, że doceniasz tak dobrą rolę Foxa, bo to świetny aktor i szkoda, że przez niektórych nie jest doceniany, bo grał osobę, która bladła przy przebojowym i przystojnym Tomie.

gabi_2

Ależ oczwiście, że Wisley jest postacią fikcyjną. Wyraziłam się niejasno... Ale jednak w tej wersji losów Jane "powołano go życia"... Czyli w tym świecie przedstawionym istnieje naprawdę. Skoro istnieje, żałuję, że Jane go nie wybrała (filmowa żeby nie było! no i może, że na drodze "prawdziwej" nikt taki nie stanął). Szczególnie dlatego, że wydaje mi się, że ktoś taki nie ograniczałby jej, nie przeszkadzał w pisaniu, czego zdaje mi się najbardziej się obawiała (na pewno widziałaś "Miss Austen Regrets", kiepska ze mnie znawczyni biografii JA, ale o ile zdaję sobie sprawę, że i ta próba interpretacji jej losów do końca wierna nie jest, to uważam, że jest bliższa prawdy - przynajmniej postaci są autentyczne - a właśnie takie wyjaśnienie wycofania zaręczyn i pozostania przez całe życie panną wydaje mi się wielce prawdopodobne). Zastanawia jednak, kogo miałby tu przedstawiać? Jednodniowego narzeczonego Jane? Czy może pojawia się tutaj jako pierwowzór (nie daj Boże) nieszczęsnego Collinsa? Czy może (choć odrobinkę... jakżebym chciała! no dobra, wydało się... bardzo polubiłam tę postać ;P) Darcego lub Knightleya?

Akatherine czy Ty nie pisujesz czasem na jakiejś stronce o JA? Wydaje mi się, że już gdzieś widziałam Twój pseudonim i było to związane właśnie z Austen... Pozdrawiam serdecznie!

użytkownik usunięty
Juliette

Aha, już rozumiem, o co Ci chodziło :)
I tak, piszę na stronie janeausten.pl, tzn wysyłam tam artykuły, i tłumaczenia, i ostatnio własne, z resztą tu na filmwebie też niemało się o Jane naprodukowałam ;)
Co do "Miss Austen Regrets" to z pewnością jest bliższa prawdzie, mimo że ma parę zgrzytów. Dla mnie w każdym razie najważniejsze jest, że świetnie uchwycono postać Jane, motywy jej postępowań, no i osobiście wolę wzruszać się nie dlatego, że Jane kochała Lefroy'a (bo w sumie tego nie wiemy i nigdy się nie dowiemy), ale dlatego, że chcąc być w zgodzie z własnym sumieniem i przekonaniami, nie mogła żyć inaczej, choć może nie było to życie, które można uznać za bardzo szczęśliwe. Wolę "MAR" nie tylko na poziomie biografii Jane, ale ogólnie na poziomie filmu - BJ jest melodramatyczną opowiastką, zaś MAR opowieścią o życiu, smutnych prawdach i trudnych decyzjach.
Uch, mogłabym tak pisać i pisać :D. Więc lepiej kończę, tym bardziej że to forum o Foxie, nie Jane Austen ;).

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones