Wiadomo że przedstawiciele środowisk aktorskich (A amerykańskich to już zwłaszcza) wzorem cnót wszelakich przeważnie nie są (Poza pewnymi wyjątkami) ale Michelle wbiła mnie w fotel tym przemówieniem, miałem ją jednak za kogoś lepszego. No cóż przykre rozczarowanie...
"Staram się kierować swoim życiem, a nie tylko sprowadzać je do zajść, które mi się przydarzają. Chcę patrzeć na nie, jak na pisane moją ręką – czasem niezgrabnie i w formie bazgrołów, czasem ostrożnie i uważnie, ale zawsze moją ręką. Nie byłabym w stanie tego zrobić, gdybym nie wierzyła w prawo kobiet do wyboru; wyboru, kiedy mieć dziecko i z kim, wtedy, gdy będę czuła, że mam wsparcie i mogę zachować w moim życiu równowagę, wiedząc – co wiedzą wszystkie matki – że uwaga musi być i będzie kierowana w kierunku dzieci".
Rzeczywiście, bardzo rozczarowujące jest pragnienie życia po swojemu. Tak, żyjmy w taki sposób, jak chcą inni.
Nie do końca rozumiem. To przemówienie odebrano jako pochwałę aborcji. Jeżeli to nie była pochwała aborcji to rzeczywiście napisałem głupotę i przepraszam za to. Jeżeli jednak to była pochwała aborcji to wybacz podtrzymuję to co napisałem. Prawa kobiety i mężczyzny zresztą też kończą się tak gdzie zaczyna się krzywda innych. Poza tym człowiek musi brać odpowiedzialność za to co robi: Ergo nie powinno zachowywać się tak jak szczur, który musi po prostu musi, nieważne z kim.
Musi, musi, może chce? Widzę, że nie rozumiesz, nie próbujesz choćby, nawet swoimi słowami nie mówisz "przemówienie odebrano".
Była mowa o samostanowieniu i wolnych wyborach (dobrych/złych), własnych decyzjach.
Pytanie, które stawiasz zadaj politykom, którzy wpływają na losy ludzi, skazując ich na życie w niedoli, strachu, bólu, wysyłając niejednorodnie na śmierć. Więc mogą zabijać/krzywdzić/poniżać czy nie?