Mike CahillVI

7,4
211 ocen scenariuszy
powrót do forum osoby Mike Cahill

'Druga Ziemia' nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia (pomysł sam w sobie bardzo dobry, ale przez cały czas brakowało mi głębi w tym filmie, do której byłby predestynowany). 'Początki' są z kolei genialne, grają na uczuciach, estetyka obrazów powala, a całość tchnie jakąś piękną nadzieją. Mike Cahill zapowiada się na niezwykłego reżysera, który zapisze się w historii kinematografii :)

TeodoraPaleologina

Zgadzam się w całej rozciągłości.

TeodoraPaleologina

Też myślę, że po Cahillu można się wiele spodziewać. I że "Początki" są bardziej "filmowe", a twórca nabiera wprawy. Ale mnie akurat o wiele bardziej wciągnęła "Druga Ziemia". Dlaczego? Ponieważ wartość tych filmów widzę głównie w pytaniach, które podejmują – fundamentalnych, a jednocześnie zapoznanych. I w tym, że odpowiedzi na nie poszukuje się jakby z czystym sercem: uważnie, delikatnie, bez narzucania żadnej ideologii i przesądzania czegokolwiek. W "Początkach" zatem jest to pytanie o źródło naszego istnienia, a dokładniej – jeśli dobrze rozumiem tytuł – mnie, jaźni, osoby (tego, co wyraża angielski zaimek "I"). Czy źródłem tego "ja" jest tylko materia i jej ewolucja, czy też coś więcej, co przekracza porządek materii, a nawet biologii. W "Drugiej Ziemi" natomiast pytanie jest następujące: czy po takim kataklizmie, jaki przeżywają bohaterowie na początku filmu, możliwe jest jeszcze jakieś drugie (nowe) życie. Otóż to drugie pytanie jest o wiele bardziej praktyczne i bliskie codziennemu życiu (choć oczywiście pierwsze wcale nie jest mniej ważne). A przy tym stan "po katastrofie" i proces stopniowego wychodzenia z niego został tu znakomicie i prawdziwie pokazany (wiem coś o tym z własnego doświadczenia). Wyczuwam w tym geniusz Brit Marling jako scenarzystki i aktorki. I jeśli mówić o brakach, to właśnie tego geniuszu brakuje mi w "Początkach", w których jej udział jest bardziej tylko "usługowy". "Druga Ziemia" przypomina tematem "Niebieski" Kieślowskiego. I w tym zestawieniu debiutanci – Cahill i Marling – moim zdaniem dorównują mistrzowi, a nawet pod niejednym względem go przewyższają.

Sanker

Zgadzam się, chociaż zdanie TeodoryPaleologiny (przepraszam, nie wiem czy tak odmienić) też jest sensowne i w jakimś sensie zgodne z moimi odczuciami. Uważam, że te filmy są takim rodzajem sztuki, który można bardzo szeroko interpretować. Tak naprawdę każdy czuje, o czym są te historie i może nawet nie zdając sobie sprawy zawierza bardziej tym uczuciom niż kolejnym wydarzeniom, faktom, które dzieją się w filmie. Dlatego ciężko porównać I Origins i Another Earth, jeśli chodzi o przekaz, ale można jeśli chodzi o warsztat filmowy i moim zdaniem widać rozwój reżysera w tej kwestii.

Większą głębię odczułem w Another Earth. Ale bardziej podoba mi się I Origins, ponieważ lubię pojawiające się w nim... pseudo-filozoficzne motywy. Podoba mi się, że każdy może potraktować je tak, jak chce. Ktoś chce się w nich zatracić - ok. Dla mnie są one takimi momentami, które trzymają mnie lekko na dystans, nie pozwalają uwierzyć, że tragedia jest tak tragiczna, że muszę po prostu zacząć płakać. Może komuś wyda się to minusem, ale dla mnie jest to plus, bo dzięki temu wspomnieniem z filmu jest właśnie ta nadzieja, o której wspomina TeodoraPaleologina, a nie smutek. I chyba takie było zamierzenie reżysera; żeby przekazać nam nadzieję.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones