Nie dla ekranizacji!

Co do twoich typów tak w ogóle..

David Morse w roli Cienia..? Nie rozśmieszaj mnie, Cień musi być młodym facetem. Ale Pacino .. taa, jasne. Obsadźmy go w roli nordyckiego bóstwa. Zupełnie nie pasuje. Laura musi być trochę taka jakby wyciagnięta z "Szelmostw niegrzecznej dziewczynki" Vargasa Llosy, ale z domieszką takiej typowo amerykańskiej żony. Nie wiem, jak to wyjaśnić. Ale posągowa Theron się nie nadaje. Aktorką też jest nieciekawą, jak dla mnie. Pan Nancy i Morgan Freeman? Jakie to banalne! Poza tym, Pan Nancy to Anansi.. Musi być lekko pajęczy, drobny. Harvey Keitel jest rewelacyjnym aktorem, ale nie widzę go w roli Czernoboga. A Carrey w ekranizacji Gaimana.. zioooom! Coś Ty!

Jeśli coś takiego miałoby kiedys powstać, to reżyserem mógłby być tylko i wyłącznie sam Neil. Ale on jest zbyt skromny, żeby się za coś takiego brać.


Ekranizacja może chyba tylko zabić tą książkę. Szczególnie w obsadzie, jaką podałaś. Nie widzę sensu angażowania znanych twarzy.

A więc tak...
Davida Morse'a podałem z dwóch prostych powodów - lubię tego aktora... i jest wysoki xD Czytając "Bogów" wciąż miałem wrażenie, że Cień jest często nienaturalnie spokojny, nawet, gdy działy się rzeczy dziwne. A Morse słynie właśnie z takiej miny - wyrażającej taki nietypowy spokój - vide jego kilkuodcinkowy występ w House M.D. Może jest już trochę za stary, ale każdego można odmłodzić :)
Al Pacino - ten typ oparłem głównie na "Zapachu Kobiety" - tam Al udzielał młodemu O'Donnellowi lekcji życia, oprowadzał po mieście, opowiadał o życiu itp. Tak właśnie wyobrażałem sobie Wednesdaya - ubierzmy Ala w jasny garnitur, dajmy szklane oko i voila! :)
Theron wytypowałem, bo stwierdziłem, że ostatnio "Szarlotka" naprawdę dojrzała aktorsko - polecam obejrzeć "W Dolinie Elah". Gdyby dać jej długie, czarne włosy, jak dla mnie nadawałaby się.
Co do Morgana Freemana, ok, tu ciężko mi było wytypować kogoś innego. Jednak moim zdaniem nadawałby się - palący, śpiewający, w cytrynowożółtych rękawiczkach - Morgan wyglądałby może nieco komicznie, ale taki też po części był Anansi.
Harvey Keitel, gdyby posypać go siwizną, dodać wąsy i wschodnioeuropejski akcent, sprawdziłby się w tej roli. No, ale to tylko mój typ :)
Co do Jima - cóż, wiem, że znany jest jako świr o gumowej twarzy, ale ma też na swoim koncie parę "poważnych" ról. Choćby w jednym z moich ulubionych filmów, "Zakochanym bez pamięci". Poza tym, tutaj wygląda zupełnie jak moje wyobrażenie Lokaja:
http://www.joemonster.org/filmy/4261/Jim_Carrey_Hold_dla_Meryl_Streep

Zaszalałem, wiem, ale przecież to tylko wymysły fana książki, raczej wątpię, żeby jakaś hollywoodzka gruba ryba przeglądała filmweb w poszukiwaniu pomysłów na film :) Rozumiem, że nie każdemu się taki pomysł podoba, ale jeszcze raz powtarzam, to tylko ja. Pozdrawiam.

PS. Nie obrażę się, spokojnie :P

Rozumiem, ale Ty też zrozum! Zrozum reakcję obronną przeciwko wizji, którą miałam po przeczytaniu Twojego posta ;p ;p ;p

Ok, zrozumiałem, że rozumiesz i że się rozumiemy :)

Wybacz mi pomyłkę, absolutnie nie wiem dlaczego wzięłam Cię za dziewczynę ;) Przepraszam!